SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

niedziela, 3 listopada 2013

20 ulubionych ryjących baniak zespołów pana D. D. M.

Wiele osób zaglądających na fanpage Filmów i bloga zastanawia się jaka muzyka ma na mnie wpływ najbardziej. Postanowiłem dziś rozwiać wszelkie wątpliwości. Przed Wami 20 kapel, które absolutnie demolują mój mózg.

20. SIGUR RÓS

U jednych wywołują płacz, innych koją. Dla mnie ich muzyka jest niczym soudtrack do filmów, których jeszcze nie było. Każdy ich teledysk opowiada fascynujące historie, ich eksperymentatorska natura nie pozwala ich zamknąć w sztywnych ramach post rocku. Kapela wwiercająca się w moje serducho od ładnych paru lat. 



19.SLAYER

SLAYER KURWA! Właściwie tyle by wystarczyło, ale no nie wypada. Slayer to nieświęte źródło utworów na których mogłoby bazować współczesne kino gore i eksploatacji. Bardziej wyrafinowane są te ich opisy niż u topornych choć sympatycznych ziomków z Cannibal Corpse. Bardziej to wszystko nawiedzone. Zespół,  który darzyć będę dozgonnym szacunkiem. Nawet mimo roszad personalnych i wewnętrznych sporów o pieniądze. Slayera miałem okazję widzieć na żywo w zeszłym roku na Ursynaliach.  R.I. P. Jeff! 



18. ANAAL NATHRAKH

Dwóch kolesi, którzy są ucieleśnieniem wścieklizny w muzyce metalowej. Miks blacku, industralnego łomotu, noiseowych odjazdów i patentów rodem wziętych z epickiego heavy i poweru. Brzmi absurdalnie? Ale żre strasznie. Ich muza daje mi niesamowitą energię, skacze mi przy niej adrenalina, a cała "necro" otoczka dodaje indywidualizmu. Żaden inny band tak nie napierdala. Klasa! Polecam calusieńką dyskografię ze szczególnym naciskiem na "Eschaton", "Hell is empty and  all the devil are here" i "Vanitas".



17.DEATH

Wybitny przedstawiciel sztuki ekstremalnej. Zespół dojrzał bardzo szybko, bo właściwie "Scream Bloody Gore" i "Leprosy" dużo czasu nie różni a jednak to krążki bardzo różne. Jeśli ktoś mnie zapytuje o progresywne kapele death metalowe zawsze wymieniam Death, Atheist, Cynic, Pestilence i Groguts. I z nich Death lubię najbardziej. W tej muzyce jest przestrzeń, emocje i "coś więcej". Jakaś kosmiczna moc. Chuck odszedł stanowczo za szybko... 



16.BARONESS

Ta muzyka ma niesamowite wibracje. Zakorzeniona w sludge i post metalu, zerkająca na scenę progresywną lat 70-tych. Ta muzyka nawet w delikatniejszych rejestrach pulsuje w żyłach, sprawia, że mam gęsią skórkę, a pejzaże malowane ich dźwiękami sprawiają, że myślę o dzieciństwie, samotności, odchodzeniu.... Nie znam drugiego tak magicznego bandu oddającego ducha czasów, w których nigdy żyć nie będę. W tym roku mieli wypadek, wszystko na szczęście skończyło się dobrze i wrócili do koncertowania. Jaki kolor będzie miał ich następny album? I jakie piętno odciśnie wypadek? Dowiem się na przestrzeni najbliższych lat. 



15.OPETH

Niesamowicie ważny dla mnie zespół. Jak dla mnie ich muzyka jest ucieleśnieniem filmów o duchach, o utraconej miłości, opętaniach przez diabła, nieobecności Boga. Mieszanka rocka progresywnego z death metalem w idealnych proporcjach. Na mojej liście zobaczenia na żywo, bo jeszcze nie miałem okazji. Co prawda ostatni album nieco mnie zawiódł, ale poprzednie to mistrzostwo świata. Muzyka budząca niepokój. 



14.STRAPPING YOUNG LAD

Czekam na ich powrót z niecierpliwością i mam niezachwianą wiarę, że powrócą by zniszczyć mnie swoim sonicznym pięknem. Devin ma głos o niesamowitej sile i skali, widziałem go na żywo i kapcie spadły. SYL to przykład kapeli, która potrafi przemycić do hałasu melodyjność wręcz popową. Liczę na powrót łysola do tej orkiestry. Wielkie marzenie by zobaczyć na żywo. 



13.THE OCEAN

Moje największe odkrycie ostatnich lat. Poruszające koncept albumy poświęcone powstaniu naszej planety, polemice z religią chrześcijańską, a ostatnio wędrówce w głąb oceanu. Progresywa połączona z hard corem, sludge, post rockiem... Kiedy ich słucham mam autentyczne ciarki i czasem łzy wzruszenia aż cisną się do oczu. I pomyśleć, że ten band pochodzi z najsztywniejszego kraju Europy. - Niemiec. Band równie potężny co ich nazwa, wierzę, że będę miał możliwość ich w tym roku zobaczyć na żywo. 



12.MASTODON

Ich ociężałość jest genialna, mówi się, że pogo na obecnych koncertach Mastodona jest niemożliwe. Chyba jedynie dlatego, że band dorósł i ubrał swoją agresję w bardziej dostojne szaty. Ich muzyka stała się bardziej emocjonalna, wielowymiarowa, czerpiąca ze space rocka, King Crimson czy nawet rockowych mistrzów z Led Zeppelin. Wspaniale pobudzająca wyobraźnię muzyka. Także miałem okazję zobaczyć ich na żywo.



11.RAMMSTEIN

Kiedyś bardzo lubiłem Mansona. Ale po latach jego rebelia obrosła zmęczeniem i przestała do mnie przemawiać. Rammsteina słuchałem w podobnym okresie i słucham do dziś, ich piosenki za każdym razem wstrząsają mną tak jak za pierwszym. Porównanie jednego padło nie przypadkowo jako, że o obu zespołach mówi się jako o przedstawicielach komercyjnego industrialu (puryści pewnie teraz wściekle tłuką w klawiaturę chcąc mi przypomnieć o Frontline Assembly, Einsturzende Neuebauten itp. prawdziwym kapelom). Dla mnie jeden z tych bandów wprowadzających mnie do świata mocnej muzyki. Byłem na koncercie i nawet zgarnąłem część autografów. A to jak bardzo filmowy to zespół widać w ich teledychkach chociażby. 



10.NEUROSIS

Sporo lat musiało upłynąć bym w końcu zobaczył ich na żywo. 2013 rok przyniósł spełnienie moich marzeń (Knock Out Prod. dziękuję!) i w końcu zobaczyłem ekipę Scotta Kelly'ego i Steve'a Von Tilla. Neurosis gra bardzo specyficzną mieszankę sludge, stonera i lirycznych kojarzących się z songwriterstwem piosenek. Zespół jednocześnie bardzo mnie dołuje co wzrusza. Nie jest to muzyka na każdy dzień, najlepiej wchłania się ją nocami, w absolutnej ciemności. Wtedy potrafi pochłonąć bez reszty i zrobić z mózgiem to czego nie potrafiłby najmocniejsze narkotyki. Zespół jedyny w swoim rodzaju, czasem wręcz rytualny, plemienny, oderwany od rzeczywistości.... Ach.... 



9.MESHUGGAH

Teoretycznie muzyka pozbawiona ducha i emocji, mechaniczna, wkurwiona zła. Jenak gdy się człowiek wgryzie odkrywa piękne harmonie i momenty pełne uniesienia. I dla tych momentów warto ich słuchać. Dla tych kilku taktów spokoju wyłaniających się z totalnie destrukcyjnego tygla uderzeń, zapętleń i jednostajnego wrzasku Jensa. Muzyka, która pozwala mi osiągnąć równowagę - mogę się przy niej wyżyć a jednocześnie zahipnotyzować i odpłynąć w otchłań. Wiem jak to jest bo zaliczyłem gig - to było przeżycie porównywalne do wspomnianego oczko niżej Neurosis. 



8.GOJIRA

Kocham naszą planetę, kocham środowisko, gorzej z jej mieszkańcami. Dlatego wiele miłości należy się największemu ekologicznemu buldożerowi w historii muzyki ekstremalnej. Powiedzieć, że grają death metal to za mało, ta muzyka płynie, przeszywa i uderza w twarz. Ale kiedy trzeba także porusza do samej kości. To nie jest jakaś tam nadzieja dla muzyki metalowej. To już jest zespół - legenda. Bogom niech będą dzięki za francuską scenę! Koncert zaliczony ale będę musiał i zobaczyć jeszcze kilka razy! 


7.THE DILLINGER ESCAPE PLAN

Muzyka nowej generacji ma ich twarze. Niespotykany miks math core'u z jazzowymi łamańcami, progresywnymi solówkami, śpiewem balansującym od zduszonego wrzasku do niemal falsetu. Mówi się o nich jako o Radiohead metalu choć mają też typowo Fainth No More'owski nerw. Kapela, która stoi ością w gardle scenie gdyż ciężko ją jednoznacznie sklasyfikować. Jedno jest pewne - tworzą świetną żywiołową muzykę o czym przekonałem się w zeszłym miesiącu na ich koncercie. 



6.CONVERGE

Wszystko czego się boję jest skondensowane w tej pigułce frustracji i złości. Być może uznacie to za pejoratywne określenie, ale ten band gra moim zdaniem emocjonalny hardcore, chaotic hardcore. Wokalne szaleństwa, opętańcza gra perkusisty, sprzęgające riffiy i sięganie w głąb ludzkiej psychiki. Muszę ich kiedyś koniecznie zobaczyć na żywca bo nie było mi dane. Kapela przemawiająca do mojego serca w sposób wyjątkowy. Uwielbiam. 


5.ISIS 

Ten zespół już także zakończył swój żywot, a muzycy z nim związany tworzą obecnie grupę Palms z Chino Moreno z Deftones na wokalu. Isis to kawał emocjonalnego odlotu dla którego etykietki post rock czy post metal były zdecydowanie za ciasne. Tych kilka albumów, które wydali na przestrzeni lat są dla mnie podręcznikowym przykładem grania natchnionego ale nie przekombinowanego. To muzyka płynąca przez umysł i odsyłająca go do innego wymiaru. Wiem, że się powtarzam, ale nic na to nie poradzę - muzykę o wiele łatwiej poczuć nisz opisać. Wielki zespół. 



4.KATATONIA

Jak zapewne zauważyliście jestem dość miękki jeśli o podejście do muzyki chodzi. Jeśli jakiś zespół wywołuje we mnie niekontrolowane spazmatyczne płacze to jest to Katatonia, której słuchać uwielbiam. Muzyka naładowana aurą śmierci, rozstania, dochodzenia, złości po stracie najbliższej osoby. Emo? Nic bardziej mylnego. Panowie mają siłę rażenia, co pokazali mi na koncercie a ich doom metalowe korzenie wciąż są obecne w tym co grają. Z trójcy Peaceville obejmującej swego czasu jeszcze Anathemę i My Dying Bride ich lubię najbardziej. 



3.CULT OF LUNA

Coraz bardziej wielbię tych Szwedów. To esencja tego czego szukam w muzyce. Piękno miesza się tu ze zgrzytliwością i zdartym wokalem, agresja z niemal kołysankowymi fragmentami. Wszystkie ich albumy są wyjątkową podróżą wgłąb ludzkiej duszy. Utwory często towarzyszą mi podczas jazdy pociągiem i idealnie komponują się ze śmigającymi za oknem widokami. Przyznam, że nie dane mi było ich podziwiać na żywo co bardzo mnie boli, ale wierzę, że jeszcze kiedyś się to zmieni. Jedne z tych zespołów bez których absolutnie nie wyobrażam sobie funkcjonowania na dzień dzisiejszy.


2.TOOL

Kiedyś byli na absolutnym szczycie, ale przeciągające się oczekiwanie na ich nowy album sprawiło, że odpuściłem sobie nieco ich słuchanie, nie zmienia to jednak faktu, że jest to band, którym identyfikuję się prawie na każdym koncercie jeśli nie bluzą to koszulką. Zbudowali mnie, otworzyli oczy nie tylko na nową muzykę ale i pewne życiowe prawdy. Niby enigmatyczne teksty Maynarda są trudne do pojęcia, ale jak się w nich człowiek zagłębi to okazują się uniwersale i cholernie inteligentne. Toola na żywo niestety nie widziałem i jest to jedno z moich większych marzeń. Kiedyś się spełni. Bo wierzę, że w końcu się z nowym materiałem uporają. 



1.DEFTONES

Tu mogę napisać jedynie tyle, to kapela, która codziennie troszeczkę odmienia moje życie. Której piosenki będą kojarzyć mi się już zawsze z emocjonalnymi uniesieniami, przeżywaniem chwil, które już nie wrócą, to taki soundtrack do mojej codzienności i w sumie bywają takie dni, że zdarzy mi się tylko ich posłuchać, bo na nic innego nie mam czasu. Koncert mam odznaczony, przeżycie na granicy mistycyzmu zwieńczone możliwością podania ręki połowie składu kapeli, która pojawiła się na afterparty. Zespół, który nie splamił się ani jednym słabym krążkiem. Obecnie nie ma bandu, który targałby mną bardziej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz