Moi drodzy! W poprzednim wydaniu poznaliście filmowy gust Krzyśka z Ponder Times. Odzew był niemały, jak na świeżo rozpoczętą akcję blisko 400 odsłon to całkiem sympatyczny wynik. Tym razem spowiadała się Aneta z blogu "Rock'N'roll w wersji blond" (zaglądam, czytam, polecam), nie dziwi mnie więc, że wybrane przez nią filmy posiadają rewelacyjną ścieżkę dźwiękową. Cieszy mnie, że w akcji biorą dział osoby z pasją i zaangażowaniem tworzące swój mały, własny świat. Jeśli i wy chcecie się pochwalić swoim gustem to podsyłajcie swoje zestawienia pod fkrbzm@gmail.com Razem możemy się inspirować nawzajem!
P.S. Dostałem wczoraj maila od Petera z Vader! Stwierdził, że wywiad jest dość długi i odpowiadanie trochę czasu mu zajmie. Ale jaram się samym faktem, że ma go na uwadze! Oczekujcie! /D. D. M.
Mam na imię Aneta, urodziłam się wraz z pierwszą wiosną III RP. Ironia chciała, że akurat pierwszego maja. Już jako kilkuletni dzieciak siadałam w fotelu z wielkimi słuchawkami na uszach, podczas gdy dokoła mnie walały się pudełka po płytach Pearl Jam, Supertramp, czy The Doors. Takie już mam nietypowe wspomnienia. Obecnie niewielka blondynka w wielkich słuchawkach na głowie. A jeśli nie w słuchawkach, to w towarzystwie pamiętających PRL głośników Unitra. Wolę czarne płyty od tych srebrnych. Żyły rozsadza mi rock and roll, a głowę maksimum irytacji względem współczesnego świata. Licencjonowana polonistka, za jakiś czas magister dziennikarstwa. Z wyboru - dziennikarz i reporter radiowy. Fanka tematyki zombie, amerykańskiej motoryzacji, południa Stanów, hard rocka, Top Geara, Jägermeistera i wszelkiego zła. Na co dzień możecie mnie znaleźć na blogu Rock’n’roll w wersji blond.
1.PULP FICTION (1994, reż. Quentin Tarantino) Zdecydowanie w pierwszej trójce moich ulubionych filmów ever. Za genialne dialogi, ciekawą konstrukcję, najlepszą na świecie scenę tańca – za wszystko. Najczęściej oglądany przeze mnie film, perła w koronie dorobku Quentina (chociaż przez chwilę chciałam przekornie wstawić tu Bękarty Wojny).
2.CONTROL (2007, reż. Anton Corbijn) Nie tylko dla fanów Curtisa i Joy Division. Ach, ten Corbijn. Ze wszystkimi swoimi übergenialnymi teledyskami, koncertami i filmami. Jeśli czerń i biel – to tylko w jego pięknym, niepokojącym wykonaniu. Control to jeden z najlepszych filmów muzyczno-biograficznych jakie w ogóle powstały. Amen.
3.BIKINIARZE (2008, reż. Walery Todorowski) – Nie znoszę musicali. No chyba, że są to Bikiniarze. Ten film jest cudowny – pełen kolorów, kontrastów, świetnej muzyki, z rewelacyjną grą młodych aktorów. Rosyjskie kino na wypasie.
4.RADIO NA FALI (2009, reż. Richard Curtis) Film, który pokochałam od pierwszego obejrzenia. Nie tylko dlatego, że radio jest mi nad wyraz bliskie. Obsada! Postaci! Muzyka! Bill Nighy i Rhys Ifans wykreowali bohaterów, za którymi poszłabym na koniec świata. Tanecznym krokiem.
5.TAJNE PRZEZ POUFNE (2008, reż. bracia Coen) Nie wiem, czy jest na świecie drugi film, na którym śmieję się tak głośno. Autentycznie – brzuch boli, łzy ciekną, Boże jak śmiesznie. Głównie za sprawą niesamowitej roli Brada Pitta. Takiego go jeszcze nie widzieliście - gwarantuję.
6.POWRÓT DO PRZYSZŁOŚCI (1985, reż. Robert Zemeckis) Doktor Emmett Brown to bez wątpienia jedna z moich ukochanych filmowych postaci. Całą trylogię kocham bezwarunkową miłością – za pomysły, kicz, DeLoreana DMC 12, całą masę smaczków i odwołań. Pycha!
7.DETROIT ROCK CITY (1999, reż. Adam Rifkin) Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów KISS. Warto wspomnieć, że jednym z producentów filmu był sam Gene Simmons. Zwariowana komedia pokazująca do czego zdolni są fani kapeli, kiedy w grę wchodzi walka o bilety na koncert. Ogromny plus za rewelacyjny soundtrack i odjechaną postać Tripa.
8.GOOD BYE LENIN! (2003, reż. Wolfgang Becker) Klimat nie do podrobienia, NRD, Mocca Fix, szprewaldzkie ogórki, kłamstwo na wyjątkowo krótkich nóżkach i genialny Daniel Brühl. Jeden z tych filmów, do których cyklicznie wracam - kiedy chcę poprawić sobie humor. Małe arcydzieło.
9. SCOOP – GORĄCY TEMAT (2006, reż. Woody Allen) Długo zastanawiałam się jaki też film Allena dorzucić do tej listy. Wszak od lat jestem w jego radosnej twórczości zakochana po uszy i w ciemno biorę każdą kolejną produkcję szalonego okularnika. Ostatecznie padło na Scoop – pełen prześmiesznych gagów, mistrzowskich dialogów, z rewelacyjną Scarlett Johansson.
10.REJS (1970, reż. Marek Piwowski) Na koniec – po polsku. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam polskie komedie z czasów PRLu. Nasze kino NIGDY potem nie było już tak śmieszne. Początkowo chciałam pisać o „Nie ma róży bez ognia”, ale koniec końców stwierdziłam, że Rejs bawi mnie dużo bardziej. Kocham ten absurdalny humor, te bezsensowne dialogi, tych pokręconych bohaterów. To trochę jak słuchanie Rannego Kakao w Rock Radiu. Człowiek słucha, parska śmiechem tak, że zapluwa sobie kierownicę i szybę, po czym zastanawia się co jest z nim nie tak i dokąd zmierza jego życie. Ja nikogo nie oceniam.
Rock'n'roll w wersji blond znajdziecie pod:
http://rocknrollwwersjiblond.blogspot.com
http://rocknrollwwersjiblond.blogspot.com
Rock'n'roll w wersji blond na FB:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz