SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

czwartek, 16 października 2014

ZRYTE RECENZJE VOL.3: W poszukiwaniu rozgrzeszenia, czyli o filmie "Służby specjalne" słów kilka (2014, reż. Patryk Vega)

Tak właściwie to od czasu "Pitbulla" Patryk Vega nie stworzył niczego godnego uwagi, no chyba, że negatywnej czego dowodem były paskudztwa pokroju "Ciacha" czy "Last Minute". Z rezerwą podchodziłem więc do "Służb specjalnych", których trailer sugerował solidne kino akcji ubrane w political fiction. Nie do końca otrzymałem to na co się nastawiałem, ale to akurat dobrze bo w tej masie skrótów, slangowego słownictwa i spiskowych teorii na powierzchnię wypłynął całkiem solidny dramat bohaterów. 

Postać Białko grana przez Olgę Bołądź to twarda babka, niestety nie do końca umiejąca stworzyć relację damsko-męską.
Film opowiada z grubsza o losach trójki cichociemnych wprowadzonych w struktury służb, w których wykonują brudną robotę. Jeśli więc zastanawialiście się kiedyś czy Lepper sam się powiesił, albo czy posłanka Blida popełniła samobójstwo to ten film rozbudzi Wasza wyobraźnię. O wiele ciekawiej bohaterowie filmu wypadają "po godzinach" niż podczas eliminowania na rozmaite, często mrożące krew w żyłach sposoby "przeszkód" jakimi są inni ludzie, na mniej lub bardziej wysokich stanowiskach. Nie zastanawiają się nad tym czy mają rodzinę, kim są prywatnie, po prostu ich usuwają, taka jest ich praca. Czy rzeczywiście za wykopyrtnięcie się na tamten świat postaci, o których potem głośno w Wiadomościach stoją postacie podobne do Białko, Bońka i Cerata? Z tym rzecz jasna można się spierać, w końcu nie jest to film dokumentalny, a wyobrażenie reżysera, sceny w których agenci wykonują swoje zadania dają do myślenia, ale chyba nikt nie zamierza brać "Służb specjalnych" na poważnie. 

Cerat i Bućko - pierwszy pragnie powiększyć rodzinę, drugi pojednać się z Bogiem.

Trójka centralnych bohaterów właściwie poza pracą nie ma ze sobą styczności, nie interesują się życiem prywatnym kolegi czy koleżanki "po fachu". Łączy ich jedynie zwierzchnik, który w ostateczności kimś wielce znaczącym się nie okazuje. Białko (Olga Bołądź) chce się zemścić na ojcu i zbliżyć do kolesia ze sklepiku z koksowymi suplami, Boniek (Janusz Chabior, chyba najlepszy z całej obsady pierwszoplanowej) chce odzyskać utraconą wiarę, a do tego walczy z chłoniakiem, Cerat (Wojciech Zieliński) z żoną natomiast marzy o powiększeniu rodziny i adopcji dziecka. Żona tego ostatniego nie jest tym pomysłem zachwycona, ale wspiera męża i ostatecznie przyzwyczaja się do jednego z chłopców, których mogliby zabrać do siebie. Ciekawe są postacie drugoplanowe, szczególnie duchowny grany przez Andrzeja Grabowskiego i lekarka jak zawsze świetnie wykreowana przez uroczą Agatę Kuleszę. Ich dygresje zmieniają nastawienia Bońka do otaczającego świata, to postać, która na moje oko najbardziej chce się wydostać z bagna, w które wlazła. Z bohaterami trudno Wam będzie sympatyzować jeśli Wasza moralność każe Wam postępować wedle dziesięciu przykazań. Moja sympatia do całej trójki znika w momencie, w którym muszą wypełniać swoje zadania, reżyser w żaden sposób ich nie oczyszcza, nie rozgrzesza, podpowiada jedynie widzowi, że nawet jeśli udałoby się im uciec z tej matni to zostanie na nich nieodwracalne piętno. Dlaczego więc nie brakuje ochotników do odwalania brudnej roboty? Odpowiedzi na to pytanie mi chyba zabrakło najbardziej, postacie tracą na wiarygodności ponieważ nie poznajemy ich motywów, powodów dla których wstąpili do służb. Nie wydaje mi się by pieniądze były jedynym czynnikiem, który pcha ludzi w tak niebezpieczne organizacje. Być może jak w przypadku Białko wszystko zostaje w rodzinie. Vega w swoim najnowszym dziele pokazał nam niewątpliwie coś świeżego i ciekawego, niepozbawionego wad i naciąganych teorii rzecz jasna, ale na swój sposób wciągającego. Z pewnością to jego najlepszy film od czasu "Pitbulla", wielkiego komercyjnego sukcesu mu co prawda nie wróżę, ale seans uważam ostatecznie za udany o ile spojrzy się na niego z nieco innej perspektywy. Nie trzeba się znać na tych wszystkich trudnych do zapamiętania skrótach, specyficznym języku i wykonywaniu zadań  niemożliwych od kuchni by dostać obraz ludzi uwiązanych swoją pracą, nieszczęśliwych, cynicznych i walczących ze sobą na czasem bardzo dziwne sposoby. Nie zdziwiłbym się gdyby ktoś uznał ten film za bajeczkę i nudy na pudy podlane niezdrową spiskową propagandą. Patrząc jednak od strony badawczej, skupiającej się na ludzkiej naturze mogę określić "Służby specjalne" jako dobre przedstawienie i warte wydania tych paru złotych na bilet, które i tak pozostanie w cieniu niedawnej premiery "Miasta 44". 

7/10

1 komentarz: