SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

środa, 19 marca 2014

Przewodnik po najgorszych polskich filmach według FKRBZM

Dziś będę Waszym przewodnikiem po najgorszych polskich filmach. Postaram się wyłonić czynniki, po których szybko można zidentyfikować, że dany film o kant dupy bez żalu wypada rozbić. Najwyraźniej jeszcze nie wszyscy umieją zidentyfikować takie złe kino skoro wciąż kręcone są nowe gnioty, a gawiedź na to idzie. Zapraszam do czytania i pamiętajcie, że zawsze znajdzie się jakiś wyjątek od reguły. Ale o nich opowiem w artykule o dobrych polskich filmach! 



CZYNNIK PIERWSZY: Jest to film o celebrytach. A więc o ludziach znanych z tego, że są znani, nie mają żadnego szczególnego talentu, bo tak teraz należy ten termin tłumaczyć. Także jeśli zobaczycie gdzieś zapowiedź filmu o Trybsonie, Luxurii Astaroth czy kimś w tym rodzaju to przypomnijcie sobie co się działo w "Gulczas, a jak myślisz?" i Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja". Nie wiem co ćpał wtedy Jerzy Gruza, ale musiało to pochodzić z Krainy Grzybów.





CZYNNIK DRUGI: Jest to polski odpowiednik zagranicznego hitu. A więc Chociażby "Kac Wawa" i "Wyjazd integracyjny", które są kopią "Kac Vegas", "Pora mroku", która miała być chyba polską "Piłą" czy "Hostelem" ale nie wyszło. Natomiast "Listy do M." są dość płytkim powieleniem schematu z "To właśnie miłość" (które uwielbiam). Także jeśli coś Wam się jednoznacznie kojarzy z czymś co oglądaliście niedawno w wersji USA to sobie darujcie, w tym czasie można sobie poczytać książkę, lub moje stare artykuły, albo posłuchać dobrej muzyki, albo dobry film obejrzeć. Cokolwiek. 





CZYNNIK TRZECI: W film zamieszany jest Mariusz Pujszo. Oj ten pan to albo produkuje, albo reżyseruje, albo gra w gównianych polskich filmach. Poziom szitowatości bardzo niebezpiecznie zbliża się tu do wyżej wymienionych dzieł Jerzego Gruzy. Ktoś to kiedyś ładnie ujął: polski Uwe Boll. Nie tykajcie tego w czym pojawia się jego nazwisko, chyba, że jesteście masochistami. 




CZYNNIK CZWARTY: Jest to horror. Artykuł o polskim horrorze już pisałem i były tam pozycje warte zobaczenia ("Medium", "Wilczyca") ale były to stare klimatyczne filmy. Polacy niestety nie umieją kręcić horrorów  i nic nie wskazuje na to by coś się miało w tym temacie zmienić. No chyba, że twórcy biorą się za gatunek z humorem i dystansem, wtedy powstaje coś takiego jak "Kołysanka" chociażby, lub jest to zrobione przez ambitnych amatorów puszczających oczko do widza (kultowa "Obróbka skrawaniem"). 
Jeśli chcecie przeczytać artykuł o polskim horrorze wbijajcie tutaj: 





CZYNNIK PIĄTY: Jest to film o zagranicznym tytule. Nigdy tego nie zrozumiem. Z dość dużym zamiłowaniem nadaje się polskim filmom tytuły po angielsku. I nawet jeśli termin "Last minute" wszedł do codziennego obiegu to i tak nic z tego dobrego nie wyszło, po prostu wyszło jak zawsze. Także jeśli coś nie brzmi swojsko a na plakacie widać znajome twarze to się strzeżcie. A wyjątkiem potwierdzającym regułę niech będzie "Jack Strong". 










CZYNNIK PIĄTY: Jest to film o bardzo długaśnym tytule... lub bardzo, bardzo krótkim.  Ostatnio taka tendencja się pojawiła, że co dłuższy tytuł tym durniejszy film. Żeby nie było zdarzają się i znakomite filmy jak "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" czy "Sanatorium pod klepsydrą". Niestety większość filmów o rozwleczonych tytułach okazuje się rozwleczonymi katastrofami. Z tymi krótkimi jak widać też. 








CZYNNIK SZÓSTY: Film jest komedią romantyczną. Pozwolę sobie przemilczeć ten temat, bo mnie krew zalewa od tego rodzaju filmów. Jest to przynajmniej dla mnie absolutnie niestrawny gatunek tak bardzo u nas eksploatowany, że aż się niedobrze robi.




CZYNNIK SIÓDMY: Jest to film o polskiej młodzieży, która totalnie się upodla i generalnie jest do dupy. Wszelakie "Galerianki", "Bejbi Blues", "Świnki" i tak dalej. Strasznie to pretensjonalne, łopatologiczne i stereotypowe. "Sala samobójców" choć nie pozbawiona wad i idiotyzmów wypada na ich tle całkiem nieźle, gdyby nie była tak pretensjonalna i bardzo "internetowa" to wyszłaby całkiem spoko.





CZYNNIK ÓSMY: Jest to adaptacja popularnej książki lub lektury szkolnej. Ostatnio coś drgnęło, "Kamienie na Szaniec" zbierają bardzo dobre recenzje i przyciągają dzikie tłumy do kina. Zabieg był prosty, mało znani aktorzy, dynamiczna akcja i nośna tematyka. Niestety w innych przypadkach bywa różnie. Niektóre adaptacje leżą gdzieś po środku ("Zemsta", Quo Vadis"), lub są klasyczne i powstały dawno temu ("Chłopi", "Lalka"). Także lepiej nie iść na skróty i zamiast oglądać adaptacje po prostu przeczytać książkę.















CZYNNIK DZIEWIĄTY: W filmie grają Karolak Kot, Szyc, Adamczyk, Przybylska lub Frycz (w ostatnich latach). Niby grają w komediach, a jednak to dramaty. Okrutne niedające się oglądać dramaty. Część już się przewinęła wcześniej więc dorzucę u góry kilka, które się nie pojawiły. Naprawdę smutno się robi kiedy aktorzy tak się... nie użyję żadnego słowa dopowiedzcie sobie sami.


CZYNNIK DZIESIĄTY: Hardcore'owa sensacyjna jazda (w czyde). W sumie więcej hardcore'u jest w każdym odcinku "Ojca Mateusza", ale na wyróżnienie zasługuje "Ostra Randka 3D". Na pewno w czołówce polskich gniotów wszech czasów.

I to by było w sumie na tyle! Dzięki, że dotrwaliście!


Chociaż...













Jest jeszcze jeden czynnik. Czynnik specjalny...
























CZYNNIK SPECJALNY I WYJĄTKOWY: Natasza Urbańska na ekranie. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. 

7 komentarzy:

  1. Dodam do tego jeszcze "Ki" i "Lubię nietoperze"

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaah no i "Legenda" z Magdą Modrą

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię nietoperze pojawiło się w artykule o horrorach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Natomiast "Legenda" jest na liście

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze zapomniane polskie dzieło "Koniec wakacji", które miałem przyjemność oglądać na festiwalu w Kazimierzu. Setnie się bawiliśmy w sali pod namiotem.
    http://www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=1212076

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dodam jeszcze jeden czynnik - film, na który "szkoły i tak pójdą", czyli wszelkie polskie dzieła martyrologiczne

    OdpowiedzUsuń
  7. Sanatorium pod klepsydrą, to akurat adaptacja książki Schulza, więc tutaj nad tytułem nie ma się co rozwodzić.

    OdpowiedzUsuń