Dziś będę Waszym przewodnikiem po najgorszych polskich filmach. Postaram się wyłonić czynniki, po których szybko można zidentyfikować, że dany film o kant dupy bez żalu wypada rozbić. Najwyraźniej jeszcze nie wszyscy umieją zidentyfikować takie złe kino skoro wciąż kręcone są nowe gnioty, a gawiedź na to idzie. Zapraszam do czytania i pamiętajcie, że zawsze znajdzie się jakiś wyjątek od reguły. Ale o nich opowiem w artykule o dobrych polskich filmach!
CZYNNIK PIERWSZY: Jest to film o celebrytach. A więc o ludziach znanych z tego, że są znani, nie mają żadnego szczególnego talentu, bo tak teraz należy ten termin tłumaczyć. Także jeśli zobaczycie gdzieś zapowiedź filmu o Trybsonie, Luxurii Astaroth czy kimś w tym rodzaju to przypomnijcie sobie co się działo w "Gulczas, a jak myślisz?" i Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja". Nie wiem co ćpał wtedy Jerzy Gruza, ale musiało to pochodzić z Krainy Grzybów.
CZYNNIK DRUGI: Jest to polski odpowiednik zagranicznego hitu. A więc Chociażby "Kac Wawa" i "Wyjazd integracyjny", które są kopią "Kac Vegas", "Pora mroku", która miała być chyba polską "Piłą" czy "Hostelem" ale nie wyszło. Natomiast "Listy do M." są dość płytkim powieleniem schematu z "To właśnie miłość" (które uwielbiam). Także jeśli coś Wam się jednoznacznie kojarzy z czymś co oglądaliście niedawno w wersji USA to sobie darujcie, w tym czasie można sobie poczytać książkę, lub moje stare artykuły, albo posłuchać dobrej muzyki, albo dobry film obejrzeć. Cokolwiek.
CZYNNIK TRZECI: W film zamieszany jest Mariusz Pujszo. Oj ten pan to albo produkuje, albo reżyseruje, albo gra w gównianych polskich filmach. Poziom szitowatości bardzo niebezpiecznie zbliża się tu do wyżej wymienionych dzieł Jerzego Gruzy. Ktoś to kiedyś ładnie ujął: polski Uwe Boll. Nie tykajcie tego w czym pojawia się jego nazwisko, chyba, że jesteście masochistami.
CZYNNIK CZWARTY: Jest to horror. Artykuł o polskim horrorze już pisałem i były tam pozycje warte zobaczenia ("Medium", "Wilczyca") ale były to stare klimatyczne filmy. Polacy niestety nie umieją kręcić horrorów i nic nie wskazuje na to by coś się miało w tym temacie zmienić. No chyba, że twórcy biorą się za gatunek z humorem i dystansem, wtedy powstaje coś takiego jak "Kołysanka" chociażby, lub jest to zrobione przez ambitnych amatorów puszczających oczko do widza (kultowa "Obróbka skrawaniem").
Jeśli chcecie przeczytać artykuł o polskim horrorze wbijajcie tutaj:
CZYNNIK PIĄTY: Jest to film o zagranicznym tytule. Nigdy tego nie zrozumiem. Z dość dużym zamiłowaniem nadaje się polskim filmom tytuły po angielsku. I nawet jeśli termin "Last minute" wszedł do codziennego obiegu to i tak nic z tego dobrego nie wyszło, po prostu wyszło jak zawsze. Także jeśli coś nie brzmi swojsko a na plakacie widać znajome twarze to się strzeżcie. A wyjątkiem potwierdzającym regułę niech będzie "Jack Strong".
CZYNNIK PIĄTY: Jest to film o bardzo długaśnym tytule... lub bardzo, bardzo krótkim. Ostatnio taka tendencja się pojawiła, że co dłuższy tytuł tym durniejszy film. Żeby nie było zdarzają się i znakomite filmy jak "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" czy "Sanatorium pod klepsydrą". Niestety większość filmów o rozwleczonych tytułach okazuje się rozwleczonymi katastrofami. Z tymi krótkimi jak widać też.
CZYNNIK SZÓSTY: Film jest komedią romantyczną. Pozwolę sobie przemilczeć ten temat, bo mnie krew zalewa od tego rodzaju filmów. Jest to przynajmniej dla mnie absolutnie niestrawny gatunek tak bardzo u nas eksploatowany, że aż się niedobrze robi.
CZYNNIK SIÓDMY: Jest to film o polskiej młodzieży, która totalnie się upodla i generalnie jest do dupy. Wszelakie "Galerianki", "Bejbi Blues", "Świnki" i tak dalej. Strasznie to pretensjonalne, łopatologiczne i stereotypowe. "Sala samobójców" choć nie pozbawiona wad i idiotyzmów wypada na ich tle całkiem nieźle, gdyby nie była tak pretensjonalna i bardzo "internetowa" to wyszłaby całkiem spoko.
CZYNNIK ÓSMY: Jest to adaptacja popularnej książki lub lektury szkolnej. Ostatnio coś drgnęło, "Kamienie na Szaniec" zbierają bardzo dobre recenzje i przyciągają dzikie tłumy do kina. Zabieg był prosty, mało znani aktorzy, dynamiczna akcja i nośna tematyka. Niestety w innych przypadkach bywa różnie. Niektóre adaptacje leżą gdzieś po środku ("Zemsta", Quo Vadis"), lub są klasyczne i powstały dawno temu ("Chłopi", "Lalka"). Także lepiej nie iść na skróty i zamiast oglądać adaptacje po prostu przeczytać książkę.
CZYNNIK DZIEWIĄTY: W filmie grają Karolak Kot, Szyc, Adamczyk, Przybylska lub Frycz (w ostatnich latach). Niby grają w komediach, a jednak to dramaty. Okrutne niedające się oglądać dramaty. Część już się przewinęła wcześniej więc dorzucę u góry kilka, które się nie pojawiły. Naprawdę smutno się robi kiedy aktorzy tak się... nie użyję żadnego słowa dopowiedzcie sobie sami.
CZYNNIK DZIESIĄTY: Hardcore'owa sensacyjna jazda (w czyde). W sumie więcej hardcore'u jest w każdym odcinku "Ojca Mateusza", ale na wyróżnienie zasługuje "Ostra Randka 3D". Na pewno w czołówce polskich gniotów wszech czasów.
I to by było w sumie na tyle! Dzięki, że dotrwaliście!
Chociaż...
Jest jeszcze jeden czynnik. Czynnik specjalny...
CZYNNIK SPECJALNY I WYJĄTKOWY: Natasza Urbańska na ekranie. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
CZYNNIK ÓSMY: Jest to adaptacja popularnej książki lub lektury szkolnej. Ostatnio coś drgnęło, "Kamienie na Szaniec" zbierają bardzo dobre recenzje i przyciągają dzikie tłumy do kina. Zabieg był prosty, mało znani aktorzy, dynamiczna akcja i nośna tematyka. Niestety w innych przypadkach bywa różnie. Niektóre adaptacje leżą gdzieś po środku ("Zemsta", Quo Vadis"), lub są klasyczne i powstały dawno temu ("Chłopi", "Lalka"). Także lepiej nie iść na skróty i zamiast oglądać adaptacje po prostu przeczytać książkę.
I to by było w sumie na tyle! Dzięki, że dotrwaliście!
Chociaż...
Jest jeszcze jeden czynnik. Czynnik specjalny...
Dodam do tego jeszcze "Ki" i "Lubię nietoperze"
OdpowiedzUsuńAaah no i "Legenda" z Magdą Modrą
OdpowiedzUsuńLubię nietoperze pojawiło się w artykule o horrorach :)
OdpowiedzUsuńNatomiast "Legenda" jest na liście
OdpowiedzUsuńJeszcze zapomniane polskie dzieło "Koniec wakacji", które miałem przyjemność oglądać na festiwalu w Kazimierzu. Setnie się bawiliśmy w sali pod namiotem.
OdpowiedzUsuńhttp://www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=1212076
Ja dodam jeszcze jeden czynnik - film, na który "szkoły i tak pójdą", czyli wszelkie polskie dzieła martyrologiczne
OdpowiedzUsuńSanatorium pod klepsydrą, to akurat adaptacja książki Schulza, więc tutaj nad tytułem nie ma się co rozwodzić.
OdpowiedzUsuń