SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

wtorek, 13 sierpnia 2013

10 ulubionych ryjących baniak filmów pana D. D. M.

Czasem pytacie mnie jakie są moje ulubione poryte filmy, więc postanowiłem Wam zapodać moje ulubione dzieła. Część osób śledzących niezmiennie moje poczynania z pewnością nie będzie zaskoczona! Wybory w skrócie uzasadnię! Na profilu facebookowym dajcie znać jak Wam się podoba i czy chcecie zobaczyć mój wybór od 11 do 20!


10.Bękarty wojny (Inglorious Basterds, 2009, reż. Quentin Tarantio). Co tu dużo mówić. Słowny i wizualny majstersztyk, wizja o tyle ciekawa co nierealna i do tego okraszona świetnym czarnym humorem. Moim skromnym zdaniem najlepszy film Quentina obok "Pulp Fiction". Kino najwyższych lotów. To jest moi drodzy magia ekranu! Mistrzostwo! Bingo!


9.Truman Show (1998, reż. Peter Weir). Lubię sobie porozkminiać na temat tego, czy nasz świat nie jest Matrixem, czy nie jesteśmy tylko mróweczkami w planie jakiegoś większego Architekta (lub Boga, jeśli tak Wam będzie łatwiej). A tutaj ta wizja się potwierdza. Truman (genialny Carrey) jest oszukiwany całe życie, udaje się zmanipulować całe jego życie. No ale wszystko co "dobre" kiedyś się kończy. Piękny film, wpływający na mnie nie mniej niż pozostałe w tej dziesiątce.


8.Siedem (Se7en, 1995, reż. David Fincher). Najgenialniej skonstruowany thriller ever? Coś w tym jest. Mistrzowskie to dzieło, mroczne, brutalne, kultowe. Gęba sama się otwiera przy każdym morderstwie. Przy czym jest to swego rodzaju moralitet. Film, który bezpośrednio zainspirował twórców "Piły". Dam sobie rękę odciąć, że pierwszą częścią składali mu hołd. Jeden z tych filmów, które urywa głowę. Me gusssta. 


7.Zielona mila (The Green Mile, 1999, reż. Frank Darabont). Mógłbym oglądać w nieskończoność. Zawsze odcinam się od książkowego pierwowzoru i nie porównuję i być może dlatego odbieram ten film nieco inaczej niż narzekający na zbyt duży rozmach, przerost formy nad treścią i tak dalej i tak dalej. Dla mnie rzecz fantastyczna i ujmująca. Yup, wychodzi na to, że mięczak ze mnie... 


6.Labirynt Fauna (Pan's Labirynth, 2006, reż. Guillermo Del Toro). Bardzo poruszające, wstrząsające i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach dzieło. Mam wielką słabość do tego filmu, bardzo naturalistyczna przemoc miesza się tu z baśniowym klimatem, postacie są genialnie wykreowane a całości smaku dodaje piękna kołysanka. Czy to mój ulubiony wyciskacz łez? Wydaje mi się, że tak. Film z cyklu "nie tego spodziewałem się na ekranie". Zapiera dech! Piękne kino! 


5.Requiem dla snu (Requiem for a Dream, 2000, reż. Darren Aronofsky). Ten tytuł to dla mnie piękna przestroga i podróż do miejsca, z którego nie ma już powrotu. Oglądanie tego dzieła można porównać do terapii szokowej, i dzięki niemu wiem, że nigdy nie sięgnę po żadne paskudne używki. Przerażający portret upadku ludzi młodych, którzy sami sobie zamknęli drzwi przed przyszłością. Rykoszetem odbija się też prawda o ogłupiającej telewizji. Bardzo mądre i przejmujące dzieło. Uwielbiam. 



4.Mechaniczna pomarańcza (A Clockwork Orange, 1971, reż. Stanley Kubrick). Postać Alexa Delarge jest bardzo niejednoznaczna. To nie jest jakiś tam psychol. To bardzo inteligentny psychol. Wyrachowany i zimny ale im dalej w dzieło tym bardziej zaczynam mu kibicować, a to znaczy, że ewidentnie jest ze  mną coś nie tak. Życiowa rola Malcolma McDowella. Film inspiruje do dziś twórców chociażby muzyki o czym świadczy album thrash metalowców z grupy Sepultura ("A-LEX" z roku 2009). Moja osobista klasyka.


3.Donnie Darko (2001, reż. Richard Kelly). Cudowne balansowanie na pograniczy jawy i snu. Skrzywiona do granic możliwości "Alicja w krainie czarów". Świetna gra aktorska rodzeństwa Gyllenhaal, śliczna Jena Malone plus Drew Barrymore i Patrick Swayze pokazujący, że potrafią grać. Jeden z tych zakręconych filmów, który zostaje po seansie w głowie bardzo długo, a w moim przypadku na zawsze. 


2.Funny Games U.S. (2007, reż. Michael Haneke). Dnia piętnastego maja 2013 roku pojawił się w okolicach godziny piętnastej plakat z tym filmem i był to pierwszy ruch na stronie jaki wykonałem. Bardzo ważna analiza zła tkwiącego w człowieku i... widzu, odbiorcy ekranowej przemocy. Wolę wersję z 2007 roku z jednego względu: jest bardziej kliniczna i sterylna. Film oczywiście spotkał się z niezrozumieniem a dla mnie jest kultowy i świadczy dobitnie o geniuszu niemieckiego reżysera. 


1.Podziemny krąg (Fight Club, 1999, reż. David Fincher). Chyba najukochańszy film ever, mający masę przesłanek zarówno tych wystawionych na tacę jak i ukrytych między wierszami. Postać Tylera Durdena tak samo intrygująca, co niepokojąca. A każdy z nas ma w sobie takiego. Jedna z największych inspiracji do założenia strony. 

2 komentarze:

  1. Wow. Świetny wybór. Zgadza mi się top ten w 60%. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawędrowałam do jakichś starych artykułów na blogu z powodu nudy w pracy i trafiłam na ten jakże uroczy Top 10 :) I mam wrażenie jakbym czytała własny Top 10 z tą różnicą, że zamieniłabym miejscami Clockwork Orange z Requiem for a dream :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń