SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

poniedziałek, 5 maja 2014

10 razy narkotyki na ekranie, czyli fazy, odloty i ich konsekwencje (część 1)

Taaaaak! Czekaliście na ten artykuł już jakiś czas i w końcu się doczekaliście! Dziś zapodam Wam 10 filmowych złotych strzałów. Będzie zabawnie, dramatycznie, odjazdowo, dziwacznie, przerażająco i z morałem. Bo przecież dragi są złe m'kay? 

LAS VEGAS PARANO (1998, reż. Terry Gilliam)

Psychodeliczny odjazd pełen prochów wszelakiego rodzaju, które Raoul Duke i Dr Gonzo aplikowali sobie podróżując po bezdrożach i "wykonując" swoją pracę. Dziennikarstwo nabiera od razu nowych barw kiedy się jest w krainie nietoperzy, wśród dzikich bestii i kiedy kumpel z pokoju obok chce wyciąć na czole maleńkie "z". Jeden z najlepszych filmów Gilliama  z trupy Monthy Pythona i jednocześnie biografia kontrowersyjnego dziennikarza Huntera S. Thompsona, twórcy stylu gonzo. 


TRAINSPOTTING (1996, reż. Danny Boyle)

Znakomity komediodramat pełen przezabawnych sytuacji, które nie są przecież dalekie od rzeczywistości. Bo poza fazami (pływanie w toalecie, zapadanie się w łóżko) jest tu garść mocno siadających na psychę refleksji i jest też nauczka za oddanie się dragom w `100% Zawsze jest jednak czas na zmianę i poprawę. Jest lekcja, jest nauczka, jest morał. Świetne dzieło. 

ODMIENNE STANY ŚWIADOMOŚCI (1980, reż. Ken Russel)

Dużo zahaczających wręcz o horror wizji i dziwacznych, symbolicznych scen. Russel był diabłem wcielonym, jego obrazoburcze dzieła stały się undergroundową klasyką, a ta opowiadająca o eksperymentowaniu na sobie za pomocą "zakazanych substancji" przez niezbyt zdrowego na umyśle naukowca. 

REQUIEM DLA SNU (2000, reż. Darren Aronofsky)

Chyba najpopularniejsza przypowieść w tym zestawie, budząca skrajne emocje - od totalnego zachwytu i uwielbienia po niesmak i zarzuty o przerost formy nad treścią i bełkot podlany ładną muzyką. Ja jestem za, to dla mnie esencja sztuki filmowej z całym jej dobrodziejstwem, wadami i zaletami. Tony dragów i fantastycznie ilustrujących zażywanie ich teledyskowych scenek, ponury beznadziejny klimat, emocjonalna gra z widzem i drastyczny finał będący kumulacją wszystkiego co dzieje się wcześniej. Ten film to także znakomity dowód na to, że telewizja też może być narkotykiem. 

NAGI LUNCH (1991, reż. David Cronenberg)

Ciężki, pogmatwany, roztrzaskujący na setki kawałków mózg obraz będący adaptacją prozy Burroughsa. Bardzo ważna jest w nim plastyczna słowna narracja i punkt wyjścia fazy - bohater odurza się preparatem do zabijania insektów, a jego maszyna do pisania przybiera kształt wielkiego karalucha. A to dopiero początek tej upiornej historii...

MY, DZIECI Z DWORCA ZOO (1981, Uli Edel)

I kolejna adaptacja powieści, tym razem dość ważny moralitet opowiadający o tym jak to się młodzież stacza. I nawet David Bowie jest. I szkoda tych dzieciaków i że nie można im pomóc. Ważna przestroga, jeszcze z czasów istnienia RFN-u. Czy jako adaptacja książki się sprawdza, cóż zdania są podzielone, jako film sam w sobie - zdecydowanie warto. 

FILTH (2013, reż. Jon S. Baird)

Szybki przeskok do współczesności, a tam czeka już na nas dynamiczna historia utrzymana w lekko podobnym do "Trainspottingu" nastroju. Mamy więc Jamesa McAvoya jako policjanta uzależnionego od dragów, który chce awansować i odzyskać rodzinę. Czy dragi mu w tym pomogą? Cóż.. domyślcie się sami. 

WILK Z WALL STREET (2013, reż. Martin Scorsese)

Wielki sukces kasowy Scorsese i wielka przegrana Leo w wyścigu po Oscara. Tutaj dragi napędzają każdy dzień, są niczym Tik Taki odświeżające myślenie. Można je wciągać z pośladków prostytutek, łykać w miejscach publicznych i dostawać szału na punkcie ich braku. Fajna jedna z końcowych scen. Jeśli tonąć to tylko na haju. 

NARKOTYKOWY KOWBOJ (1989, reż. Gus Van Sant)

Gus od zawsze robił dość hermetyczne filmy, które stawały się w pewnych kręgach kultowe. Historia narkotykowego kowboja jest u nas dość słabo znana, a poznania warta, raz, że Matt Dillon udowadnia, że grać potrafi, dwa to po prostu znakomita historia, nie tyle o ćpaniu samym w sobie co o jego smutnych konsekwencjach. Wiadomo, że zabawa kończy się tam gdzie pojawia się trup... 

BLOW (2001, reż. Ted Demme) 

Żeby się wzbogacić robi się różne rzeczy, na przykład sprzedaje dragi na skalę masową. Tak też postanowił uczynić bohater działa "Blow", które jest biografią George'a Junga, który swego czasu się dorobił niezłej fortuny na tym biznesie. Oczywiście wszystko działa zazwyczaj na zasadzie zbrodni i kary, nie mogło być inaczej i tym razem. Świetne role Deppa i Cruz. 

P.S.W drugiej części między innymi: Człowiek z blizną, Easy Rider i Super zioło. 

1 komentarz:

  1. Hunter Thompson był prawdziwym mistrzem dziennikarstwa, pisarzem doskonałym, prawdziwym świrem "Boski prototyp. Mutant, który nie wszedł do masowej produkcji".
    Warto zajrzeć do książki, przeczytać Strach i odrazę w Las Vegas. Wiem że odnosisz się głównie do filmu, dlatego polecam również obejrzeć "Dziennikarza na kwasie", jest on w całości na YT.

    No i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń