SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 30 czerwca 2014

10 razy zryte kino po szwedzku.

Dziś będzie mały przegląd kina tworzonego przez szwedzkich reżyserów nie tylko w ich rodzinnym kraju, ale także chociażby w Stanach. Bo ten szwedzki sznyt przenika do dzieł tych panów. Część propozycji na pewno znacie,  część być może okaże się dla Was nowa. Nie uwzględniłem twórczości Ingmara Bergmana jako, że dostał już swój artykuł ostatnim razem. Zapraszam do czytania! 

POZWÓL MI WEJŚĆ (Låt den rätte komma in, 2008, reż. Tomas Alfredson). Mam cholerną słabość do tej produkcji i wielką niechęć do rimejku amerykańskiego. Historia przyjaźni wampiropodobnego stworzenia i aspołecznego chłopca podparta zimowym klimatem i krwią zmieszaną ze śniegiem. Oglądałem z wypiekami na twarzy. Uwielbiam. 


ZŁO (Ondskan, 2003, reż. Mikael Håfström). Film poruszający kontrowersyjny temat buntu wobec opresji za pomocą przemocy. Elitarny internat i główny bohater Erik wrzucony w wir brutalności, dzieło było zagranicznym nominantem do Oscara. Bez kolorowania, słodzenia i umoralniania. Cios w ryj. 

FUCKING AMAL (1998, reż. Lukas Moodysson). Modysson pastwi się nad widzem i nigdy nie proponuje łatwego i przyjemnego tematu. Szczególnie temat dojrzewającej w głównej bohaterce seksualności robi wrażenie. Teoretycznie jeden z łagodniejszych obrazów tego twórcy, praktycznie mający niesamowitą moc mimo prostej niemal paradokumentalnej aury. 

NIEŚCISZALNI (Sound of Noise, 2010, reż. Ola Simonsson, Johannes Stjärne Nilsson). Można powiedzieć, że to jedno z najdziwniejszych wyznań wobec muzyki jako takiej. Swoisty industrial pokazany od kuchni ubrany w łatki sensacyjno-kryminalne z bohaterem cierpiącym w pewnym sensie na głuchotę. Gość słyszy bowiem wszystko poza muzyką, która jest dla niego zniekształconym hałasem, a ma walczyć z przestępcami-perkusistami. Zmiótł mnie ten film. 

METROPIA (2009, reż. Tarik Saleh). Bardzo ciekawa animacja, wizja przyszłości, w której światowe zapasy ropy się wyczerpały, a główny bohater jest zewsząd kontrolowany niczym w roku 1984. Głosów użyczają min. ojciec i syn Skarsgardowie, Juliette Lewis, Udo Kier czy Vincent Gallo. Specyficzna konstrukcja postaci i ich twarzy w pewnym sensie hipnotyzująca. Warto. 

SPUN (2002, reż. Jonas Åkerlund). Pomost między Szwecją a Stanami. Jonas jest kultowym twórcą teledysków, miał swój epizod w legendarnym Bathory, skręcał klipy Metallice, Coldpay, Roxette, U2, Ozzy'emu, Madonnie, Blink-182 czy z innej mańki Lady Gadze i Rihannie. "Spun" to odlot pokroju "Trainspottingu", "Requiem dla snu" czy "Filth" z narkotykowym tempem, przećpanymi bohaterami i moralnym upadkiem. W obsadzie Rourke, Murphy, Schwartzman, Leguizamo czy Suvari. 

CO GRYZIE GILBERTA GRAPE'A (What's Eating Gilbert Grape, 1993, Lasse Hallström). Klasyk, o którym dużo pisać nie muszę, wybrałem jako sztandarowe działo Lasse, który mimo kręcenia filmów w Stanach zachował ducha niezależnych produkcji także w "Kronikach portowych" czy "Czekoladzie". Film magiczny i osadzony jakby w przesuniętej lekko rzeczywistości. Leo absolutnie mistrzowski, a Depp nie wyeksploatowany do cna. No i Juliette, urocza Juliette! Plus znakomita, odważna kreacja Darlene Cats w roli matki Gilberta. 

PIEŚNI Z DRUGIEGO PIĘTRA (Sånger från andra våningen, 2000, reż. Roy Andersson). Surrealizm, symbolizm, wielkie pole do interpretacji. Czym jest ludzkość i czego potrzebuje do szczęścia? Gdzie jest miejsce na religię a gdzie na miłość? Czy człowiek nie stał się stworzeniem zbyt wyidealizowanym na tle innych? Wiele pytań, wiele odpowiedzi, jeszcze więcej niedomówień. I tylko 46 ujęć. 

W KOSMOSIE NIE MA UCZUĆ (I rymden finns inga känslor, 2010, reż. Andreas Öhman). Czym jest syndrom Aspergera? Jak to się objawia. Inny świat, inne postrzeganie rzeczywistości, ciekawa komediowa otoczka. Bohater cierpiący na chorobliwy pedantyzm musi poradzić sobie ze zmieniającym się otoczeniem kiedy jego brat zrywa z dziewczyną i znów wkracza w jego życie. Ciekawe, pomysłowe. Jak tak sobie patrzę to nawet echo "Napoleona Wybuchowca" czuję. Przez klimat rzecz jasna. 

GRA (Play, 2011, reż. Ruben Östlund). Film oparty na faktach. Młodsi przeciwko nieco starszym. Oskarżenie o kradzież telefonu. Pretekst do poszatkowania akcji i mylenia wątków. Nie w hollywoodzkim stylu, ale z wyczuciem i dramatycznością. Jeśli dacie się wciągnąć w tą grę to możecie być potem nieźle usatysfakcjonowani. 

Dzięki za uwagę! Następny festiwalowy artykuł poświęcony będzie twórczości Larsa Von Triera! Oczekujcie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz