SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 10 listopada 2014

ZRYTE RECENZJE VOL.6: Jak trudno jest być Polakiem, czyli o filmie "Obywatel" słów kilka.

Zauważyłem, że film ten nie cieszy się zbytnim uznaniem wśród widowni i krytyków. Mówią, że Stuhr się zestarzał, że klepki mu powypadały i, że poglądy, które przemycił do "Obywatela" są wybitnie antypolskie. Mówią, mówią, mówią, niech mówią, ja swoje widziałem. A widziałem film dobry, po prostu dobry, nie powalający na kolana humorem, nie pozostawiający w głowie widza wiekopomnych dialogów, ale sprytnie posklejany ze stereotypów na temat Polaków, celujący ostrzem satyry zarówno w nasze przywary jak i tych, którzy je nam wytykają. Przed Wami krótka relacja z życia Jana Bratka, faceta tak pechowego, że aż zęby bolą. 

Oj, nie jesteśmy gotowi na filmy przedstawiające nasz kraj w aż tak krzywym zwierciadle. 
Jan Bratek to taki gość bez własnego charakteru, zwykły facet, co to nie chciał być ani karierowiczem, ani politykiem, ani guru tłumów, a stał się wszystkim po trochu w zależności od czasów i okoliczności. Stuhrowy bohater grany na zmianę przez seniora i juniora w zależności od retrospekcji zmienia partie i miejsca pracy jak rękawiczki najczęściej po przewinięciu czegoś czego tak naprawdę nie zrobił. Wszyscy robią mu pod górę, od ojca antysemity, który wpajał mu nienawiść do Żydów, poprzez matkę, która ukrywała przed nim fakt, że jego ukochana dziewczyna Żydówka wcale nie wyjechała tak szybko jak mu się zdawało, poprzez żonę, która była jego psychologiem kiedy siedział w więzieniu za bycie tym kim nie był a potem okazała się ubekiem. Życie Janka to zlepek scenek z czasów różnych oblicz Rzeczpospolitej. Nasz pechowiec jest troszkę mieszanką Forresta Gumpa, który przypadkiem stał się wielkim bohaterem  jaki Briana z pythonowskiej satyry, który jest brany za kogoś kim nie jest. 

Mówią, że płytkie to i nie składające się na logiczną całość, że obrażające i momentami prostackie. Dla mnie jednak ten cały Bratek to taka metafora Polaka niezdecydowanego, nie mającego własnego zdania, wpływowego na okoliczności przyrody, przesadzającego czasem to z jednej czasem z drugiej strony. Bratek po wypadku z zagipsowaną twarzą mając w oczach wizję rychłego zgonu wspomina swoje życie, a widz z rozsypanki musi poukładać sobie jego życiorys, Najciekawiej wypada bodajże jego czarno-białe dzieciństwo, wpływ rodziców na osobowość i "skłonność" do bycia pechowcem od najmłodszych lat. O ile nie weźmiemy tego śmiertelnie serio i nie umieścimy Bratka w szufladce "sumienie Polski" to seans może przynieść nam dużo rozrywki. Podejrzewam, że Stuhr chciał tym dziełem powiedzieć wszystko co siedziało mu od lat w głowie. Dobrze, że zrobił to w takiej żartobliwej formie, gdyby dzieło było bardziej poważne pewnie spłonęłoby w ogniu krytyki. Zresztą to nie pierwsze ataki pod adresem aktorów, junior był już atakowany przy okazji poruszającego "Pokłosia", któremu zarzucano złą propagandę. 

Pechowiec Bratek nie zostanie symbolem Polski chociaż to całkiem sympatyczny koleżka.

Premiera filmu zbiega się z wydaniem książki o ojcu i synu, którzy w naszym kraju lekko nie mieli. Każdy ma prawo do narzekania, każdy ma prawo do własnego zdania i artystycznej wolności. "Obywatel" przynajmniej moim zdaniem antypolskim gniotem nie jest, parę razy się uśmiechnąłem i mogę powiedzieć, że film był po prostu dobry, nie na miarę "Pogody na jutro" czy "Dużego zwierza", ale sympatyczny i nieprzesadzony. Nie dajcie się omamić, że to "polski "Forrest Gump", bo to jedynie daleki ukłon w jego stronę. Polecam tych, którzy mają dystans do naszego kraju i nieco skrzywione poczucie humoru, powinniście się bawić całkiem nieźle. 

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz