SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 7 lipca 2014

20 seriali animowanych, które prawdopodobnie towarzyszyły Ci w okresie dzieciństwa i dorastania.

Lubię takie sentymentalne, przywracające wspomnienia artykuły. Można by w nich wskazywać całą masę wspaniałych rozwijających nas filmów i seriali, czy to aktorskich czy to animowanych. W pierwszej części mojej wędrówki z Wami w przeszłość skupię się na tych jakże wyjątkowych produkcjach, które dawały nam się we znaki za dzieciaka. Nie będzie wśród nich anime, ani najbardziej klasycznych produkcji rodem z Cartoon Network, ani animacji polskich i wieczorynek, dostaną one oddzielne artykuły. Serialom aktorskim także poświęcę osobną pisaninę, chciałbym by ten blok czytanek miał ręce i nogi i był w miarę usystematyzowany. W nawiasach podaję daty oryginalnego nadawania, część z Was za pewne pamięta te kreskówki z nieco późniejszych powtórek. Zapraszam do czytania! 

TROSKLIWE MISIE (1985 - 1988). Bardzo psychodeliczne, kolorowe i zapewne tworzone pod wpływem dużych ilości substancji rozweselających. Wyglądają niegroźnie ale te wszystkie serduszka, koniczynki i chmurki z pewnością byłby tajnym narkotykowym kodem. Przekaz podprogowy pełną gębą! 


MUZZY IN GONDOLAND (1986). Specyficzne lekcje angielskiego ze zjadającym zegary zielonym stworem i towarzyszącą mu rodziną królewską. Plus dziwny koleś w takiej śmiesznej czapeczce. Kołacze mi się po głowie, że było to jednocześnie mądre i edukacyjne, ale też nieco... mmm... "creepy". "Hi! I'm Muzzy. Big Muzzy". 

INSPEKTOR GADŻET (1983 - 1986). "Dalej, dalej nogi Gadżeta!" - takie mniej więcej zdanie wykrzykiwało się na podwórku. Inspektor był ciapowaty, ale miał wypasiony sprzęcior do latania, wspinaczek i przeróżnych czynności ekstremalnych. Można go było nie lubić, ale przenikał do naszego życia tak czy siak. Mi się tam nawet podobał. 

ZWIERZĘTA Z ZIELONEGO LASU (1993 - 1995). Dramat! Pierwsze łzy i ubolewanie nad stratami naszych ukochanych zwierzątek. Była też seria zeszytów do kolekcjonowania zwana "Przyjaciele z Zielonego Lasu". Lisy, borsuki, żaby, żmija, króliki... piękna kreska, delikatna i zwiewna i mądre opowieści z często srogim morałem. Płakałem jak bóbr. 

GODZILLA (1998 - 2000). Powstała na bazie amerykańskiej filmowej interpretacji Godzilli, która akurat mi przypasowała. Z tego samego studia co omawiani poniżej... No właśnie ciekaw jestem czy pamiętacie jaka jeszcze filmowa seria się doczekała przeniesienia na kreskówkowe pole w podobnym stylu. Nie była to może najwybitniejsza animacja, ale i tak fabuła zjada kupy pokroju "Gormiti", którymi nawet dzieci upośledzonych nie powinno się karmić. Że też to teraz na CN leci... TFU! 

KAPITAN PLANETA (1990 - 1996). Dzieci pamiętajcie, że trzeba dbać o naszą planetę. Kolejna edukacyjna kreskówka, która miała w sumie pomysł podobny do Power Rangers, ale wydźwięk był nieco inny. Bardziej wkurzające niż przyciągające uwagę, ale wciąż kultowe na maksa! 

ŚWIAT WEDŁUG LUDWICZKA (1995 - 1997). Mądrości życiowe były tutaj sprzedawane hurtowo. Każdy wie, że koty liżą masło. Każdy wie, że z mądrości wypowiadanych przez bohaterów można by grube tomiszcza napisać. To była bardzo inspirująca animacja, taka swojska i bliska serduchu, mająca w sobie niemałą dozę szaleństwa. 

KLESZCZ (1994 - 1998). O jakież to było popierdolone za przeproszeniem. Dwaj dziwaczni superbohaterowie, abstrakcyjny humor, niesamowite tempo i te kostiumy, które ciężko wyrzucić z pamięci. I ten koleś z krzesłem zamiast głowy. Masakrator! 

WOJOWNICZE ŻÓŁWIE NINJA (1997 - 1996). Żółwie wywijające niebezpiecznymi przedmiotami, jedzące pizzę i uczone przez szczura? Kiedyś to nie było absurdalne tylko na porządku dziennym. Ponoć nowy tegoroczny film o żółwiach ma być mroczny. To znamienne, że powracają teraz wszystkie znane kultowe tytuły z przeszłości takie jak "Godzilla", "Smerfy" czy właśnie "Żółwie". Wydaje mi się, że bardzo trudno wymyślić coś nowego co stałoby się z miejsca kultowe... 

PINKY I MÓZG (1995 - 1998). Dwa szczury. Jeden mądry, drugi niekoniecznie. Próbujący podbić świat. Sporo się przez te odcinki przewinęło treści dla najmłodszych raczej niezrozumiałych, dość poważnych, Mózg często opowiadał rzeczy dość skomplikowane, mimo wszystko miało to swój urok. Co ciekawe animatorzy często tworzyli głównymi bohaterami myszy. I nie mam, cholera, pojęcia dlaczego. 

MAGICZNY AUTOBUS (1994 - 1998). Kolejna na naszej drodze życia bajka edukacyjna. Magiczny autobus był w stanie zwiedzić różne zakamarki świata, a nawet wnętrze człowieka, co do najprzyjemniejszych odcinków nie należało. Charakterystyczna gromadka dzieciaków i ten żółty podejrzany szkolny bus. Ryło banię, że hej! 

MOTOMYSZY Z MARSA (1993 - 1996). Kultowe, zbuntowane, rock n rollowe myszy, które rozwalały wrogów bez znieczulenia. Próba reanimacji tytułu po 2005 roku nie przyniosła efektów, bo pewnych rzeczy się ruszać nie powinno. Tak czy siak jedna z tych animacji co się śledziło w napięciu i chciało się być jak one. 

HRABIA KACZULA (1988 - 1993). Stanowczo jedna z moich ulubionych animacji w zestawie. Hrabia Kaczula, kaczy wampir, który nie żywi się krwią, jego pokręcona świta i przemieszczający się zamek. No i ten taki ten co na niego polował. Nie mogłem się od ekranu oderwać, piosenka otwierająca była znakomita, a nastrój grozy przepyszny. I ten mały fakt, że Kaczula był zielony! 

ŁEBSKI HARRY (1984 - 1987). Wcale nie gorszy rozrabiaka od Garfielda. Harry lubił łazić po mieście i wpadać w tarapaty w przeciwieństwie do tego drugiego rudzielca. A przecież przy opiekunach mu było tak dobrze. No ale rozumiem, bajka miała pokazywać naturę buntownika. I robiła to w sumie jak należy. 

HE-MAN I WŁADCY WSZECHŚWIATA (1983 - 1984). Drugie życie dały He-Manowi pedofilskie i homoerotyczne memy. Ja to jednak pamiętam bardziej Szkieletora, i jego śmiech i zabawki, które kiedyś miałem z tej serii. Odcinków praktycznie nie pamiętam, ale było do cholernie toporne, jak na tamtejsze przygodówki przystało. 

PINGU (1986). O jakie to było wybitnie chore. Te wszystkie dźwięki wydawane przez te upośledzone najwyraźniej pingwinki. Nie wiem kto wpadł na pomysł  by to dzieciom puszczać, ale efekt odwrotny do zamierzonego niczym w przypadku "Teletubisiów", za stworzenie których komuś powinna polecieć głowa. Niektóre odcinki Pingu wjeżdżały na łeb bezpardonowo, a głównego bohatera śmiało mogę określić najbardziej irytującym obok Jar Jara. 

MASKA (1995 - 1997). Jedyna animacja, którą stary CN puszczał, na tyle odstająca od innych i mająca dużo wspólnego z filmem, że postanowiłem ją tu wrzucić. Maska miał całkiem mrocznego przeciwnika i swoimi gatkami na główkę rozbrajał z miejsca, do tego wybitny opening i kilka przednich odcinków o bohaterze z kosmicznym ADHD. Taki był już urok Maski. 

FACECI W CZERNI (1997 - 2001). No właśnie. Poza Godzillą ci sami twórcy wypuścili bardziej udane przygody K i J w świecie kreskówkowym. Momentami to nawet bywało obrzydliwe. Robaki dostarczały kawy i przezabawnych sytuacji, a piosenka otwierająca serię... cóż. Do dziś robi kolosalne wrażenie i nie zestarzała się ani trochę. Bardzo udane przedłużenie życia filmowego pierwowzoru. 

KOTOPIES (1997-2001). Kotopies był absurdem samym w sobie, połączenie dwóch tak skrajnych postaci w jedną było pomysłem świetnym, ale jak się tak głębiej zastanowić to jak oni się wypróżniali? I czy mogli być w stałym związku? A gdyby jedno z nich było gejem? Tak to już jest jak specyficzne syjamskie zwierzątko wkracza na ekran. Pytania, pytania, pytania... 

KOSMICZNE WOJNY (1996 - 1999). Taki odprysk Transformersów, przemieniających się w zwierzęta i rywalizujących ze sobą na pewnej planecie. Optimus jako goryl i Megatron jako bodajże tyranozaur. Oglądało się swego czasu każdy, KAŻDY odcinek. Szkoda, że chyba nie wyświetlono tej serii do końca. 

Jeśli brak czegoś szczególnie kuje Was w oczy to nie krępujcie się i piszcie tu lub na fanpage! A już niedługo artykuł o duńskich porytych filmach! Oczekujcie! 

6 komentarzy:

  1. A "Atomówki"? A "Ach ten Andy"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje "Było sobie życie" i żarłocznych białych krwinek ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórych nie znam, większość jednak oglądałam, ale najlepsi byli "Przyjaciele z Zielonego Lasu' - prenumeratę miałam! Pewnie nawet teraz gdzieś na strychu są wszystkie te gazety ;)

    PS. Propsy za bloga, bardzo lubię czytać, mimo, iż czasem piszesz zbyt krótko :P

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kosmiczne Wojny" zostały w całości wyemitowane, sezon 3 był ostatnim. Później dorobiono kontynuację "Beast Machines: Transformers", która kontynuacją została chyba tylko po to, by przyciągnąć starych fanów. Scenariusz ledwo co nawiązywał do "Kosmicznych Wojen", wiele rzeczy nie trzymało się kupy, zmieniono charakter postaci, zabrakło charakterystycznego humoru, klimat był ciężki. Nie wiem czy "Beast Machines" były wyświetlane w polskiej TV, ale na pewno wydano je na DVD pod tytułem "Transformers: Niszczycielskie maszyny"

    OdpowiedzUsuń
  5. Psychodeliczny to był Jacek i Placek wersja animowana Leszka Gałysza, nadal dobrze się to ogląda:) Troskliwe misie były co najwyżej męczące;p Ja jeszcze z dobranocek bardzo zapamiętałam "Wiewiórcze opowieści", anime dubbingowane na niemiecki i następnie przełożone na polski, o udomowionej wiewiórce szukającej swojego miejsca w lesie. Leciało to gdzieś w okolicach 88-89 roku na jedynce, zaraz po Dynastii:)

    OdpowiedzUsuń