SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

czwartek, 24 października 2013

Halloweenowe odliczanie: #07 - ZOMBIE na dużym i małym ekranie.

Moi drodzy nowy cykl z okazji nadchodzącego wielkimi krokami Halloween! Z tej okazji postawiłem sobie następujące zadanie: od dziś do 31 października codziennie będzie się ukazywać jeden tematyczny artykuł. Dzisiejszy będzie poświęcony żywemu truposzowi, który obecnie przeżywa renesans na dużym i małym ekranie. Każdym artykułem postaram się pokazać wzloty i upadki danego bohatera zbiorowego. Życzę udanej lektury!

Pierwsze podrygi żywego trupa

Rok 1932 należy uznać za narodziny ekranowego żywego trupa. Wskrzesił go Victor Harpelin w klasycznym już tytule Białe Zombie ("White Zombie"). Tytuł ten posłużył jako nazwa dla legendy industrialu White Zombie, w której za mikrofonem meldował się wokalista, kompozytor, twórca komiksów i reżyser filmów o trupiej tematyce Rob Zombie. Na ekranie charyzmatyczny Bela Lugosi i truposze mało jeszcze przypominające obecne wcielenie mózgojada. Kolejny rozkładający się eksperyment z trupem ten sam twórca podejmuje w roku 1936 w Revolt of the Zombies



Temat zamiera do roku 1943, wtedy to pod dowództwem Jacquesa Tourneur powstaje bardzo klimatyczny Wędrowałem z zombie (I Walked With Zombie), w którym mamy afroamerykańskiego truposza w jednej z głównych ról. Filmy te miały to do siebie, że nie były bardzo krwawe a zombie miały służyć ludziom jako bezmyślni niewolnicy. Jak widać szybko doszło do buntu i odwrócenia ról bo już w 1966 roku to ludzie mieli spieprzać przed szwendaczami. Schemat odwrócił Jonh Gilling w Pladze Żywych Trupów (The Plague Of Living Dead). I tak oto po tym nieco koślawym wstępie możemy przejść do dzieł, które zakorzeniły się globalnie w świadomości przeciętnego zjadacza chleba. 

Drzwiami i oknami - zombie wbija na salony

George A. Romero - podziękujcie temu panu, gdyż to jego geniusz wywindował wyjące i potykające się o własne nogi stwory. W 1968 na ekrany wchodzi Noc żywych trupów (Night of The Living Dead), który jest kanonem tego gatunku i wzorem dla wielu niedoścignionym jeśli chodzi o klimat. Zombiaki są tu zimne, apokalipsa zaserwowana w niespiesznym tempie a cała nadzieja umiera na końcu... Wielki sukces tego tytułu sprawił, że Romero zawirusowany własnym pomysłem powołał do życia kolejne części sagi: Świt żywych trupów, Dzień żywych trupów, Ziemia żywych trupów, Diary of the Dead: Kroniki żywych trupów i Survival of the Dead. Ostatni z tytułów powstał w roku 2009. Warto jeszcze wspomnieć o Koszmarnych opowieściach, nowelkach filmowych z roku 1982.


Sukces zombie apokalipsy w wykonaniu Romero podchwycił włoski zwyrol Lucio Fulci, który doprowadził gatunek do ekstremy, za sprawą Zombie pożeracze mięsa z 1979 roku. To bardzo brutalne, krwawe dzieło, pokazujące żywe trupy w stadium zaawansowanego rozkładu, które wyżerają wnętrzności w sposób bezpardonowy. Filmy tego pana był banowane w wielu krajach za zbyt mocne sceny, co wcale nie ostudziło jego zapału w eksplorowaniu tematu. Rok później ukazało się Miasto żywej śmierci, następnie Dom przy cmentarzu, Hotel siedmiu bram czy w końcu Zombie pożeracze mięsa 2 z 1988. Jeśli ktoś zapyta Was o ojca chrzestnego gore, nie wahajcie się i wskażcie jego nazwisko. 


Plaga zaczęła się rozprzestrzeniać a twórcy zaczęli szukać nowych pomysłów na filmy z truposzami w roli głównej. Nie było łatwo ugryźć tematu gdyż klimat zgarnął Romero a brutalność Fulci. Trzeba było uderzyć z innej flanki, bo temat zaczął się rozkładać. Na szczęście gatunek dostąpił reanimacji z różnych źródeł i mieszaniem konwencji. 

Łamanie trupa, czyli innowacje w konwencji (i nie tylko)

A teraz słów kilka o filmach, które ukazały żywego trupa w innym świetle. Zacznę od Reanimatora Stuarta Gordona, który to pokazał, że trup nie musi się rozkładać, ba, może myśleć, mówić i chcieć zemsty. Lekko komediowa konwencja nie zdusiła jednak głównego przesłania - boimy się śmierci i chcemy ją pokonać za wszelką cenę. Było to w roku 1985. Nieco inną cegiełkę 4 lata wcześniej dorzucił Sam Raimi swoim Martwym złem gdzie demony opanowywały bohaterów i przemieniały w coś ala żywe trupy. Kiedy je opuszczały znów stawali się ludźmi co sprawiało pozostałym moralne rozterki. A w 1992 temat jęczybuły obśmiał w swojej kultowej Martwicy Mózgu Peter Jackson. Pokazał, że zombiaki mogą się całować, jeść normalny posiłek nawet jeśli ich głowa wisi na włosku i kopulować ze sobą. A dziecko zombie jest jedną z najbardziej uroczych postaci z tego światka. Tych trzech reżyserów połączyła bardzo ciekawa wizja - okazało się bowiem, że pachnący rozkładem obrzydliwiec chcący zjeść twój mózg może być zabawny. Szczególnie widać to w drugiej odsłonie Martwego zła z kultową sceną walczenia z własną zainfekowaną demonem dłonią. Dziwne, ale ciekawe rzeczy działy się też w Powrocie żywych trupów z 1985 a pięć lat później z udanym skutkiem choć już bez śmiechów - chichów podjął starcie z klasykiem Romero mistrz efektów specjalnych Tom Savini  w Nocy żywych trupów. W ramach ciekawostki, choć wątpię, że są tacy co nie wiedzą - motyw miłości do trupa, tym razem nie żywego podjął w dwóch częściach Jorg Buttgereit, twórca niesławnych Nekromantików i przypada to na rok 1987 i 1991.


Morze trupów - kolejne fale filmów o zombie

To chyba moja ulubiona część tego artykułu bo pokazuje jak bardzo się pozmieniało przez te wszystkie lata. Trup przestał straszyć, ludzie bardziej skupili się na przetrwaniu bohaterów i obstawianiu kto dotrwa do końca. Tu przyda się mała lista moim zdaniem najciekawszych produkcji z różnych zakątków świata. Do każdego choć kilka słów wyjaśnień: 
Honorowo lądują tutaj protoplaści beki z trupów a więc Wieśniaccy zombie - 1987 - USA (Tromaville moi drodzy, czyli znakomity pastisz i cała masa obrzydliwości, kochacie to przecież)
Resident Evil - 2002 - USA (Poczciwy klasyk zmodernizowanego survivalu z seksowną Millą Jovovich na ekranie, do dziś się tym można jarać, choć pewnie dla dzisiejszej gimbazy to słaby staroć. Potem już było tylko gorzej, ale urok pierwszych powiedzmy dwóch części jest niezaprzeczalnych. To już ponad 11 lat!)
28 dni później - 2002 - USA (Jeden z moich ulubionych bo nie dość, że Boyle'a to jeszcze ciekawie pokazana walka jednostki ze stworami  i fantastycznie pokazana pustka po apokalipsie) 


Dom 1000 trupów - 2003 - USA (Rob Zombie składa hołd i stara się przekroczyć granicę makabreski jeszcze bardziej, nie jest to typowy film o truposzach i sporo w nim czarnej komedii z groteskową polewką)
Wysyp żywych trupów - 2004 - Wielka Brytania/Francja (Ej no ale takiego klasyka to ja opisywać nie będę, kto nie zna niech się wstydzi! Shaun mistrz!) 
Noc żywych kretynów - 2004 - Niemcy (Toporna komedia dla mało wymagających odbiorców, tytuł chwytliwy, treść mu odpowiada)
Czarna owca - 2006 - Nowa Zelandia (Petr Jackson byłby dumny, zawirusowane owce wpieprzają kogo się da, czad, abstrakcja i flaki)
Poultrygeist: Noc kurczęcich trucheł - 2006 - USA (Ponownie Troma tyle, że z kurczakami zombie. Ot taki mały paszkwil na KFC)
Fido - 2006 - USA (Subtelne nawiązanie do pierwszych filmów o zombie, kiedy służyć miały jako niewolnicy. Tu zombie noszą kontrolujące je obroże. Do czasu rzecz jasna. Świetna i dziwna komedia). 
Grindhouse: Planet Terror - 2007 - USA (Rodriguez składa hołd kinu klasy Zet. Ze świetnym skutkiem. Muzyka, zdjęcia, efekty specjalne i zabawa konwencją to istne mistrzostwo świata) 
Striptizerki zombie - 2008 - USA (Robert Englund i Jenna Jamson w jednym filmie, bardzo grindhouseowa produkcja dla maniaków cycków i flaków)


Zombieland - 2009 - USA (Hollywoodzka produkcja, która mi się osobiście podobała, świetnie pokazane zasady survivalu i relacje między bohaterami, plus Bill Murray w epizodzie. Miodzio)
Zombie SS aka Dead Snow - 2009 - Norwegia (Grupka turystów znajduje w górach skarby, które należą zombie nazistów, krwawe ale i zabawne, lubię bardzo) 
Deadheads - 2011 - USA (Główny bohater budzi się jako zombiak i przypomina sobie o miłości swojego życia, do której chce wrócić, problem w tym, że ulega powolnemu rozkładowi, potrzebuje krwi i w ogóle)
Exit Humanity - 2011- Kanada (Świetny horror rozgrywający się podczas wojny secesyjnej. Osadzenie apokalipsy zombie w tamtych czasach jest czymś innowacyjnym a sam film ma w sobie sporo moralnej rozkminy w duchu "The Walking Dead"). 
Zombie Ass: The Toilet Of The Dead - 2011 - Japonia (Zombiaki zmieszane z gównem i wyłażące z kibla, totalny odlotowy grindhouse)
Wiecznie żywy - 2013 - USA (Przemyślenia nastolatka zombie, według tego filmu miłość może ożywić nawet żywego trupa)
World War Z - 2013 - USA (Ładnie i przyjemnie z masowym atakiem stworów i Pittem w długich włosach, PG - 13, także rzeźni się nie spodziewajcie)

Dodam jeszcze takie "znakomite pozycje" jak Zombie z Berkeley, Mój chłopak zombie, Atak Zombie, Biwak Zombie, Szkoła Zombie, Gliniarz zombie, Astro zombie, Byłem zombie, Atak uczennic-zombie, Zemsta zombie, Marihuanowe zombie, Zmotoryzowane zombie, Zombie Hamlet, Bio-Zombie... Dobrze, że nie muszę tutaj pisać o muzyce inspirowanej tą tematyką, inaczej zajęłoby mi to drugie tyle miejsca. Pora więc na ostatni, telewizyjny akt trupa. 

Trup telewizyjny - zombie na małym ekranie

Tu będzie w miarę krótko bo to nie jest zbyt mocno eksploatowany temat. Na pewno warto zwrócić uwagę na W domu zombie (Dead Set) pięcioodcinkowa produkcja o uczestnikach "Big Brothera", których dom opanowują żywe trupy. Z klasą zrobione i z polotem, i bez taryfy ulgowej. Trudno nie wspomnieć o japońskim anime Gakuen Mokushiroku: High School of the Dead z 2010 w którym seksowne uczennice wywijają rozmaitą bronią by pozbyć się zainfekowanych. No i na finał moich zmagań z tematem - The Walking Dead. Świetny serial, choć momentami nierówny (drugi sezon lekko przynudzał) na podstawie zacnego komiksu. Czwarty sezon ładnie się rozpoczął i nie mam bladego pojęcia co może się dalej stać, bo scenarzyści komiksu się nie trzymają i pokazują własną wersję wydarzeń. Czekam na powrót gubernatora a w ramach odmóżdżenia Was po tym artykule proponuję coś takiego! 


Dzięki, wszystkim, którzy dotarli do końca. Jutro kolejny artykuł, który będzie poświęcony... no właśnie. To się jeszcze okaże! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz