SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

środa, 18 czerwca 2014

Valar Morghulis, czyli podsumowanie czwartego sezonu GRY O TRON. [SPOJLERY]

Zacznę od tego, że nie zamierzam w tym podsumowaniu porównywać tego co działo się w książce z tym co widzieliśmy na ekranie. Nie ma sensu, zmian jest bardzo dużo, jednych drażnią, innym się podobają. Chciałbym się po prostu skupić na tym co się wydarzyło i ocenić z perspektywy fana serialu i wyrazić swoje zadowolenie bądź niezadowolenie nad rozwiązaniami fabularnymi. Zapraszam do czytania! 

CZĘŚĆ 1: ŻEGNAJ JOFFREY

Nigdy nie urządzaj wesela w Westeros. Wszyscy maniacy "Gry o Tron" czekali na ten moment. Czytający i Ci, którzy z książkami z różnych, różnistych powodów styczności mieć nie chcieli. Śmierć Joffreya była komentowana memami, tweetami, filmikami, a najlepsze reakcje rzecz jasna należały do tych, którzy nie mieli bladego pojęcia, że tak to się potoczy. Jack Gleeson pożegnał się ze swoją rolą w brawurowy sposób, będąc do końca skurwysynem jakich na naszej planecie niewielu. Upokorzenie Tyriona, szopka z karłami, i w końcu scena wyzionięcia ducha były naprawdę przednie. Emocje były niesamowite i ten zgon szybko trafił na listę najważniejszych w historii kina i telewizji także na moim blogu. Z perspektywy czasu zdaje się, że było to daaaawno temu a jednak wciąż mam w pamięci znakomita ekspresję Cersei i błysk w oku seniorki Tyrell. I tylko Sansa taka niczego nie świadoma, że miała narzędzie zbrodni na szyi. Jeden z najlepszych odcinków tego sezonu, nakręcony z rozmachem i niespodziewanym udziałem grupy Sigur Rós przygrywającej na weselu. Śmierć Joffreya rozpoczęła wątek uwięzienia Tryriona, którego konsekwencje w finale dla niektórych były dusząco przesrane. A co najważniejsze po tym "epickim" zgonie nastąpiła fala innych, w większości męskich i wcale nie dziwi mnie hasło promujące sezon, a więc jakże popularne "Valar Morghulis". Kiedy jedni schodzili z tego łez padołu inni zaczęli podbijać serce publiczności. Szkoda, że tylko na chwilę...

Kto na to nie czekał niechaj pierwszy rzuci kamień!


CZĘŚĆ 2: WITAJ OBERYNIE (I ŻEGNAJ RÓWNIE SZYBKO)

Jako, że w "Grze o Tron" nikt nie jest na dłuższą metę bezpieczny, tym bardziej można nabijać się z osób, które w pewnym sensie przywiązały się do Oberyna. Postać ta miała imponujące wejście. Nienawidzący całym sercem Lannisterów krewki wąsacz szybko zdobył popularność swoim ciętym językiem i biseksualizmem. Najbardziej zależało mu na posłaniu Tywina i Góry do piachu, jako że ten drugi zgwałcił i zamordował część jego rodziny. Internet zaczął  huczeć o dalszych losach Oberyna jeszcze długo przed emisją odcinka "The Mountain and The Viper". Nietrudno było natrafić na irytujące spojlery i sugestie, że długo nie pociągnie. Pojawiły się nawet plakaty zapowiadające walkę, która jak się miało potem okazać zszokowała niemniej niż zejście Joffrey'a z tego świata. Pląsający ze swoją włócznią Oberyn z łatwością unikał ataków góry, lecz zgubiła go pewność siebie, jedna chwila nieuwagi sprawiła, że jego mózg dosłownie eksplodował w rękach wielkiego Clegana. Sposobów eksterminacji w "GoT" było już wiele: od zalewania twarzy płynnym złotem, poprzez strzelanie z kuszy dla zabawy, odcinanie głowy, otrucie, spalenie, wbijanie wszelakich rodzajów broni, ale rozgniecenia czaszki gołymi rękoma jeszcze nie było. W tym sezonie doliczyć się można chyba największej ilości zgonów znaczących dla fabuły postaci. Było znacznie więcej akcji i dużo mniej seksu. I moim zdaniem jest to naprawdę bardzo dobry sezon, choć najmniej książkowy. Ale jak już pisałem na początku porównywać nie zamierzam. Wątkiem Oberyna twórcy i Martin pokazali, że w każdej chwili nasza ulubiona postać może zniknąć jakby jeszcze ktoś się łudził. Dobrze więc, że bohater został pokazany wyraziście, zdążył zabłysnąć i pozostawić po sobie ślad, a jego śmierć nie ostanie się bez konsekwencji dla innych.

Jedna z bardziej szokujących scen w "GoT" ever!

CZĘŚĆ 3: PRZEMIANY BOHATERÓW

Zacznę od najciekawszej moim zdaniem przemiany jaka dokonała się w Sansie. Wpływ Littlefingera na pannę kruszynkę jest nielichy, a kłamstwa jakie padały z jej ust podczas przesłuchania były pierwszej klasy. Kiedy lady Arryn udała się na bezpowrotną lekcję latania w uroczej i naiwnej dziewuszce coś w końcu pękło. Internety słusznie zauważyły, że nowe wdzianko bohaterki katapultowało ją do grona głównych graczy.

Sexy Sansa jest sexy. 

W tym samym czasie Arya w towarzystwie Ogara zaczęła ewoluować w dobrą stronę i widać, że kilka rad jej porywacza utknęło jej w głowie. Rzecz jasna na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiemy czy wykreśli wszystkie nazwiska ze swojej listy, ale widać, że dojrzewa i powolutku wciela w życie swój plan. Wątek podróży u boku Sandora uważam za jeden z najciekawszych w tym sezonie obok procesu Tyriona, memy z kurczakami, świetne dialogi i scena, w którym dziewczynka dowiaduje się o tym, że jej cioteczka wyskoczyła na dłużej były bezcenne. Arya jak zobaczyliśmy w ostatnim odcinku postawiła na niezależność i nie okazała litości Ogarowi. Znamienne jest też to, że ostatnimi słowami jakie wypowiedziała w tym odcinku były "Valar Morghulis" podsumowujące w pewnym sensie cały sezon. Z tego też powodu postanowiłem nadać artykułowi taki a nie inny tytuł.
Natomiast Jon Snow wciąż nic nie wie za to nie jest już tak drętwy i z miną zbitego psa. Gra Kita Harringtona jest coraz lepsza. Jego Jon jest coraz bardziej emocjonalny i wyrazisty. Potrafi postawić na swoim, a przebywanie z Dzikimi pozostawiło na niem solidne piętno. Jest też co raz lepszy w walce, a scena, w której pali ciało Ygritte jest poruszająca. Przyznam, że jego wątek nigdy specjalnie do mnie nie przemawiał, ale w tym sezonie na Murze działo się naprawdę wiele ciekawych rzeczy, choć nie wydaje mi się by cały odcinek numer dziewięć musiał być koniecznie poświęcony walce z Dzikimi. Jeśli chodzi o zimową scenerię to najbardziej intrygujący są Biali Wędrowcy, a moment przemiany niemowlęcia w jedno z tych stworzeń było nie lada "WTF" zarówno na czytających jak i nie mających styczności z PLiO. Wracając do samego Jona, jego postać powinna być jeszcze ciekawsza niż obecnie. Szkoda jedynie, że w walce zginęli jego ziomkowie, bo lubię postacie drugiego i trzeciego planu, moim zdaniem ubarwiają swoimi wstawkami serial.
Wątek Daenerys już od dawna do mnie nie przemawia. Po tym jak urodziła smoki i zaczęła mieć obsesję na ich punkcie stała się dla mnie nudna. Viserys był jak dla mnie postacią, która mogła nieźle narozrabiać, ale zgubiła go próżność i gwałtowność. A tak to mamy kolejne audiencje i eksterminowanie Joraha z friendzone'u. Na szczęście w ostatnim odcinku do naszej blondyny dotarło, ze smoki nie są jej posłuszne i sieją spustoszenie. Może i Dany jest Zrodzoną Z Burzy I Tysiąca Tytułów, Które Zdobyła Po Drodze, ale nie potrafi okiełznać własnych dzieci. A pozbywając się Mormonta, którego powinna się słuchać jeszcze mocniej strzeliła sobie w stopę.
Ostatnią przemianą jaką chciałbym tutaj odznaczyć jest coraz większa świadomość Brana jaką posiada moc. Wykorzystywanie Hodora do ochrony i usprawnianie go w walce poprzez kontrolę jego ptasiego móżdżku, świadomość swojej jakże niebezpiecznej misji i odpowiedzialności za innych. Moment, w którym po raz ostatni widzimy chłopca w tym sezonie mnoży pytania o jego dalsze przeznaczenie i wpływ na losy pozostałych graczy. Także drużyna Starków pozbawiona głowy (nomen omen) rodziny wciąż ma jeszcze sporo do powiedzenia i jestem bardzo ciekaw tych wszystkich kumulacji wędrówek i przemian w kolejnych sezonach. A teraz czas najwyższy zajrzeć do mojej ulubionej patologicznej rodziny.

CZĘŚĆ 4: "L" JAK PATOLOGIA

Lannisterowie! Najbarwniejsza, najbardziej popieprzona i najbardziej kochana przez fanów rodzina. Ja wiem, że Boltonowie skórują i mieszają w głowach tak, że stajesz się panem Smrodkiem. Ale moim zdaniem Lannisterowie są bardziej szajbnięci i to w nich uwielbiam. A i fani prześcigają się w okazywaniu miłości rżnącemu własną siostrę Jednorękiemu, nienawidzącemu własnej rodziny Tywinowi i oszalałej na punkcie swoich dzieci Cersei. W tym sezonie działo się u nich wiele i wybitnie patologicznie. Seks przy zwłokach Joffrey'a, uwięzienie Tyriona i radość że zostanie stracony, i w końcu przyznanie się ojcu, że nasze ulubione rodzeństwo radośnie płodzi sobie potomków. Cała Cersei. Jaime miał jedynie wybuchy chcicy wobec siostry a tak to całkiem grzeczny i normalny w tym sezonie był. I pomógł Tyrionowi uciec co oczywiście miało przesrane konsekwencje dla Tywina. Sceny w, której Tyrion bierze odwet na Shae i Tywinie jest przednia i choć nie ma w niej mowy o jego poprzedniej wielkiej miłości to i tak uważam ją za bardzo dobrą. Peter Dinklage odwalił w tym sezonie kawał niesamowitej aktorskiej roboty. Jego Tyrion w ostatnich minutach na ekranie jest już człowiekiem nie mającym niczego do stracenia, który morderstwem ojca ratuje własne życie i udowadnia, że niezwracanie na niego uwagi przez ojca doprowadziło go do ostateczności. W końcu tylko dlatego, że był karłem musiał otruć Joffrey'a, a "kochały go" jedynie kurwy, żadna inna kobieta nie zwróciłaby na niego uwagi. Także w tej postaci nazbierało się złości, żalu, nienawiści do ojca i siostry, co w konsekwencji doprowadziło go do "konieczności ostatecznej". Albo on, albo ojciec. Tak więc bohaterowie stworzeni przez Martina, choć giną w najmniej oczekiwanych momentach zazwyczaj albo sobie po prostu zasłużyli, albo byli za mało ostrożni i nieświadomi, że sobie nagrabili. W "Grze o Tron" giną Ci, którzy popełniają błędy. Dlatego Varys, Littlefinger czy Arya zdają się być tymczasowo najbezpieczniejsi. Po prostu idą swoją ścieżką i mają swój określony cel. I nie chcą zasiąść na tronie, co sprawia, że ich szanse na przeżycie są jeszcze większe. Porywczość, uczuciowość, nienawiść, chciwość prowadzą do szybkiego i bolesnego zgonu. Dlatego żart o Hodorze na tronie jest całkiem na miejscu biorąc pod uwagę, że prędzej czy później wszyscy się wybiją, a Ci, którzy tronu nie żądają po prostu na nim nie zasiądą.

"Masz przesrane tatku"

CZĘŚĆ 5: VALAR MORGHULIS 

Na koniec chciałbym zapodać krótkie zestawienie najciekawszych zgonów sezonu zarówno męskich jak i damskich postaci, oraz zestawienie ulubionych scen, w których zgony nie następują. Sezon miał naprawdę świetne momenty, które warto wymienić. 

Najciekawsze sceny sezonu: 

10.Stannis nadciąga z odsieczą!
9.Wszelakie sceny z Hodorem. Bo tak i już. 
8.Przemiana dziecięcia w Białego Wędrowca. Cudowne WTF na gębie. 
7.Oberyn przesłuchujący Shae i jego szelmowski uśmiech gdy pytał czy rżnęli się tak jakby jutra miało nie być.
6.Ramsy niczym Tyler Durden prowokujący do walki ekipę przybyłą po Fetora 
5.Szary Robak gapiący się na cycki. 
4.Sigur Rós na weselu Joffa
3.Arya i Ogar w krzakach, tekst Sandora o tym, że tylko pizdy nazywają swoje miecze. 
2.FUCK THE KING
1.Varys na weselu Joffa oberwał czymś w łeb. Jego mina była bezcenna

Najlepsze/najbardziej zaskakujące zgony:

7.Jojen - zadźgany przez szkieletora. Smutłem mocno bo to był spoko gostek. 
6.Ygritte - bo crows before hoes
5.Lady Arryn - bo ładnie poleciała
4..Shae - bo smutna to była chwila i udowadniająca, że nawet biżuteria może zabić
3.Tywin - bo zginąć na klozecie to śmieszna sprawa
2.Oberyn - bo mózg rozjebany
1.Joffrey - czekałem i się doczekałem, świetnie zgrana scena, znakomity Gleeson.

I to by było w sumie na tyle dzięki za uwagę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz