Twórcy AHS wiedzą jak podgrzać halloweenową atmosferę. Co prawda premiera ani pierwszej ani drugiej części epizodu zatytułowanego "Edward Mordrake" nie wypada dokładnie w święto dyni, ale klimatem idealnie wpasowuje się w groteskowy nastrój grozy charakteryzujący ten dzień. Poznajemy więc legendę Edwarda, który zmagał się z drugą twarzą niczym profesor Quirrel w "Kamieniu Filozoficznym", który wedle słów kobiety z brodą "zabiera" ze sobą jednego dziwoląga jeśli w halloweenowy wieczór odbywa się Freak Show lub choćby próba do niego. Zakładam, że oglądaliście najnowszy odcinek, więc wiecie, że Elza nie mogła powstrzymać się przed zaśpiewaniem piosenki Lany Del Rey i tym samym sprowadzenia nieszczęścia na wesołą gromadkę odmieńców.
Zauważyłem, że w każdym odcinku nowego sezonu ktoś śpiewa piosenkę. I zazwyczaj ma ona niebagatelny wpływ na fabułę. Do tego twórcy zdają się nam mówić: "spójrzcie z jak zamierzchłych czasów pochodzą utwory Fiony Apple i Lany Del Rey". Jednym te zabiegi utrudniają oglądanie nowego sezonu, inni doceniają wykonanie, interpretację i to jak ładnie i płynnie utwory te wtłaczają się w fabułę. Do tego nabierają nieco nawiedzonego charakteru. Edwarda Mordrake przyciąga próba wokalna Elzy, która jak widać nie do końca była świadoma jak bardzo narozrabiała. Wydaje mi się, że postać człowieka o dwóch twarzach może być traktowana na równi z Papą Legbą z poprzedniego sezonu, będzie on miłym dodatkiem do i tak już pokręconej fabuły, ale raczej jej nie zdominuje. Będzie mieć za to wpływ na bohaterów, jak widzieliśmy skłonił do spowiedzi kobietę z brodą, której traumatyczna przeszłość i relacja z siłaczem zajęła dość dużo miejsca w odcinku. Na dalszy plan zeszły bliźniaczki i marzenie jednej z nich o rozdzieleniu kosztem zgonu tej drugiej. Ciekawie za to wypadł pogrzeb Meepa, udowadniający, że wyobraźnia twórców musi być mocno skrzywiona.
Poza mącącym Edwardem na pierwszy plan wysunął się Dandy, który w przebraniu klauna jest równie przerażający co Twisty, którego niestety tym razem było jak na lekarstwo. Razem mogą stworzyć jeden z bardziej chorych duetów ekranowych psychopatów, czekam, aż wątek "najpiękniejszego uśmiechu serialu" skrzyżuje się z perypetiami grupy Elzy. Przewiduję go na finałową konfrontację, choć gdyby nie domknęli historii klauna mogłoby być bardziej tajemniczo i przerażająco. Z odcinka na odcinek akcja coraz bardziej się intensyfikuje i wykrzywia, pojawiła się podejrzana parka (w końcu!), bohaterowie odgrywani przez Emmę Roberts i Denisa O'Hare. Ona udaje wróżkę i manipuluję Elzą pragnącą powrotu na szczyt sławy, on pragnie zarobić na jakże uroczych częściach ciała naszych milusińskich dziwolągów. Także dwa zagrożenia wprowadzone w jednym odcinku, dwa inne panoszące się na wolności, gęstniejący klimat niczym zielona poświata podczas przybycia Edwarda. To był bardzo halloweenowy odcinek, z odpowiednią dawką groteski i makabreski, nasza ciekawość wciąż jest zaspokajana rewelacjami z tego niepokojącego wymiaru z przeszłości. Owszem, podobne wrażenia serwowano nam w "Carnivale", "Miasteczku Twin Peaks" czy filmach poświęconych odmieńcom, ale trzeba przyznać, że "Freak Show" ma swój własny sznyt tak jak poprzednie sezony serialu. Zasługa w tym i stałej obsady, i muzyki i dbania o detal i ładowania bardzo wielu wątków jednocześnie. Jednych to przygniecie i zdołuje jak postać Kathy Bates w tym epizodzie, innych będzie jeszcze bardziej przyciągać niczym piosenka Elzy Edwarda. Jak to mówi Jurek Owsiak, "Oj, będzie się działo!".
W roli Edwarda hipnotyzujący Wes Bentley znany z "American Beauty" czy "Igrzysk Śmierci".
Zauważyłem, że w każdym odcinku nowego sezonu ktoś śpiewa piosenkę. I zazwyczaj ma ona niebagatelny wpływ na fabułę. Do tego twórcy zdają się nam mówić: "spójrzcie z jak zamierzchłych czasów pochodzą utwory Fiony Apple i Lany Del Rey". Jednym te zabiegi utrudniają oglądanie nowego sezonu, inni doceniają wykonanie, interpretację i to jak ładnie i płynnie utwory te wtłaczają się w fabułę. Do tego nabierają nieco nawiedzonego charakteru. Edwarda Mordrake przyciąga próba wokalna Elzy, która jak widać nie do końca była świadoma jak bardzo narozrabiała. Wydaje mi się, że postać człowieka o dwóch twarzach może być traktowana na równi z Papą Legbą z poprzedniego sezonu, będzie on miłym dodatkiem do i tak już pokręconej fabuły, ale raczej jej nie zdominuje. Będzie mieć za to wpływ na bohaterów, jak widzieliśmy skłonił do spowiedzi kobietę z brodą, której traumatyczna przeszłość i relacja z siłaczem zajęła dość dużo miejsca w odcinku. Na dalszy plan zeszły bliźniaczki i marzenie jednej z nich o rozdzieleniu kosztem zgonu tej drugiej. Ciekawie za to wypadł pogrzeb Meepa, udowadniający, że wyobraźnia twórców musi być mocno skrzywiona.
Ethel Darling ma za sobą traumatyczną przeszłość. Dość mocno poruszyła mnie scena u lekarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz