SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

wtorek, 22 lipca 2014

Sagala w maszynie zmian czyli WOW, mieliśmy zajefajne dzieciństwo.

Kiedy w 2003 roku ukazała się seria "Magiczne drzewo" w wielu serduchach coś się mogło nostalgicznie zagotować. Fakt, że po roku 2000 powstała seria utrzymana w "polskim" klimacie efektów specjalnych, pełna nienachalnych morałów i rozbudzających wyobraźnię przygód był znamienny. Pewna era polskich seriali dla dzieci skończyła się w latach 90, a "Magiczne drzewo" było jedynie westchnięciem za znakomitymi produkcjami dla najmłodszych, które oglądaliśmy z wypiekami na twarzy przecież nie sto lat wstecz. Problem w tym, że po "Słonecznej włóczni" poczciwe serie ugryzła nowoczesność, dzieciaki zaczynały się już jarać czymś innym. Przed Wami zestawienie seriali, za którymi tęsknimy, które mogą nam się wydawać śmieszne, toporne i banalne, a kiedyś przyprawiały o dreszcz podniecenia. Zapraszam do czytania!

P.S: Jak chcecie śledzić moją "pozafilmową" twórczość to bijajcie pod: 
http://stanleyowy.blogspot.com oraz na fanpage: 

TAJEMNICA SAGALI (1996). Woooooo jaka to była podjarka, jak się każdy odcinek oglądało i czekało się na te tajemnicze moce kamienia. Wspaniała muzyka, świetny opening, Jarpen, który zmieniał się w zwierzęta (animag!) no i każdy odcinek w sumie z innej parafii. Raz było mrocznie, raz zabawnie,  zawsze ciekawie, nie odnotowałem słabego odcinka. Bardzo oryginalna historia, którą chętnie obejrzałbym sobie i dziś. 

GWIEZDNY PIRAT (1998). Dobra. Umówmy się jasno. Czołówka był chujowa. Ale i tak się nią jarałem. Taka przygodówka co to się skarbów szuka i rozwiązuje zagadki i różne pułapki uaktywnia. Bohaterowie na szczęście nie byli jednowymiarowi, fajnie się tych śmiesznych typków oglądało. Trochę tak jakby się oglądało aktorską wersję "Hugo". Jarałem się opór. 

SŁONECZNA WŁÓCZNIA (2000). Tak jak wspomniałem we wstępie był to w sumie ostatni podryg seriali dla dzieciaków, z zielonym kosmitą i koleżką, który grał potem młodego Geralta w "Wiedźminie" (LOL). Nie do końca pamiętam fabułę, ale wiem, że podobało mi się jakoś na równi z Sagalą w sumie. Oczywiście koleś pomalowany na zielono nikogo by już teraz nie ruszył, ale wtedy, 14 lat temu dawało radę obejrzeć bez popity. 

WOW (1993). Latający niebieski stworek. Jaki kraj taki Furby chciałoby się rzecz, ale jak na rocznik 1993 to nie było tak źle, miałem 5 lat więc pamiętam jak przez mgłę, ale dźwięku "WOOOOOW" się nie zapomina. Nawet Czarek Pazura tam grał i była sensacyjna intryga! 

MASZYNA ZMIAN (1995, 1996 - Nowe Przygody). Kolejny klasyk. Pamiętam odcinki z pannami młodymi, z gęsiami i zaglądanie do studni, to jak ta kula się kręciła. To było mega zajebiste. Nic dziwnego, że zdecydowano się na kontynuację w roku 96. A piosenka z openingu... wciąż kilka wersów gdzieś kołacze mi się po głowie. 

TRZY SZALONE ZERA (1999). Kolo z Sagali, kolo z Gwiezdnego Pirata i laska co się zwie Joanna Jabłczyńska, co to ją potem do "Na wspólnej" wzięli. Czyli koleś od rybek, koleś od wynalazków i dziewczynka od sztuczek magicznych. Przyjaźń kiedyś nie szła w parze ze słowem "kucyki". A dlaczego O? Bo dzieciaki miały na imię Olaf, Ola i Oskar. Czyli jak być dzieckiem i nie zwariować wśród dorosłych. Oni to potrafili. 

PRZYJACIEL WESOŁEGO DIABŁA (1988). Ten stwór sprawiał, że co słabsi widzowie mogli mieć koszmary gorsze niż po graniu w Slendera. Co to był za dziwny typo co kiełbasę lubił, Niewiele z tego właściwie pamiętam, na pewno kojarzę z powtórek, ale wiem, że to było dziwne. Diabeł? Wesoły? Piszczałka? Że tego o satanizm nie posądzili? 

DWA ŚWIATY (1995), W KRAINIE WŁADCY SMOKÓW (1997). Kooperacja australisjko-polska. Nawijali wszyscy po angielsku, ale polskich twarzy było tam bezliku. Obie serie obejrzałem z zainteresowaniem, a ta niesamowita zbroja była moim wielkim marzeniem za dzieciaka. No i schwarzcharakter pod postacią Ashki. 

SIEDEM ŻYCZEŃ (1984). Magiczny kot uratowany przez chłopca mający możliwość spełnienia jego siedmiu życzeń? Why not?! Mój kot też jest czarnym diabłem, szkoda, że życzeń nie spełnia, za to robi inne złe rzeczy. Tylko jak wypowiedzieć sensownie życzenie i go nie zmarnować? Czyli z cyklu "uważaj czego sobie życzysz bo możesz to dostać". 

PIERŚCIEŃ I RÓŻA (1986). Rózia! Jej słodka buzia! Kasia Figura taka piękna. Zamachowski taki młody! Cóż to była za wspaniała komediowa baśń. I fantastyczne piosenki. Szkoda, że Jerzy Gruza popełniał potem takie szajszy jak "Gulczas" i "Yyyreek". Tu stanowczo był w formie, fajno, że potem jeszcze "Tygrysy Europy" machnął. 

I to by było na tyle! Dzięki za uwagę, niedługo artykuł o dziwnych polskich animacjach z naszego dzieciństwa! 

2 komentarze:

  1. Jestem po stokroć wdzięczna za Twój wpis! Poważnie. Od kilku dobrych lat usiłuję przypomnieć sobie nazwę polskiego serialu o uroczym, zielonym kosmicie; opowiadam znajomym, rodzinie - nikt nie wie. Natykam się nagle na Twój wpis i voila! Trzeba przyznać, że wszystkie wymienione tu tytuły wywołują u mnie przyjemne ciepło w środku, bo z tymi produkcjami naprawdę miałam świetne dzieciństwo. I myślę, że nie jestem jedyna.

    OdpowiedzUsuń