SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

środa, 6 sierpnia 2014

10 razy zryte kino nieme (część 1).

Dziś, niekoniecznie w milczeniu, przyjrzycie się najciekawszym niemym, pokręconym dziełom. Były takie czasy, że można było człowieka nastraszyć scenami przeplatanymi z napisami na ekranie. Budowano specyficzny nastrój, modyfikowano środki wyrazu i przekazu treści. Dzieła te rzecz jasna w dzisiejszych czasach są mocno archaiczne, ale wciąż robią wrażenie. Poruszają ważne tematy, intrygują i są inspiracjami dla dzisiejszych twórców. Wystarczy przypomnieć sobie "Artystę" z 2011 roku, który składał hołd kinu niememu. Także zapraszam Was w niecodzienną podróż w przeszłość czarno-białego ekranu, która udowodni Wam, że kino było zryte już u jego zarania. 

P.S. W zestawieniu nie uwzględnia filmów z Charlie Chaplinem. W drugiej części skupię się na dziełach powstałych po 1930 roku! Oczekujcie! 

PODRÓŻ NA KSIĘŻYC (Le Voyage dans la lune, 1902, reż. Georges Méliès). Niezły odlot krótko mówiąc. Psychodeliczna krótkometrażówka opowiadająca o tym co po wylądowaniu na Księżycu się stać może. Z kultowym kadrem przedstawiającym zaatakowany w oko rakietą księżyc. 

GABINET DOKTORA CALIGARI (Das Cabinet des Dr. Caligari, 1920, reż. Robert Wiene). Kryminał, horror i dramat ze znakomitą, ascetyczną scenografią, nadającą dziełu teatralnego charakteru. Kim jest doktor Caligari i jego towarzysz? Kto stoi za makabrycznymi morderstwami? Kiedyś potrafiono robić horrory bez rozlewu krwi co kilka minut. Mroczny, wspaniały film. 

FURMAN ŚMIERCI (Körkarlen, 1921, reż. Victor Sjöström). Ale jak? Jak uzyskano takie efekty specjalne w tamtych czasach? Ten film to szwedzka perełka, będąca inspiracją dla późniejszych dokonań Bergmana. Kiedy legenda o furmanie Śmierci ożywa nie pozostaje nam nic innego jak zacząć zgrzytać zębami. 

NOSFERATU - SYMFONIA GROZY (Nosferatu, eine Symphonie des Grauens, 1922, reż.Friedrich Wilhelm Murnau). Nosferatu jest postacią tragiczną, przerażającą, ale budzącą litość. Max Schreck nadał swojej postaci duszę wypełnioną ciemnością  i wstrętem do Boga. Obejrzyjcie inspirowany tym dziełem "Cień wampira", w którym w Maxa wciela się Willem Dafoe. Coś wspaniałego.

CZAROWNICE (Häxan, 1922, reż. Benjamin Christensen). Horror wymieszany z dokumentem. Opowieść o opętaniach przez czary, podana ze świetnie dawkowaną psychodelią i szatańskimi elementami. Przy tym dziele "American Horror Story: Coven" to opowiastka dla małych dziewczynek. Brrrrr... 

PANCERNIK POTIOMKIN (Bronenosets Potyomkin, 1925, reż. Sergei M. Eisenstein). Jeden z najbardziej epickich, wzniosłych  i poruszających dramatów wojennych w historii kina jako takiego. Bunt marynarzy przeciwko oficerom pokazany w rewelacyjny i rewolucyjny wtedy sposób. Dzieło powstałe za czasów istnienia ZSRR, którego wznowienie w naszym kraju odbyło się w maju tego roku. 

METROPOLIS (1927, reż. Fritz Lang). Bardzo ważne dzieło podejmujące tematykę utopijnej wizji przyszłości. O rewolucji, miłości, niewolnictwie i wolności w dziele przełomowym i do dziś zachwycającym. Do tego poruszające motyw inteligentnego i niebezpiecznego robota. Gdyby tak zacząć liczyć działa czerpiące inspiracje z tego filmu to wyszłaby całkiem pokaźna lista. 

LOKATOR (The Lodger - A Story of the London Fog, 1927, reż. Alfred Hitchcock). Niemy thriller od mistrza suspensu. Już w roku 1927 Hitchcock potrafił stworzyć dzieło, którego atmosferę można by kroić nożem. Opowieść o regularnie zabijającym mężczyźnie, który upodobał sobie wtorek za dzień zbrodni ubrana jest tutaj w londyńską mgłę. Zresztą zauważcie moi drodzy, że żaden z filmów na tej liście w Stanach nie powstał. Tak wyglądało kino europejskie dawnych lat! 

MĘCZEŃSTWO JOANNY D'ARC (La passion de Jeanne d'Arc, 1928, reż. Carl Theodor Dreyer). Bóg czy życie? Filmowa analiza ostatnich godzin życia męczennicy Joanny. Wystarczy byście spojrzeli na kadr by ujrzeć późniejszy, bergmanowski klimat. Warto poświęcić niemal dwie godziny na ten jakże piękny i smutny film. 

PIES ANDALUZYJSKI (Un chien andalou, 1929, reż. Luis Buñuel). Kultowy, przerażający, abstrakcyjny. Esencja surrealizmu. Scenariusz do spółki z reżyserem napisał Salvador Dali, którego znają chyba wszyscy, nawet nieogarniający malarstwa. Nie da się ukryć, że była to krótka, acz rewolucyjna forma, której echa widujemy na ekranie do dziś. Scena przecinania oka brzytwą tej miłej pani jest dla kina tym czym pierwsze cztery krążki Led Zeppelin dla hard rocka. Inspiracją, innowacją, klasyką! 

1 komentarz:

  1. Dorzuciłbym "Narodziny Narodu" (techniczna maestria wykorzystana, by stworzyć epopeję z pozytywnymi bohaterami w osobie Ku-Klux-Klanu), "Mocnego człowieka" (polski dramat w duchu ekspresjonizmu, w odrestaurowanej wersji ze świetną muzyką Maleńczuka bodajże) i "Sól Swanecji" (moim zdaniem jeden z lepszych i ciekawszych sowieckich filmów dokumentalno-propagandowych, tym razem skupiony - co ciekawe - na regionie Gruzji)

    OdpowiedzUsuń