To nigdy nie jest łatwe zadanie, bo każdy by widział w takich zestawieniach kogo innego. Jest to jedynie mój indywidualny wybór podyktowany takim a nie innym widzimisię. Także nie marudźcie, że Wam kogoś brakuje! Zapraszam do czytania!
LEON I MATHILDA ("Leon zawodowiec", 1994, reż. Luc Besson)
Dorosły mężczyzna i dziecko. Płatny morderca i jego pojętna uczennica. Przyjaźń na całe życie. Jedna z ról życia Jeana Reno i piękny start Natalie Portman. Jeden z tych duetów, o których rozmawia się przez lata.
HAN SOLO I CHEWBACCA ("Gwiezdne wojny", 1977, 1980, 1983, reż. George Lucas)
Duet humorystyczny, niby C-3PO i R2D2 mieli lepsze momenty, ale to jednak Han i Chewbacca mieli lepsze... mmmm... dialogi. Pomruki włochatego i riposty Solo, stanowczo jeden z najlepszych duetów jeśli chodzi o kino s-f.
MICKEY I MALLORY KNOX ("Urodzeni mordercy" 1994, reż. Oliver Stone)
Najsympatyczniejsi mordercy w historii kina? Jak dla mnie owszem. Postacie wyraziste, zwichnięte na umyśle i magnetycznie przyciągające do ekranu. Po prostu świetne.
SHAUN I ED ("Wysyp żywych trupów", 2004, reż. Edgar Wright)
Nikt tak jak oni nie załatwiał zombie. Cenię za brytyjskie poczucie humoru, kontrastowość i różnice w charakterach i stopniu inteligencji. A jako duet aktorski Pegg - Frost też są niesamowici.
DRISS I PHILIPPE ("Nietykalni", 2011, reż. Olivier Nakache, Eric Toledano)
Piękna przyjaźń. Prawdziwa i tak delikatnie pokazana. Driss pokazał Philippe'owi jak można cieszyć się życiem będąc uwięzionym we własnym ciele. A duet Sy - Cluzet jest pełen pozytywnej i zaraźliwej energii.
WALTER WHITE I JESSE PINKMAN ("Breaking Bad", 2008 - 2013, twórca,. Vince Gilligan)
Błędem byłoby powiedzieć, że między tymi panami była tylko chemia. Były też pieniądze i momentami dość szorstka przyjaźń. Świetnie oglądało się ich słowne potyczki i często dochodziło do rękoczynów. Byli absolutnie najlepsi!
SHERLOCK HOLMES I JOHN WATSON ("Sherlock", 2010 - ?, Steven Moffat, Mark Gatiss)
I druga serialowa para w tym zestawie. Panowie znakomicie się uzupełniający i mający dziką rzeszę fanów. Wcale mnie to ni dziwi, razem są znakomici. Stanowczo wolę tych dwóch znacznie mroczniejszych i bardziej charakternych panów od tych portretowanych przez Downeya Jr i Lawa.
TIMON I PUMBA ("Król Lew", 1994, reż. Rob Minkoff,Roger Allers)
Coś na zasadzie animowanego Flipa i Flapa. Mieli znakomite przygody i przezabawne teksty. Takich przyjaciół ze świecą szukać. Nawet Shrek i Osioł na moje oko nie byli sobie tak bliscy.
VINCENT VEGA I JULES WINNFIELD ("Pulp Fiction", 1994, reż. Quentin Tarantino)
Tutaj chyba wyjaśnienia są zbędne. Panowie są ikonami jeśli chodzi o ekranowe duety. Ich rozmowy na temat stóp, cytowanie zmyślonego fragmentu Pisma Świętego, wypadek w samochodzie. Klasyczny ekranowy duet.
PAUL I PETER ("Funny Games" 1997 lub 2007, reż. Michael Haneke)
Dwóch psychopatycznych dręczycieli i morderców o nienagannych manierach i schludnych ubraniach. Niewinny wygląd to tylko pozory. Ci panowie to potwory - przebiegli inteligentni i źli do szpiku kości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz