SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 5 stycznia 2015

To już 25 lat, czyli o najważniejszych filmach z 1990 roku, które uświadamiają nam, że niestety dorośliśmy.

To już ostatnia z czterech moich zaplanowanych wycieczek w czasie. Dziś zerknę na rocznik 1990, w którym ukazało się kilka bardzo ciekawych, wciągających i kruszących mózgi produkcji. Cieszę się, że na poprzednie wycieczki zareagowaliście tak bardzo entuzjastycznie, od początku roku sprawiacie mi wiele radochy, dziś liczba odsłon bloga przekroczyła 400 tysięcy co dobrze wróży na przyszłość! Nowe pomysły na teksty już gromadzą się w moim łbie. Tymczasem zapraszam na wspominki!










EDWARD NOŻYCORĘKI (Edward Scissorhands, reż. Tim Burton). Ach ten Tim, stary dobry Tim. Stworzył historię romantyczną z domieszką dramatu i komedii, w której jest tak uroczy i nieporadny bohater, że nie sposób go nie polubić. Aż trudno mi uwierzyć, że w tym roku minie 25 lat odkąd Johnny Depp wcielił się w tego kultowego bohatera. I Winona Ryder była jeszcze rozchwytywaną aktorką, o której ktokolwiek pamiętał. Jeden z moich ulubionych filmów Burtona ever, niedościgniony wzór jego wizjonerstwa.










CHŁOPCY Z FERAJNY (GoodFellas, reż. Martin Scorsese). Joe Pesci za swoją kreację zgarnął Oscara, w tym samym roku pojawił się w filmie o pewnym wkurwiającym dzieciaku, ale o tym później. To jeden z najlepszych filmów Martina zanim przerzucił się z De Niro na Di Caprio, choć późniejsze o 5 lat "Kasyno" także kosiło po całości. To jeden z tych filmów, których wstyd nie znać ze znakomitą sceną improwizowaną duetu Pesci - Liotta. Kult! 









MISERY (reż. Rob Reiner). Kathy Bates zgarnęła za rolę nieobliczalnej Annie Wilkes zasłużonego Oscara. Adaptacja powieści Stephena Kinga w dużej mierze skupiająca się na ludzkim fanatyzmie została bardzo ciepło przyjęta przez krytykę i widownię, a Annie jest niewątpliwie jedną z najniebezpieczniejszych postaci kobiecych ever. Warto dodać, że Bates zagrała w innej ciekawej adaptacji Kinga "Dolores Clairborne", a obecnie znakomicie radzi sobie w serii American Horror Story. 









UWIERZ W DUCHA (Ghost, reż. Jerry Zucker). Ależ to był hicior! Telewizja przemieliła go już setki razy i w sumie się nie dziwię, bo to opowieść tyle samo ckliwa co oryginalna i zabawna głównie dzięki Whoopie Goldberg, która dodała smaczku komunikacji Ziemia-zaświaty między głównymi bohaterami. Swayze był znany dzięki "Dirty Dancing", Moore dzięki dopiero miała przed sobą "Ludzi honoru" i "Niemoralną propozycję". Jak na melodramat wyszło oryginalnie i z jajem, jakoś nigdy nie potrafiłem się do tego filmu przyczepić, może dlatego, że odpowiadał za niego master Zucker. 










OJCIEC CHRZESTNY III (The Godfather III, reż. Francis Ford Coppola). Ten film zamknął jedną z najważniejszych trylogii w historii kina. Co prawda młoda Sofia Coppola oberwała za swoje ekranowe wyczyny dwie Złote Maliny, ale i tak dzieło musiało się w tym miejscu pojawić. Mówi się, że to niepotrzebna i zła kontynuacja, ale moim zdaniem godnie domyka wszystkie wątki. Maruderzy będą po nim jechać w nieskończoność, fani wysławiać pod niebiosa, i w tym temacie nic się nie zmieni.









TAŃCZĄCY Z WILKAMI (Dances With Wolves, reż. Kevin Costner). Trwający trzy bite godziny western nagrodzony siedmioma Oscarami, Costner zgarnął statuetki za reżyserię i najlepszy film. Wielkim fanem westernów nie jestem, ale potrafię dojrzeć ogrom pracy włożony w to zacne dzieło. Wcielający się w Kopiącego Ptaka Graham Greene bardzo często wcielał się w Indian chociażby w ekranizacjach "Zmierzchu" gdzie zagrał opiekuna tego paskudnego Jacoba o twarzy górskiej lamy. W "Zielonej mili" natomiast trafił na krzesło elektryczne jako pierwszy, ot takie ciekawostki. 









DRABINA JAKUBOWA (Jacob's Ladder, reż. Adrian Lyne). Znakomity thriller z Timem Robbinsem narozrabiał swego czasu dość mocno. Dzieło w dużej mierze opowiada o powojennej traumie i skupia się na psychice głównego bohatera. Horroru jest tu także całkiem sporo, umysł potrafi podrzucać całkiem mocne wizje szczególnie po takich przejściach. Tim Robbins odniósł spektakularny sukces 4 lata później przy okazji premiery wspaniałego, uwielbianego w naszym kraju dzieła "Skazani na Shawshank". Oscarem został jednak nagrodzony dopiero w 2004 roku za rolę w "Rzece tajemnic".










DZIKOŚĆ SERCA (Wild at Heart, reż. David Lynch). Lynch mniej poważnie niż zazwyczaj. Ten pan nawet romansidło po swojemu zrobił, a kurtka, którą nosił w filmie Cage stała się symbolem wolności i indywidualności. Do tego jeszcze perfekcyjne czarne charaktery (Willem Dafoe niszczy system). Mam dużą słabość do tego filmu, a przedziwaczny finał do dziś mnie w jakiś pokrętny sposób rozbawia. Nie jest to co prawda poziom zakręcenia "Autostrady" czy "Twin Peaks", ale i tak klasyk, który wspomniany tu być musi. 









PAMIĘĆ ABSOLUTNA (Total Recall, reż. Paul Verhoeven). Jakim Arnie jest aktorem każdy widzi. To jego drewniane poruszanie się i wymawianie słów ma jednak swój urok, a Pamięć swego czasu nie dość, że robiła spore wrażenie pod kątem efektów to jeszcze dostarczała rozrywki i była momentami bardzo zabawna. Czy takie były intencje twórców trudno mi stwierdzić, wiem jednak, że nowa wersja się do starej nie umywa bo jednak tego uroku przełomu lat 80 i 90 nic nie jest w stanie przebić. 









KEVIN SAM W DOMU (Home Alone, reż. Chris Columbus). W tym samym roku, w którym Joe Pesci zagrał oscarową kreację w "Chłopcach" wypuszczono coroczne świąteczne przekleństwo polskich rodzin. Macaulay Culkin po spektakularnym sukcesie obu filmów stracił kontakt z rzeczywistością, a zyskał z dragami i Milą Kunis na ładnych kilka lat. W tym roku minie 25 pieprzonych lat odkąd Kevin spuszcza manto dwóm niezbyt rozgarniętym typkom. A ja zawsze mam nadzieję, że oni zwyciężą i rozchlapią jego mózg na ścianie. 

Inne warte wspomnienia filmy, które ukazały się w 1990 roku: Przebudzenia, Pretty Woman, Powrót do przyszłości III, Szklana pułapka II, Polowanie na czerwony październik, I kto to mówi II, Gliniarz w przedszkolu, Predator II, Beksa, Gremliny II, Nikita, Żółtodziób, Linia życia, Syreny, Władca much, Zwiąż mnie!, Noc żywych trupów, Hamlet, Ścieżka strachu, Więcej czadu, Uznany za niewinnego, Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, Stan łaski, Pocztówki znad krawędzi, Czarny blues, Pod osłoną nieba, Begotten, Sny. 

2 komentarze:

  1. I znów same rodzynki, które się zna, lubi, szanuje, kocha i nienawidzi (niepotrzebne skreślić). Tu chyba jednak najbardziej widać jak niektóre tytuły się zestarzały (Predator II czy Pamięć Absolutna) i jedyny film, który jakkolwiek kultowy i dla naszego pokolenia ważny, jezt coroczną gorzką pigułą (czyli Kevin). Dzięki za ten wpis! Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  2. A "Europa, Europa" Holland niewarta wspomnienia ?

    OdpowiedzUsuń