SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

sobota, 10 maja 2014

PODZIEL SIĘ SWOIM GUSTEM FILMOWYM: Maciek Wojtoń (z blogu ONIRYZMOVIE)

Maniacy, fanatycy, ludzie, którzy spędzają godziny przed małym i dużym ekranem. Tacy są uczestnicy mojej akcji! Widać, że chłoną kino i seriale i uwielbiają o nich pisać. I w opisach Macieja to widać. Gość zna się na rzeczy i jest jej oddany. No ale jak się prowadzi takiego bloga jak Oniryzmovie to się nie dziwię. Jest bardzo solidny i rzeczowy i polecam Wam tam zajrzeć. A kto chce wziąć udział w akcji niech mi podeśle swoją 10 na fkrbzm@gmail.com Zapraszam do czytania! 

Krotko o sobie: Maciek, biolog i w dalszym ciągu student II stopnia biologii środowiska. Fanatyk kina, głównie tego porytego: sf, horror, surreal i niekiedy fantasy. Odnajduję się również w powieściach science fiction końca XX wieku. Od prawie dwóch lat prowadzę bloga OniryzMovie ale ze względu na napięty grafik zajęć pozafilmowych podtrzymuję dyskusje głównie na fanpage’u bloga na Facebooku w towarzystwie nowej osoby na blogu/fanpage’u – Damiana. Piszemy o filmach, serialach i intrygujących sprawach dotyczących kinematografii no i oczywiście oglądamy, dużo oglądamy.




10.THE END OF LOVE (2012, reż. Mark Webber). Widziałem ogrom dramatów tego typu, ale End of Love to autorski Mount Everest Marka Webbera. Genialnie zmontowany i aktorsko szalenie prawdziwy gdyż to prawie dokument o Webberze. Pieprzyć drugoplanowe wstawki Amandy Seyfried i Michaela Cera, ten dramat powala na łopatki. Podobnymi emocjami targały mną tylko dwie produkcje, mianowicie bardzo osobisty film Paddy’ego Considine’a pod tytułem Buty nieboszczyka / Dead Man's Shoes (2004) oraz Restless (2011) z Henrym Hopperem w roli głównej.


9.FILTH (2013, reż. Jon S. Baird). Równie świeży produkt co End of Love ale tym razem to adaptacja powieści Ohyda Irvina Welsha (tak, ten od powieści Ślepe tory na podstawie której nakręcono Trainspotting). Filth to brutalne, wulgarne i szalenie energiczne widowisko, w którym James McAvoy jako Bruce Robertson przechodzi samego siebie. W filmie jest wszystko to co lubię w brytyjskim kinie: brak tabu, genialne zdjęcia i świetnie dopracowana ścieżka dźwiękowa ale bądźmy szczerzy: jak się ma takich aktorów i świetną podstawę w formie Ohydy – film nie mógł się nie udać.


8.ŚCIANA (1982, Alan Parker). Naprawdę muszę tłumaczyć dlaczego ten film jest u mnie w pierwszej dziesiątce? Zwykle nie słucham Pink Floydów, znam może kilkanaście kawałków i większość pochodzi z płyty The Wall. Lata 80’ również nie są moimi latami młodości gdyż, aż tak stary to ja nie jestem i pokolenie buntu nie było potrzebne w moich szczenięcych latach ale The Wall robi wrażenie na wielu frontach. Nie tylko muzycznie czy aktorsko ale w moim odczuciu wizualnie. Cudowna psychodela i atak na percepcję widza. Cudo, po prostu cudo!


7.STRAŻ NOCNA (2004, reż. Timur Bekmambetow).Jedna z najlepszych powieści urban fantasy i jeden z najlepszych, a moim zdaniem – najlepszy rosyjski film fantasy ever. Uwielbiam Siergieja Łukjanienkę, autora cyklu Patrole (pierwsza część to właśnie Nocny patrol, kanwa filmu Straż nocna), a wizja Timura Bekmambetowa jest bardzo dobrą adaptacją. Można się czepiać, że dokonano kilku zmian, inaczej zakręcono losami głównego bohatera ale to fantasy. Genialne efekty na miarę rodzeństwa Wachowskich, świetne aktorstwo: Konstantin Chabienski czy Galina Tyunina, ścieżka dźwiękowa wgniata w fotel, a mroczne, ryjące banie sceny wciągają widza w tą magiczną stronę Moskwy, gdzie nieustannie dochodzi do starć między jasną, a ciemną stroną ludzkości.


6.EXISTENZ (1999, reż. Davin Cronenberg). Tu wystarczy napisać, ze David Cronenberg stworzył Incepcję o wiele bardziej zagmatwaną i o wele bardziej interesującą niż twór Nolana. Jude Law, Ian Holm i Willem Dafoe w filmie science fiction, w którym odnajdziemy motywy biopunku. No i ten organiczny pistolet (to nie spoiler – jest na plakacie).


5.BRAZIL (1985, reż. Terry Gilliam).Rok po Orwellowskim rok 1984 Terry Gilliam (członek Monty Pythona) zaprezentował kosmiczną i surrealistyczną historię właśnie orwellowskiego świata. Jest przewrotnie, brudno i makabrycznie, a to dopiero 10minuta, tak mógłbym polecić tą produkcję chociaż na początek warto ogarnąć Bandytów czasu z 1981 ponieważ tak zaczyna się Gilliamowska trylogia czasu, której uwieńczeniem jest film pod tytułem Przygody barona Munchausena (1988).


4.CUBE (1997, Vincenzo Natali). Tani w produkcji film science fiction, który ryje banie nie tyle swoim klaustrofobicznym klimatem, a mocnymi scenami śmierci i prawdziwym studium psychozy. Kolejna część w reżyserii naszego rodaka Andrzeja Sekuły jest fabularnie o wiele bardziej zagmatwany (dochodzi czwarty wymiar i czysto hipotetyczna bryła o nazwie tesserakt) ale część pierwsza to owoc błyskotliwego umysłu.


 3.TERMINATOR: DZIEŃ SĄDU (1991, reż. James Cameron). Jestem fanatykiem kina science fiction I wychowałem się na tym gatunku z lat 90 I pewnie z tego powodu uważam T2 za dzieło praktycznie doskonałe nie tylko pod względem fabuły (jak na film kina nowej przygody) ale również pod względem efektów specjalnych, wizualnych I montażowych. No i ta muzyka! Najlepsze cechy części pierwszej oraz o wiele więcej kasy na dopracowywanie detali. Uprzedzając pytania: tak, czekam z niecierpliwością na Terminator: Genesis.


2.OBCY - 8 PASAŻER "NOSTROMO" (1979, reż. Ridley Scott). Cała seria jest u mnie na samym początku ale pierwszy Obcy stał się kultowy przez swoją oryginalność i klaustrofobie. Nie trzeba ogromnych pieniędzy aby stworzyć futurystyczny horror osadzony w dalekiej przyszłości gdzieś głęboko w galaktyce. Jako biolog tym bardziej jaram się istotą xenomorfa i całego cyklu życiowego, anatomii i fizjologii to cudo kina i cudo xenobiologii, nie ma równie interesującego kosmity co tytułowy Obcy.


1.MATRIX (1999, reż. Andy Wachowski, Lana Wachowski). Łączący finezję anime nurtu cyberpunku i apokaliptyczne wizje końca świata zapoczątkowane przez A.I. (sztuczną inteligencję) film jest jak dotąd najdoskonalszą produkcją z tego gatunku. Jakby to było takie proste to wiele filmów wcześniej wymyśliło coś na kształt, chociażby Ghost In The Shell, ale tylko Wachowscy wsadzili do tej rolki taśmy więcej niż trzy największe religie świata, kilka różnych nurtów filozofii, dwie największe baśnie przełomu XIX i XX wieku oraz ogrom matematyki, teorii gier i informatyki o jakiej się nikomu wcześniej i później nie śniło. Absurdalna sceneria tuneli pod powierzchnią oraz błędy wygenerowanej "macierzy" w naszych umysłach to tylko naparstek emocji, do których dodajemy świetnie skomponowany soundtrack i animowany prequel pod tytułem Animatrix, wyjaśniający wszelkie pytania odnośnie fabuły filmu.Dzieło nieokiełznane w dalszym ciągu, za każdym razem odnajduję nowe zagadki i nowe odpowiedzi, a tak realna wizja przyszłości albo co gorsza - teraźniejszości może wprawić w zakłopotanie. Matrix jest moim numerem jeden i przed rozpoczęciem seansu powinniście posłuchać jednego z bohaterów filmu: ...zapnij pasy, Dorotko, i pożegnaj się z Kansas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz