SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

środa, 18 lutego 2015

ZRYTE RECENZJE VOL.14: Odcięte głowy trzymane w lodówce, czyli o filmie "Głosy" słów kilka.

Przyznam, że nie spodziewałem się, że ten dzień nastąpi tak szybko. Oto przychodzi mi zrecenzować Wam pierwszy w pełni patronowany przez blog Filmy, Które Ryją Banie Zbyt Mocno film "Głosy" (premiera już 27.02!), którego polskim dystrybutorem jest Rebel Rebel (mają na swoim koncie promocję zeszłorocznego "Gościa", "Łowcy trolli"  i kultowej "Morderczej opony"). Oni zaufali mi, ja zaufałem im i tym samym na plakacie pojawiło się logo jakże lubianej przez Was strony. Pierwsze sygnały na temat tego dzieła napawały mnie ciekawością ale i nieufnością - Ryan Reynolds nie jawił mi się nigdy jako wielce wszechstronny aktor, Gemma Arterton i Anna Kendrick wciąż wrabiają sobie pozycję w światku filmowym i pojawiają się nie zawsze w produkcjach wysokich lotów, najbardziej przemówiła do mnie postać reżyserki Marjane Satrapi, która dała światu znakomite "Persepolis" i "Kurczaka ze śliwkami". Jak się okazało po seansie Rebel Rebel idealnie trafiło w mój gust, a film przy odpowiednim nastawieniu nie dość, że może zryć banię to jeszcze zmusić do solidnej refleksji. Jakiej? Cóż, pozostaje Wam się wgryźć w dalszą część tekstu. 

Bardzo lubię Jerry'ego. Mam z nim tylko jeden problem - jest mordercą i schizofrenikiem.

Zacznę może od tego, że nie jest to taka komedia za jaką podaje ją trailer. Nie będziecie wybuchać dzikimi salwami śmiechu chyba, że jesteście zwyrolami i pociąga Was czarny humor. "Głosy" to taki misz masz thrilleru, dramatu psychologicznego i smoliście czarnego humoru. Bohater grany przez Reynoldsa, Jerry jest osobnikiem o pogodnym usposobieniu, przyjaznym i schludnie wyglądającym, którego jedynym mankamentem jest... bardzo głęboka schizofrenia. Mężczyzna rozmawia ze swoimi zwierzętami, psem i kotem, które umownie reprezentują jego dwie strony osobowości. Psisko jest głosem rozsądku i pocieszenia, kot namawia do złego i z różnym skutkiem próbuje uciszyć pozytywną stronę bohatera. Problem w tym, że to wszystko dzieje się w głowie bohatera. Podkreśla to świetna robota dubbingowa jaką odwalił aktor podkładając głos pod obie futerkowe "postacie". Konflikt wewnętrzny bohatera skutecznie przeszkadza mu w uwodzeniu kobiet, które widzą w nim i tak jedynie ciamajdowatego, miłego chłopaka (a jak wiadomo "miły chłopak" rymuje się z "friendzone"). Koleżanka z pracy Jerry'ego, dość wyniosła i świadoma swojej atrakcyjności Fiona nie wstydzi się go w pewnym stopniu wykorzystywać, a ten wmawia sobie, że jest w nim zakochana. Doprowadza to bardzo niefortunnej sytuacji: Fiona (Arterton) podczas deszczowego wieczoru daje się odwieść Jerry'emu do domu, nie docierają jednak na miejsce, dochodzi do wypadku, dziewczyna panikuje i zaczyna uciekać, nasz bohater rusza za nią w pogoń i przypadkowo nadziewa na swój nóż. To wszystko można zobaczyć w trailerze, Jerry postanawia pozbyć się śladów wypadku i rozczłonkowuje dziewczynę, a jej głowę przechowuje w lodówce. Schody zaczynają się w momencie, gdy rozgadana głowa Fiony zaczyna domagać się koleżanki. Tak, moi drodzy, rozwarstwienie psychiki Jerry'ego pogłębia się i zaczyna mu się zdawać, że głowa jego ofiary do niego przemawia. A tak naprawdę to jego morderczy tkwiący w nim od dawna instynkt zaczyna prowokować go do kolejnej zbrodni. Nie wspomniałem Wam bowiem o najważniejszym. Świat Jerry;ego wygląda tak tylko dlatego, że ten nie bierze pigułek przepisanych przez panią psychiatrę. Kiedy zaczyna je zażywać głosy znikają, a w ich miejscu pojawia się coś czego Jerry szczerze nienawidzi - samotność. A do tego świat zaczyna być takim jaki jest naprawdę: dom bohatera jest tak naprawdę mocno zaniedbany, zakrwawiony od góry do dołu i mało przytulny. Kiedy chłopak odkłada leki to "wszystko wraca do normy" i świat znów jest przyjazny a zwierzaczki rozgadane i urocze. Rzecz jasna zniknięcie lubianej pracownicy nie pozostaje nikomu obojętne, a nasz bohater musi przemyśleć swoje postępowanie, bo oto na horyzoncie pojawia się przesympatyczna Lisa (Kendrick). Czy Jerry stłumi swoje mordercze popędy i wyjaśni znikniecie Fiony? Cóż tego musicie dowiedzieć się sami. 

Pies jako głos rozsądku, kot jako głos destrukcji. Krzywdzący stereotyp pupila? Nie do końca. 

Przyznam, że dawno nie widziałem filmu, który by miał tak zwodzący trailer promocyjny. Może się to odbić na jego interpretacji dwójnasób: obiecano nam komedię, dostaliśmy momentami dość mroczny thriller więc fani zrywania boków i zajadania się popcornem mogą się co najwyżej zadławić ze zdumienia. Natomiast widzowie, którzy lubią dać się zaskoczyć mogą się nagle i trwale w tym tytule zakochać. Pan Reynolds może dzięki tej roli zdobyć nie lada uznanie u tych co to do jego talentu przekonani nie byli. Jest szalony, jest pełen uroku, kurczę no nie sposób go nie polubić. Jeśli w podobnym tonie odda naturę Deadpoola, w którego wkrótce ma się wcielić to będzie baaaaardzo dobrze. Aterton jako gadająca głowa wypada prześwietnie, to głównie dzięki niej czułem ten posmak humorystyczny (poza docinkami zwierzaków, stanowczo najlepszych gadających zwierzaków od dawna) a i kiedy patrzyłem na panią Kendrick to z ulgą odetchnąłem, za parę lat nikt nie będzie pamiętać jej "Zmierzchowego" epizodu. Warto też wspomnieć o wcielającą się panią psychiatrę Jacki Weaver znaną chociażby z "Królestwa zwierząt", która to próbować będzie naprowadzić Jerry'ego na właściwą ścieżkę psychicznego zdrowia. 

Dzieło Satrapi jest jednym wielkim kontrastem: z jednej strony uśmiecha się do nas przyjaźnie oferując wielobarwne krajobrazy, rozgadane zwierzątka i podśpiewującego, przemiłego bohatera, z drugiej strony szczerzy do nas kły psychopatycznego mordercy rozmawiającego z nadgniłą głową swoich ofiar trzymanych w lodówce. Nie jest to jednak podział na świat czarny i biały, nie ma łopatologii i jednoznacznego podpowiadania co jest cacy a co be. Nawet jeśli pies reprezentuje dobro, a kot zło to ich wspólna egzystencja miesza się w umyśle nie tylko Jerry'ego, ale i widza jako coś niebanalnego. Niebanalny i zaskakujący jest też finał opowieści, który w dużej mierze zaważy na waszej ocenie. Moją druga połówkę lekko rozczarował, ja poczułem, że reżyserka postawiła na takie rozwiązanie z premedytacją i jest to jedyna słuszna "kropka nad i". Cieszę się, że miałem możliwość obcowania z tym dziełem na długo przed premierą, Rebel Rebel trafiło po raz kolejny z doborem repertuaru promowanego w naszym kraju. Po dobrym "Gościu", "Głosy" jawią się jako bardzo, bardzo dobre, momentami wręcz rewelacyjne. Dlatego z czystym serduchem stawiam  poniższą notę i liczę na kolejne tak wciągające niezależne produkcje w tym roku! 

9/10

P.S: Jeśli chcesz by FKRBZM patronowało film, którego jesteś dystrybutorem, książkę, którą wydajesz, koncert, który organizujesz, film, który kręcisz, bądź płytę, którą nagrywasz to pisz śmiało na maila fkrbzm@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz