SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

wtorek, 4 listopada 2014

Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie, czyli o czwartym odcinku piątego sezonu "The Walking Dead" słów kilka.

Większość widzów od dłuższego czasu zastanawiała się gdzie podziała się Beth Greene. Pojawiały się drastyczne teorie, w których została spałaszowana przez kanibali mieszkających w Terminus, ewentualnie powoli rozczłonkowywana niczym Bob w ostatnim odcinku. Twórcy przewidzieli jednak dla bohaterki zupełnie inny scenariusz, który tym samym sprawił, że urocza blondyneczka stała się postacią centralną odcinka "Slabtown" (rzekłbym nawet, że Slaptown biorąc pod uwagę jak jest tam traktowana). Beth obudziła się w szpitalu, w którym jest jeden lekarz na krzyż i banda sfiksowanych policjantów z dość niemiłą babą dowodzącą grupą. Rzeczywistość ukazana w świecie TWD ponownie pokazuje nam jak bardzo apokalipsa odczłowiecza jednostkę, jak mocno wysusza z emocji i uczuć. Choć na szczęście nie do końca udaje się popsuć wszystkich. 

Czekałem na jej powrót. Twórcy nie zawiedli oczekiwań związanych z jej postacią.
Beth nie ma lekko. Nie dość, że jej twarzyczkę zdobi sroga rana to jeszcze pani policjantka wyżywa się na niej gdy coś jest nie tak. Szpital ukazany w odcinku to bardzo dziwne miejsce. Poszkodowani są ratowani na siłę, tak by mieć dług wobec stróżów prawa. Ta chora zależność sprowadza się, uwaga, uwaga, do zaspokajania potrzeb panów policjantów tuż pod nosem świadomej wszystkiego pani komendant, którą mam nadzieję szybko coś spałaszuje. Na szczęście Beth umie się w tym ekstremalnym środowisku poradzić, jak widzieliśmy jej spotkanie ze złym gliną zakończyło się dla niego tak jak na to zasłużył. Już pomijam fakt, że na bolesny zgon zasłużył sobie tuż po paskudnej scenie z lizakiem, kiedy dobitnie podkreślono nam, że odwdzięczeniem się za uratowanie może być przymusowa zgoda na seks, to byłem po prostu baaaardzo zadowolony z szybkiego zejścia kolesia, którego imienia nawet nie starałem się zapamiętać. 

Za to postać Noah wydaje się być ciekawa i odstająca od szpitalnej normy. Chce pomóc Beth w ucieczce, bierze winę na siebie gdy dziewczyna podaje niewłaściwy lek pacjentowi, który okazał się być drugim lekarzem (tym samym zagrożeniem dla koleżki w okularkach, który kazał podać dziewczynie zły lek). Niestety podczas ucieczki tylko jemu udaje się przedostać przez kratę. Młoda Greene wciąż jest w poważnych tarapatach, a do tego w ostatnich minutach widzimy, że na blok trafia poturbowana Carol, która przecież jest Terminatorem tego sezonu. Do tego podczas sceny ucieczki wyraźnie widać samochody, które od tak porywają ludzi i sprowadzają do szpitala. Coś tu grubo śmierdzi, najwyraźniej mieszkańcy szpitala chcą stworzyć system oparty o panów i sługów, wmawiając, że szpital jest na tyle otoczony przez zombie, że nie ma z niego ucieczki. Jest duże prawdopodobieństwo, że postacią, która towarzyszyła Darylowi w poprzednim odcinku był właśnie Noah, który przekaże naszym milusińskim co się stało z Carol i Beth. Szkoda, że Maggie nie będzie mieć świadomości, że jej siostra żyje, z drugiej strony zachowuje się jakby zupełnie o niej zapomniała.

Pani policjantka nie należy do najmilszych osób, które przetrwały apokalipsę

Ten odcinek po raz kolejny podkreślił, że "The Walking Dead" to serial przede wszystkim o ludzkich dramatach, o ekstremalnych decyzjach i zachowaniach, o walce o życie. Nie w każdym epizodzie musi być rozpierducha, nie musi być horda nieumarłych, nie o to w tym wszystkim chodzi. Jeśli więc traktować TWD jako opowieść o ludzkich dramatach i psychicznej kondycji  w post-apokaliptycznym świecie to obecnie mamy do czynienia z jednym z najlepszych seriali wszech czasów, przynajmniej moim zdaniem. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Do "przeczytania" za tydzień! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz