Dość długo czekałem na odpowiedzi od Pauliny. Podróżowała, chorowała i rzecz jasna zajmowała się swoim blogiem i rodziną. Nadszedł jednak dzień, w którym pojawiły się bardzo wyczerpujące odpowiedzi autorki blogu From Movie To The Kitchen i książki "Kuchnia Filmowa". Bardzo się cieszę, że w końcu możecie naszą korespondencję przeczytać! Paulina to pełna pozytywnej energii kobieta o sprecyzowanych pasjach i osiągająca stopniowo swoje zamierzone cele. Zapraszam do czytania wywiadu i odwiedzania From Movie To The Kitchen! /D. D. M.
Witaj Paulino! Na początku chciałbym Cię zapytać jaka była pierwsza potrawa jaką ugotowałaś pod wpływem obejrzanego filmu?
Witaj Paulino! Na początku chciałbym Cię zapytać jaka była pierwsza potrawa jaką ugotowałaś pod wpływem obejrzanego filmu?
Pierwsza filmowa potrawa, którą zrobiłam to była niebieska zupa porowa z filmu "Dziennik Bridget Jones". Za to moje pierwsze spotkanie z filmowym jedzeniem miało miejsce dużo dużo wcześniej. Gdy miałam 7 czy 8 lat, moja mama zabrała mnie do kina na film "Czy to Ty, czy to ja". W tym filmie jest scena, w której dzieciaki jedzą na obozowej stołówce wielkie bułki z mięsnym farszem. Te bułki i ich nazwa - "Jaś flejtuch" tak nam się spodobały, że moja mama postanowiła przygotować takie w domu. To było pierwsze spotkanie z filmową potrawą. Zapewne nie myślałam wtedy o tym, że założę takiego bloga, nawet nie jestem pewna czy już wtedy miałam komputer, ale to może być dowód na to, że moje przeznaczenie było zapisane już gdzieś dawno temu ;)
Przepis na "Jasia flejtucha" zajdziecie tutaj:
A jaki film zrył Twoją główkę zbyt mocno kiedy byłaś dzieckiem? I dlaczego?
Dobre pytanie... Jako dziecko uwielbiałam horrory. Pochłaniałam ich mnóstwo. Jako dziesięciolatka znałam na pamięć wszystkie części "Koszmaru z ulicy Wiązów". Poza filmami uwielbiałam też czytać książki. W dzieciństwie w mojej czołówce ulubionych autorów występowali G. Masterton, D. Koontz i oczywiście S. King. Żeby nie było, że interesowały mnie tylko rzeczy, które tak naprawdę dzieci nie powinny interesować, to muszę dodać, że jedną z moich ulubionych książek dzieciństwa była też "Polyanna". Poza tym chcąc nie chcąc oglądałam razem z tatą sporo filmów science-fiction. Zawsze trochę kręciły mnie wszystkie filmy, które przedstawiają inną, przerysowaną rzeczywistość. Duchy, mordercy, potwory, UFO i te sprawy. Nie wiem, który film zrył moją banię najbardziej, chyba oglądałam ich zbyt wiele.
Przy okazji tego "rycia bani" przypomniała mi się jedna książka, której niestety tytułu nie pamiętam (ale może Czytelnicy FKRBZM pomogą w tej kwestii?). Był to oczywiście jeden z horrorów, lub thrillerów. Pamiętam jeden fragment, prawie kulinarny... Psychopatyczny morderca porywał osoby i próbował przełamywać ich bariery. I tak pewnego dnia porwał dziewczynę (wegetariankę) i zamknął ją w pokoju z kawałkiem surowego mięsa. Cel był taki, aby zagłodzić ją do tego stopnia, że w końcu przełamie się i zje mięso. Efekt był taki, że gdy te mięso już totalnie zgniło, miało w sobie różne larwy i robaki ta dziewczyna tak wygłodzona rzuciła się nie i je zjadła. Chyba był tam też motyw mężczyzny, który bał się klaunów, ale pamiętam to jak przez mgłę... No i tak, to trochę zryło mi banię…
Od najmłodszych lat Paulina jest fanką tego pana.
Skąd pomysł na połączenie świata kuchni i filmu? Jak narodziło się From Movie To The Kitchen? I dlaczego ochrzciłaś bloga po angielsku? „Od filmu do kuchni” nie brzmiało zbyt dobrze?
Akurat jeśli chodzi o nazwę bloga to popełniłam wszystkie możliwe błędy. Nazwa jest za długa, angielska, nie specjalnie łatwa do wymówienia i trudna do zapamiętania. Gdy ją wymyślałam nie zastanawiałam się szczerze mówiąc nad tym jak będzie odbierana, a teraz żałuję, że jednak nad tym nie posiedziałam i nie wymyśliłam czegoś krótszego, polskiego i lepszego. Co do samego połączenia jedzenia i filmów to myślę, że poprzednie pytania wyjaśniają trochę istotę tego połączenia.
Potrafiłabyś wymienić od pięciu do dziesięciu swoich ulubionych filmów wszech czasów? Nie muszą być rzecz jasna związane z gotowaniem.
Najcięższe pytanie na jakie zdarza mi się odpowiadać to ulubione filmy, oraz ulubione potrawy - choć z tymi drugimi jest mi trochę łatwiej. Postaram się jednak wybrać choć kilka i uzasadnić wybór.
Bardzo często wiążę potrawy, miejsca, zapachy i widoki z ludźmi i wydarzeniami. Podobnie jest z filmami. Dlatego też wśród moich filmów wszech czasów muszą znaleźć się Gwiezdne wojny - na jednej z części byłam z tatą w kinie, poza tym Gwiezdne wojny to taki klasyk że to chyba nie wymaga uzasadnienia, następnie Sok z żuka i Duża ryba Tima Burtona, bo po prostu uwielbiam każdy jego film za cudownie nierzeczywiste wizje. Dalej będzie Carrie, Sklepik z marzeniami, Stukostrachy - z uwielbienia do S. Kinga i dlatego, że bardzo lubię te starsze ekranizacje jego książek. W tym momencie zaczęło się robić niebezpiecznie, bo nagle przyszło mi do głowy tyle filmów, że już nie wiem które wymienić, żeby było ich max 10. Dodam jeszcze tylko, że miasteczko Twin Peaks od dzieciństwa siedzi mi w głowie, a mój ulubiony, najukochańszy film animowany to Piękna i Bestia.
Sok z żuka - smaczny i zdrowy od 1988 roku.
Jakie są najdziwniejsze filmy, w których istotną rolę odgrywa jedzenie, jakie kiedykolwiek oglądałaś?
Jest taki jeden... Pewnie go znasz, bo jest zryty na maksa. Azjatycki film "Dumplings", czy w oryginalnym tytule "Gaau ji". Krótko mówiąc jest to film, o tym jak pewna aktorka chcąc pozostać piękna i młoda zjada pierożki z ludzkimi płodami. Dość osobliwe, prawda? Jeszcze jeden dziwny i z wątkiem jedzenia to "Wielkie żarcie", o próbie samobójstwa z przejedzenia. Szczerze mówiąc wolę te bardziej apetyczne filmy.
Zdarza mi się tworzyć zestawienia najobrzydliwszych filmów ever. Oglądałaś jakieś „arcydzieła” od których odechciewało Ci się gotować i jeść?
Niewiele filmów mnie obrzydza, ale do jedzenia czy gotowania w trakcie oglądania szczerze nie polecam "Ludzkiej stonogi", "Salo, czyli 120 dni sodomy", ani "Martwicy mózgu" . Ogólnie nie lubię jeść oglądając, szczególnie gdy pojawiają się sceny morderstwa, krew i wnętrzności... Ale to chyba dość naturalny odruch ;)
"Nie polecam przy jedzeniu - Paulina Wnuk" - tak mogłoby brzmieć hasło reklamowe "Martwicy mózgu"
Przyjmijmy, że masz możliwość spotkania się na kolacji lub kawie z jednym konkretnym reżyserem, aktorem i aktorką. Jakie to będą osoby i dlaczego?
Z reżyserów na pewno wybrałabym Tima Burtona, bo patrząc na jego twórczość wydaje się być absolutnie pokręcony, a ja uwielbiam takich ludzi. Aktor, do którego chętnie poszłabym na kolację to Mads Mikkelsen - tu uzasadnieniem będzie zachwyt nad serialem Hannibal, a raczej ilością prze-eleganckich potraw, które tam występują. Z aktorek wybrałabym Jennifer Lawrence, bo wydaje się być sympatyczną babką, taką przed którą nie czułabym się skrępowana, bo jest super gwiazdą z kinowego ekranu.
Paulina zjadła by kolację z Madsem Mikkelsenem. Ale z Madsem, nie z Hannibalem, z nim mogłaby być jej ostatnią.
Kiedy nastąpił największy przełom na Twojej stronie? Jeszcze przed udziałem w konkursie na Blog Roku i wydaniu książki, czy dopiero potem?
Przełom nastąpił w okolicach konkursu na Blog Roku. Wcześniej miałam trochę wątpliwości czy aby dalej prowadzić blog, ale w styczniu ubiegłego roku pomyślałam, że jeszcze dam sobie szansę i zobaczymy co się stanie. No i stało się - pod koniec lutego zdobyłam tytuł Bloga Roku i poczułam wiatr w żaglach.
Powróćmy na chwilę do momentu, w którym Cię wyczytali jako zwyciężczynię w blogowym konkursie. Co wtedy poczułaś? Byłaś totalnie zaskoczona, czy gdzieś w głębi siebie byłaś pewna, że wygrasz?
Byłam totalnie zaskoczona i zszokowana. Wielokrotnie powtarzałam i powtarzam każdemu kto mnie o to pyta, że nie spodziewałam się tego zupełnie. Nie miałam w sobie tyle wiary, ani pewności, żeby wierzyć że mogę zdobyć główną nagrodę. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Nie ma co ukrywać, był to dla mnie zapalnik.
W tym roku natomiast zasiadłaś w jury konkursu. Rozumiem, że organizatorzy Ci to zaproponowali?
Tak, w tym roku dostałam zaproszenie od organizatorów konkursu, aby zasiąść w jury w kategorii Blog Blogerów. Razem z Maciejem z bloga Zuch rysuje oraz Kasią i Marcinem z bloga Paczki w podróży. Było to świetne i równie emocjonujące przeżycie spojrzeć na to z drugiej strony. Z wypiekami na twarzy patrzyłam na wszystkich tegorocznych zwycięzców. Myślałam o tym jak fajnie muszą się czuć, bo taka nagroda naprawdę daje. Nie mam na myśli tu materialnych dóbr, ale raczej tych emocjonalnych. Jest to świetny kop motywacyjny, aby jeszcze bardziej ruszyć do przodu.
Przygotowanie jakiej potrawy filmowej było dla Ciebie najłatwiejsze a jakiej najtrudniejsze?
Kiedyś ogromną trudność sprawiło mi przygotowanie bezy z filmu "Tost, historia chłopięcego głodu". Zupełnie mi nie wychodziła. Mam nawet gdzieś ukryte na kompie zdjęcia z pierwszych prób i cały czas jestem w szoku jak mogłam stworzyć takie poczwary. Po tym jak zrobiłam kilka prób, oraz poczytałam wskazówki teraz nie sprawia mi to większego problemy. Gotuję bardzo dużo więc wiele już potrafię, ale też cały czas się uczę. Biorę udział w różnych warsztatach kulinarnych, bo trendy w kuchni cały czas się zmieniając, a ja lubię być na bieżąco. Nijak się to ma oczywiście do filmowego gotowanie, bo tu akurat mamy różnorodność, ale też pewne wzorce. Zauważyłam, że w filmach jest najwięcej potraw z makaronem, najczęściej spaghetti. Nie wiem czy to dlatego, że jest to bardzo prosta w przyrządzeniu potrawa, czy reżyserzy tak bardzo lubią makarony.
Metodą prób i błędów czyli "Co to za szajs?"
Nie było łatwo, ale kiedy już wyszło to... no szamałbym.
Zakładam, że gotujesz bardzo często i codziennie. Kiedy więc masz czas na oglądanie filmów, seriali w jaki sposób czerpiesz inspiracje? Spisujesz potrawy jakie pojawiają się w filmie? W jaki sposób rozgryzasz to jakie składniki się w nich pojawiają?
Najczęściej oglądam wieczorami i w nocy, ale to wszystko zależy od tego co oglądam. Jeśli chodzi o filmy animowane to oczywiście oglądam je tylko w towarzystwie mojego synka Tymka, ale filmy, które niekoniecznie może oglądać pięciolatek pozostawiam sobie do oglądania wieczorem. Często zarywam noce oglądając seriale, to zły zwyczaj od którego staram się powoli odchodzić, choć słabo mi to wychodzi. Co do potraw filmowych i serialowych to wygląda to po prostu w ten sposób, że gdy widzę scenę z jedzeniem to pauzuję, robię screen i zapisuje co to jest, lub co przypomina. Czasami gdy oglądam filmy w języku, którego totalnie nie znam (np. hiszpański albo chiński) to jest o wiele trudniej wsłuchać się w to czy bohaterowie wspominają o potrawie, wymieniają jej nazwę itd. Często lektor, czy napisy pomijają niektóre rzeczy. Gorzej jest w kinie, gdy w ciemnościach próbuję zanotować to co zobaczyłam, ale jednak jakoś zawsze mi się to udaje.
Moim wielkim marzeniem jest wydanie książki o porytych filmach. Jak wyglądał proces tworzenia Twojego dzieła? Długo Ci zajęło napisanie jej i generalnie sprawienie by ukazała się na rynku?
Książka jest w połowie tym co znajduje się na blogu, więc sam proces tworzenia nie trwał długo. Więcej czasu zajmują korekty, poprawki, wszystkie techniczne sprawy, projekt graficzny itd. Prace nad książką zaczęłam mniej więcej w połowie kwietnia, a premiera książki była pod koniec września, więc można powiedzieć że zajęło to mniej więcej pół roku. Dostałam propozycję wydania książki od Wydawnictwa i właściwie nawet się nie wahałam. To było spełnienie jednego z moich marzeń. Praca nad książką była bardzo przyjemna, bo z mojej strony było to głównie gotowanie, zrobienie zdjęć potraw, napisanie przepisów, oraz reszty treści, które chciałam w niej umieścić. Dużo pracy wykonuje Wydawnictwo i na tym etapie naszej współpracy byłam bardzo zadowolona. Na początku trochę się przeraziłam, bo przecież wydanie książki to poważne przedsięwzięcie, ale okazało się, że za tym wszystkim stoją cudowni ludzie i była to po prostu czysta przyjemność.
Masz wgląd do jakichś statystyk jak się sprzedaje „Kuchnia filmowa”. Nie bardzo wiem czy mogę o to zapytać, ale zaryzykuję – blog jest Twoim jedynym i stałym źródłem utrzymania?
Nie wiem do czego miałabym porównać sprzedaż Kuchni filmowej bo nie orientuję się w jakich nakładach sprzedają się inne książki kulinarne, ale ja jestem zadowolona, książka była bestsellerem Empiku, oraz sklepu internetowego Merlin.pl i tyle chyba mogę na ten temat powiedzieć. Książka została przyjęta bardzo dobrze, spodobała się Czytelnikom, więc dla mnie to jest największa satysfakcja. Jeżeli chodzi o blog i zarobki to tak, blogowanie i moje zajęcia, które częściowo wiążą się z blogiem i kulinariami na razie przynosi mi dochód i są moim źródłem utrzymania. Robię to co kocham, mogę się poświęcić temu w 100% bo nie zajmuje się niczym innym. 1,5 roku temu pracowałam na cały etat i ciężko było mi pogodzić dom, rodzinę, pracę i blogowanie. Teraz nie muszę stawiać sobie żadnych ograniczeń.
W moim życiu bardzo ważną rolę dogrywa muzyka. Słuchasz jej podczas gotowania? Jakiej muzyki w ogóle słuchasz najczęściej i jacy wykonawcy Cię kręcą?
Bardzo lubię muzykę i są to różne gatunki. Czasami coś ostrzejszego, a czasami są to wolne, typowo „smutne piosenki”. Mam swoją playlistę o osobliwej nazwie „rzygi na doła”, na szczęście nie włączam jej zbyt często ;) Ostatnio zapętliła mi się ścieżka dźwiękowa z filmu „Królowa Potępionych”. To film, który namiętnie oglądałam będąc w gimnazjum (tak jak i inne filmy o wampirach). Jest trochę muzyki, której mogłabym słuchać na okrągło, ale są to raczej pojedyncze kawałki, a nie wykonawcy. Jak mi się coś spodoba to mogę wałkować godzinami. I gatunek muzyki też jest raczej odpowiedni do mojego nastroju. Czasami mam ochotę słuchać Massive Attack, niekiedy na mojej playliście króluje Korn, a innym razem słucham muzyki filmowej. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Backstreet boys, czy N’sync, bo też się zdarza ich słuchać, ale bardziej na imprezach ;)
Paulina tak jak ja bardzo lubi grupę Korn. Kto by pomyślał!
Fani często sugerują przepisy? Zdarza Ci się zrobić coś specjalnie dla nich? Podsyłają potem swoje dania zrobione na podstawie Twojej książki lub wpisów na blogu?
Dostaję sporo wiadomości i komentarzy z prośbami odnośnie przepisów. Zawsze bardzo chętnie je wykonuję, bo jest to niezwykle miłe, że ktoś chce zobaczyć na moim blogu wpis dotyczący filmu i potrawy, która wpadła mu w oko. Myślę sobie wtedy, że to przecież prosta sprawa ugotować coś filmowego i może to robić każdy, ale jak ktoś piszę do mnie z taką prośbą to czuję, że jestem dla moich Czytelników ważna. Mam też duży zbiór zdjęć potraw wykonanych z moich przepisów. To bardzo rozczula i powoduje moje wzruszenie. Takie wiadomości ogromnie motywują, przede wszystkim wtedy, gdy komuś smakuje coś co przygotował. Zdarzają się też wiadomości odwrotne – komuś nie udało się ugotować czegoś z mojego przepisu, efekt był nie taki jak powinien, albo smak komuś nie odpowiadał. Nie mam nic przeciwko konstruktywnej krytyce, a zazwyczaj w takiej sytuacji po prostu próbujemy dojść do tego co mogło spowodować kiepski efekt. Nigdy jeszcze nie dostałam wiadomości typu: „ Nie udało mi się, jesteś do dupy, a Twoje przepisy są kiepskie”.
Skoro już ze sobą korespondujemy to pomyślałem, że może fajnie by było byś zrobiła z myślą o mojej stronie... hmmm... na przykład ciasteczka w kształcie maski Franka, chłopca królika z „Donniego Darko”, taki specjalny przepis dla fanów FKRBZM. Co Ty na to?
Bardzo chętnie, "Donnie Darko" to też film, który bardzo lubię i z przyjemnością upiekę takie ciasteczka. Właśnie wracając do muzyki to Donnie Darko ma bardzo ciekawy soundtrack, a cała historia była dla mnie po pierwszym obejrzeniu filmu jeszcze ciut skomplikowana. Na pewno jest to niebanalny film i przygotowanie takich ciasteczek to będzie dla mnie przyjemność.
Ciasteczka w kształcie maski Franka z "Donniego Darko" mogą okazać się niezłym hitem!
Powiedz mi jeszcze czym się zajmujesz kiedy masz czas wolny od blogowania, gotowania i oglądania filmów?
W wolnych chwilach po prostu podbijam świat. Spędzam dużo czasu z moim synkiem, który jest jednocześnie moim największym kuchennym pomocnikiem. W tym roku obiecałam sobie, że będę zwiedzać i podróżować jak najwięcej, więc to także wprowadzam powoli w życie. Czytam sporo książek, biorę udział w kulinarnych warsztatach, pracuję nad kilkoma około-blogowymi projektami. Gdy chcę odetchnąć to jadę na plażę, albo do lasu. To są moje energetyczne miejsca.
Książka wydana, blog kręci się jak należy i zbiera nowych fanów. Jakieś konkretne plany i cele na przyszłość? Czego mogę się spodziewać na From Movie To The Kitchen w najbliższych miesiącach?
Plany, plany… Nigdy nie byłam zbyt dobra w planowaniu. Zawsze żyję momentami i robię wszystko na ostatnią chwilę. Nie jestem poukładaną osobą, nigdy nie wiem co przyniesie mi kolejny dzień. Żyję z dnia na dzień, ale szczerze mówiąc dobrze mi z tym. Myślę, że na pewno jeszcze zaskoczę czymś nowym w kwestii blogowania i gotowania, ale za wcześnie, żeby o tym mówić :)
Dziękuję ślicznie za udzielenie wywiadu, ostatnie słowa należą do Ciebie :)
Bardzo dziękuję za przeprowadzenie tego wywiadu. Odpowiadanie na Twoje pytania to była przyjemność. Tymczasem uciekam do kuchni piec obiecane ciasteczka ;)
From Movie To The Kitchen znajdziecie pod:
http://www.frommovietothekitchen.pl
From Movie To The Kitchen na FB:
https://www.facebook.com/frommovietothekitchen?fref=ts
From Movie To The Kitchen znajdziecie pod:
http://www.frommovietothekitchen.pl
From Movie To The Kitchen na FB:
https://www.facebook.com/frommovietothekitchen?fref=ts
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz