SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

10 esencjonalnych filmów: QUENTIN TARANTINO

To już trzecie zestawienie 10 esencjonalnych filmów! W poprzednich gościłem Ingmara Bergmana i Larsa Von Triera. W dzisiejszym wydaniu mistrz garściami czerpiący inspiracje z kina klasy B, nie stroniący od pastiszu, kontrolowanej tandety i całkowitego przegadywania swoich dzieł. Bawił się już takimi gatunkami filmowymi jak sensacja, thriller, kino zemsty, western czy komedia. Jego działa od lat spotykają się z uznaniem krytyki i publiczności, a sam reżyser nie stroni od pojawiania się we własnych dziełach i otacza swoją artystyczną opieką takich panów jak Robert Rodriguez i Eli Roth. Tym razem pozwoliłem sobie zrobić zestawienie numerowane choć nie musicie się nim wielce sugerować, tak wygląda na chwilę obecną, za jakiś czas mogłoby wyglądać inaczej. Zapraszam do czytania! 


10.URODZINY MOJEGO NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA (My Best Friend's Birthday, 1987). Nie wypadałoby pominąć tego działa, mimo, że nie jest dokończone. Widać w nim pierwsze zalążki stylu Quentina, cięte dialogi i specyficzna dynamika to w końcu jego znaki rozpoznawcze. Ten film ewidentnie jest preludium do tego co działo się w "Prawdziwym romansie", do którego napisał scenariusz. Poszukajcie tej perełki, no przynajmniej tego co z niej zostało. 

9.JACKIE BROWN (1997). To nie jest zły film Quentina, bo ten pan takich nie robi. Po prostu na tle "Pulp Fiction" i "Wściekłych psów" jest zbyt ugrzeczniony i taki bardziej normalny, wciąż jednak widać jak na dłoni, że tylko on mógłby go popełnić. Świetne kreacje L. Jacksona i niezawodnego De Niro. No i pięć minut Pam Grier. Intrygi z walizkami pełnymi hajsu zawsze świetnie się ogląda. Nie inaczej jest w tym przypadku. 

8.CZTERY POKOJE (Four Rooms, 1995). Niby tylko ostatni segment tej zwariowanej komedii wyszedł spod czujnego oka pana reżysera, ale za to jaki! Finałowy numer z palcem. No świetna sprawa. Choć tak właściwie to całość ma sznyt tarantinowski. Osobiście chyba najbardziej lubię pokój numer trzy. Martwa dziwka i płonący pokój. Uczeń prawie przerósł mistrza. 

7.KILL BILL (Kill Bill Vol.1, 2003). Kiedy szanowny pan reżyser postanowił zabrać się za kino zemsty to od razu można było się domyślić, że będzie cytować tanie filmy o sztukach walki. To cudowne, że zemsta ma twarz boskiej Umy Thurman. Laska spuszcza krwawy wpierdol typkom i Lucy Liu. Ten dźwięk kiedy Mamba dostaje szału przeszedł już do historii kina niczym melodia z Gwiezdnych Wojen, Indiany Jonesa i Harry'ego Potttera. Gdybym usłyszał ten dźwięk to spieprzałbym nie oglądając się za siebie. 

6.KILL BILL 2 (Kill Bill Vol.2, 2004). O tym, że trening czyni mistrza. O tym, że zemsta na zimno jest najlepsza. Ten film jest na tyle inspirujący, że kapela Five Finger Death Punch zawdzięcza mu nazwę. Cenię sobie drugą część nieco bardziej, z prostego względu. Za teksty Michaela Madsena i rozgrywkę z Billem. Świetne, świetne, świetne! 

5.GRINDHOUSE: DEATH PROOF (Death Proof, 2007). Wspólny projekt z Rodriguezem. Panowie złożyli hołd podgatunkowi kina jakim jest grindhouse. Lekko trzęsący się obraz, brudna taśma, nieco tandety, campu i unikalnego klimatu. Opowieść Quentina jest maksymalnie przegadana, ale za to ma znakomite sceny tańca  i samochodowej kraksy. No i ma to za co kochamy tego pana najbardziej! Element zemsty! A Kurt Russel to tu jest przekotem. Tak pojebanego psychopaty nie widuje się w kinie na co dzień. 

4.DJANGO (Django Unchained, 2012). Quentin kontra western i kino drogi. Znakomite role Foxxa i Waltza. Fenomenalny DiCaprio. Plus ścieżka dźwiękowa, która jednocześnie odstaje i pasuje do filmu. Oczywiście wszystko co najdynamiczniejsze reżyser zostawia na koniec, a w międzyczasie raczy nas soczystymi czarnymi żartami, żongluje kliszami i wyciska z nawet najmniejszych ról (Jonah Hill) co się da. Kawał znakomitego kina dla inteligentnego widza dostarczającego znakomitej rozrywki. 

3.BĘKARTY WOJNY (Inglorious Basterds, 2009). Ludzie marudzą, że to nieco niedorobiony film w karierze tego pana, ale ja go uwielbiam i stąd tak wysoka pozycja. Pitt i Waltz niszczą system swoimi gestami, sposobem wysławiania się i tym, że nadali swoim postaciom nieco kabaretowego sznytu. Plus świetny dobór ról drugoplanowych: Roth, Schweiger, Kruger. Nawet Myers się pojawia w epizodzie. No i ekstatyczny humorystyczny finał w teatrze. Panie Tarantino, jesteś pan niezły jajarz. 

2.WŚCIEKŁE PSY (Reservoir Dogs, 1992). Formalny debiut Quentina i od razu strzał w pysk. Historia bardzo kameralna, duszna i bazująca na klasyce kina sensacyjnego. A jednocześnie bije z niego dramatyzm, z każdą minutą napięcie rośnie, aktorzy szarżują, widz do samego końca jest trzymany za gardło. I trudno wybrać czy najlepszy jest tu Roth, czy Madsen, czy Buscemi. Dzieło kompletne. 

1.PULP FICTION (1994). Gdyby nie sprytny zabieg pokrojenia fabuły i wymieszania następujących po sobie zdarzeń być może ten film nie byłby tak kultowy. Choć sceny wyrwane z kontekstu same z siebie robią wielkie wrażenie. Historia z zegarkiem, taniec Umy i Johna, monologi Samuela, nieumyślny wystrzał  i tajemnicza walizka. To tylko maleńki procent tego co właściwie się w tym filmie dzieje. Jest on niewątpliwym symbolem tamtych czasów, wciąż przełomowych dla kina, kiedy czerpiąc ze znanych wzorców tworzyło się nową jakość. Także po dłuższej analizie dochodzą do wniosku, że to jego najbardziej esencjonalne dzieło. Dzięki, żeście tu wpadli o poczytali! Do następnego! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz