WSTĘP
Dawno, dawno temu przed 15 maja 2013
Nudzę się. Czuję, że chciałbym zrobić coś nowego dla siebie, coś co pozwoli mi wyrzucić z siebie moją skrywaną od lat fascynację kinematografią. Jakoś nigdy to nie wychodziło przy znajomych, nie wychylałem się w temacie filmowym, a może po prostu nie posiadałem wystarczającej wiedzy by kozaczyć. Bo tak właściwie to i po co? Horrorów przez długie lata nie oglądałem, bałem się ich, i nie chodziłem na nie do kina ze względu na to, że spotęgowałby jeszcze bardziej mój lęk ciemności. Przełom nadszedł po obejrzeniu w domowym zaciszu kilku klasyków ze "Lśnieniem" na czele. "Mechaniczna Pomarańcza" oswoiła mnie z przemocą a, krew na ekranie zaakceptowałem w 100% po obejrzeniu "Pasji" Gibsona podczas szkolnej wycieczki do kina w 2005 roku. Elementy układanki zaczęły do siebie pasować coraz bardziej, gust filmowy zaczął się formować i zacząłem odnajdywać wszystko co ryjące moją banię zbyt mocno w produkcjach z różnych półek. Fascynowały mnie coraz bardziej stwistowane produkcje w rodzaju pierwszej "Piły", a nokaut nastąpił po seansie "Funny Games U.S." Hanekego.
FUNNY GAMES U. S.
I nagle zacząłem się tym interesować od wszystkich możliwych stron, choć magazyn "Film" kupowałem już w 2004 roku. Uznałem, że moja wiedza na temat kina zaczyna uciskać mi mózg i chcę się nią podzielić z innymi, a przecież Facebook to teraz największy medialny promotor wszelakiej maści zapaleńców jarających się muzyką, sztuką, dziaraniem czy filmem właśnie. A brakowało mi strony, która skupiałaby się na dziełach niełatwych w odbiorze, przeszkadzających zasnąć, męczących tygodniami. Taki był punkt wyjścia. Gadając z kumplem wpadłem na pomysł nazwy, nawet zaproponowałem mu wspólne prowadzenie, ale stwierdził, że się nie zna. Z dniem 15 maja 2013 roku przestałem się nudzić. Założyłem "Filmy, które ryją banie zbyt mocno" i wrzuciłem pierwsze posty o "Funny Games U.S." i "Nagim Lunchu". I tak to się zaczęło.
ROZDZIAŁ 1
Fanpege to za mało
Pierwsze dni stukania o filmach na fejsie mijały spokojnie. Kilkunastu znajomych z grzeczności dało łapkę w górę i komentowało od czasu do czasu to co przyszło mi do głowy. Ale po jakimś czasie coś pękło i kilka większych stron udostępniło u siebie to co robię i nagle ilość osób obserwujących stronę przekroczyła tysiąc. Żarty się skończyły. Audytorium zaczęło być wymagające a opisy filmów stały się bardziej szczegółowe. Poleciały pierwsze pochwały i hejty cobym się mógł jeszcze bardziej zmotywować. Jednej rzeczy mi brakowało...
Uważam, że jak strona żyje tylko na FB to nie żyje tak naprawdę wcale. Fanpejdży jest teraz zalew, ale jeśli nie mają swojego odpowiednika poza FB to jaką mają tak naprawdę wartość? Moim skromnym zdaniem, jeśli nie są naprawdę wielkie i nie mają treści wykraczających poza standardową rozrywkę to tracą na mocy. A ja nie chciałem by "Filmy..." były tylko fanpagem bo wtedy można by je porównywać z innymi tego typu stronami i nie wyróżniałby się może nawet zbytnio. Dlatego powstał ten blog. By to co trapi mnie w mojej ulubionej tematyce najbardziej znalazło swoje ujście poza hermetycznym nośnikiem treści jakim jest FB. I tak 21.06 narodził się blog. Rozwój strony przyniósł jego obecny wygląd: logo, strony wspierające, partnerów medialnych i tak dalej. Przez ponad trzy miesiące od jego założenia nabiło ponad 23 tysiące odwiedzin a ten artykuł nosi zaszczytny numer 50. A jednak wciąż czuję, że jestem z tym dopiero na starcie mimo, że osiągnąłem już całkiem sporo. Tyle, że w tym temacie jest do powiedzenia cała masa rzeczy o czym chciałbym donieść w kolejnych rozdziałach. Bo to jest naprawdę ogromny worek, ale uważam, że powinniście wiedzieć, dlaczego pojawiają się w nim takie nie inne rzeczy. Bo kiedy dostaję nagany za treści, które się na nim pojawiają to wiem, że strona przestała być już tylko moja, a stała się własnością publiczną, a ja jestem tylko skromnym, choć znaczącym na nim sprzątaczem. Bo jedynym. Nikt nigdy poza mną strony nie prowadził i prowadzić nie będzie. Ale o tym za chwilę.
ROZDZIAŁ 2
Pojemność filmowego wora
Od samego początku istnienia strony wiedziałem, że nie będę się skupiać tylko na brudnych, gryzących po oczach i zmuszających do wymiotów produkcjach. Nie ze względu na to, że jest ich mało wręcz przeciwnie, wór z produkcjami takimi jak "Martyrs", "Srpski Film", "Różowe Flamingi" "Taxidermia" czy nawet wspomniane "Funny Games" rośnie i pęcznieje i jestem od tego by wynajdywać takie perełki. I takie filmy ryją banię dosłownie. Wprawiają w osłupienie, są niczym policzek w twarz wymierzony naszej wrażliwości i przesuwają jej granice. Kino może znieczulić widza na ludzkie cierpienie.
SRPSKI FILM
Dlatego wiedziałem, że stąpanie po takim gruncie nie jest najlepszym pomysłem bo przecież wypaczanie samo w sobie celem tej strony nie jest. Nie tak to sobie wymyśliłem. Dla nadania stronie poważniejszego tonu od razu wpadłem na pomysł by przemycać na nią bardzo mocne życiowe dramaty i dzięki temu możecie poczytać o "Zdjęciu w godzinę" "25. godzinie", "Uczniu Szatana" czy "Requiem dla snu". Mainstream zaczął się łączyć z alternatywą, kinowe podziemie z oscarowymi produkcjami. Wszystkie negatywne aspekty rycia bani wyszły na powierzchnię. Zakładałem, że po obejrzeniu danych produkcji będziecie trząść się ze strachu lub opróżniać paczki chusteczek w tempie ekspresowym. Jednocześnie nie chciałem stawiać na płytkie, łatwo chwytające za serce dramaty, a te chwytające za gardło, wciskające się widzowi przez uszy wprost do mózgu i wyciskające go niczym gąbkę. Wiedziałem, że tak zadziałają chociażby "Labirynt fauna" czy "Zielona mila". Jednak to była tylko część układanki. Kolejne elementy miały być mniej oczywiste. I z tego co widzę są i wzbudzają kontrowersje.
Filmy psychologiczne i surrealistyczne takie jak "Pająk", "Święta góra", "Lot nad kukułczym gniazdem" "Ptasiek" czy "Piknik pod wiszącą skałą" podbiły Wasze serca. To tłumaczy, czemu "Podziemny krąg", "Urodzeni mordercy" czy "Siedem" nie są traktowane jako dobre kino sensacyjne - poziom skomplikowania osobowości bohaterów jest stanowczo powyżej normy. Nakreśla to kolejną płaszczyznę filmów ryjących banię stanowczo zbyt mocno, te dzieła sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać jak można mieć tak poryty umysł jak John Doe lub tak szeroką wizję świata jaką pokazywał Tyler Durden.
Kolejnym wycinkiem składającym się na zbyt mocne rycie okazały się filmy S-F/fantasy. I mam tu myśli produkcje takie jak "Moon" obie "Odyseje kosmiczne" jako przykład filmów z metafizyką w tle ale też "Matrix", "Equilibrium" "Mroczne miasto" i tym podobne jako, że są w nich przerażające wizje przyszłości nad którymi długo się można zastanawiać a nawet ich obawiać. Do tego dochodzi jeszcze grupa takich dzieł jak "Hellboy" czy "Watchmen- Strażnicy", które łączą z sobą w przypadku pierwszym absurdalną fabułę, komediowość i wizualne piękno i poważne przesłanie, wielowymiarowość bohaterów i ukryte pod fantastyczna fabułą spojrzenie na dzisiejszy świat. A skoro padło hasło komediowość...
WATCHMEN - STRAŻNICY
Czy wszystko musi ryć negatywne? Czy wybuch niekontrolowanego śmiechu na widok idiotycznie głupiej sceny z filmów w rodzaju "Movie 43", czy unoszący się w oparach zakazanej substancji film "Super zioło" seria "Strasznych filmów" i innych tego typu parodii nie ma na celu wysadzenia mózgu w powietrze śmiechem? No właśnie. Śmiech to paranoiczna reakcja mózgu na dany obraz, a więc stanowczo coś jest nie tak. I to jest właśnie pozytywne rycie bani. Nie mogę wiecznie Was dołować i karmić wnętrznościami. Ani doprowadzić na skraj załamania nerwowego. Należy Wam się też czysta rozrywka, a widzę, że nie wszyscy to rozumieją. Oczywiście wszystko ma swoje granice, więc nie uświadczycie tu durnych komedii romantycznych. Na szczęście są jeszcze tak pokręcone produkcje zahaczające o romantyzm jak "Zakochany bez pamięci", "To właśnie miłość" czy "Scott Pilgrim kontra świat".No i rzecz jasna czarny humor, pythonowski humor i abstrakcyjny humor także mają tu swoje miejsce. Ale to wciąż nie wszystkie wymiary rycia, w końcu jednym z najważniejszych, który nas dotyka jest ten nasz, swojski, który postanowiłem nazwać po prostu "polskim".
Polski wymiar rycia bani, bo Polska to stan umysłu. Bo dla zagranicznego odbiorcy to może być niezrozumiałe. I tak na stronę trafiają posty o takich filmach jak "Sala samobójców", "Wojna polsko-ruska", "Plac Zbawiciela" czy "Dom zły". Część filmów jest bardzo udana, część spalona, ale zawsze warto o nich napisać bo jest często niestandardowe podejście do tematu. I wbrew pozorom dużo się na naszym porytym podwórku dzieje. Jest bogato zarówno w działce amatorskiej ("Obróbka skrawaniem", "Że życie ma sens") jak i animowanej ("Jak działa jamniczek", "Katedra", "Sztuka latania"). I właśnie animację pozostawiam na koniec tego rozdziału.
DOM ZŁY
Oczywiście pojawia się sporo produkcji stricte dla dorosłych takich jak "Perfect Blue", "Ghost in the shell" (animacja japońska to temat na oddzielny artykuł, doczekacie się), "Miasteczko South Park" czy "Family Guy", ale staram się wyciągać pewne analogie do dorosłości z produkcji teoretycznie dla dzieci stąd też pojawienie się na stronie takich disneyowskich produkcji jak "WALL-E" z bardzo ważnym proekologicznym przesłaniem czy "Król lew" pokazującym, że walkę o władzę zdobywa się szekspirowsko: po trupach. Te filmy nie trafiłby tu gdyby nie fakt ich interpretacji, głębszego przeanalizowania. Nie ma na stronie przypadkowych dzieł jak to niektórzy uważają. I o tym traktować będą rozdziały kolejne.
ROZDZIAŁ 3
Wielowymiarowość rycia bani
Nie da się zadowolić wszystkich. Tym artykułem nie usatysfakcjonuję wszystkich, którzy na niego czekali. Zawsze znajdą się maruderzy, którzy stwierdzą, że to jak dobieram filmy jest przypadkowe i świadczy o tym, że formuła mi się wyczerpała. Postanowiłem więc na rzecz trzeciego rozdziału zrobić sondę, która powinna przybliżyć Wam nie tylko mój jak widać punkt widzenia. Na forum FKRBZM (polecam wbijać) założyłem temat, który miał choć trochę rozjaśnić ideę strony. Okazało się, że część z tych odpowiedzi idealnie pokrywa się z moimi założeniami, które rozkwitły wraz ze stroną. Pozwolę sobie przytoczyć kilka odpowiedzi na pytanie jak odbiorcy strony rozumieją filmowe rycie bani.
Ania ujęła to na przykład w ten sposób: "Moim zdaniem do pojęcia ,,rycia bani" powinny zaliczać się filmy, które szokują, wprowadzają zamęt moralny,filmy w różnych krajach zakazane itp. Oraz takie, po których jedyne wypowiedziane zdanie to: ,,Co ja właśnie oglądałem/łam?"" - czyli w tym momencie chociażby "Srpski Film", "August Underground" "Pluję na twój grób" i tego typu produkcje z których wyzierają krew, narządy płciowe, wnętrzności, dosadna przemoc a nawet fekalia. Taki był punkt wyjścia strony i wciąż staram się go utrzymywać.
Joanna natomiast ujęła esencję strony w ten sposób "Rycie bani" moim skromnym zdaniem to po prostu bardzo mocne wpływanie na emocje człowieka, wywoływanie strachu, smutku, euforii, przygnębienia. Film "ryjący banię" to taki film, po którego obejrzeniu mamy pustkę w głowię, jesteśmy zaszokowani, nawet zgorszeni, zastanawiamy się przez długi czas o kwestiach w nim poruszonych. To po prostu film, który coś nam daje, pozostawia. I wcale nie musi być to film taki, jak powiedziała koleżanka powyżej." - automatycznie łapią się więc i produkcje w rodzaju "Przełamując fale", "Mechanik", "Salo- 120 dni Sodomy", "Kieł", "Intymność" czy "Więzień nienawiści".
KIEŁ
A teraz jedno z bardziej esencjonalnych spojrzeń, które wystukała Zuzanna "Kiedy tytuł filmu zostaje wygrawerowany drukowanymi literami w mózgu, kiedy po pewnym czasie zauważasz że myślisz i postępujesz inaczej niż przed obejrzeniem, nie jesteś w stanie przez kilka dni normalnie zasnąć ani na niczym się skupić, bo wciąż rozkminiasz co właśnie zobaczyłeś, albo na samo wspomnienie tytułu zaczynasz się niekontrolowanie szczerzyć, lub trząść ze strachu, lub dramatycznie smutniejesz, to jest właśnie bania zryta filmami" - znakomite ujęcie danego filmu jako ŚLADU w głowie. W tym momencie gatunek nie ma znaczenia, bo liczy się fakt, że przypominasz sobie dane sceny, które rozrywają mózg na strzępy i wtedy nie ma znaczenia czy był to seans pełnego pamiętnych cytatów "Podziemnego kręgu" czy chociażby "Shreka", który wywołał nie lada burzę na stronie. To, że powtarzasz sobie w myślach cytaty z danych produkcji to znak, że film zakorzenił się w pamięci i nawet jeśli jest tandetny, głupi czy niedorzeczny to tkwi w głowie i wyleźć nie chce.
Głos teoretycznie twardszej, choć z tego co widzę mniej liczniejszej grupy odbiorców, a więc mężczyzn zabrał Damian, który ujął to prosto i dosadnie:"To film, który gwałci mi mózg. Gwałci poczucie estetyki, dobrego smaku, spokój i to w co wierze i moje ideały. To film, po którym siedzę milczący jak posąg lub wypowiadam "kur.., ja pier....". To film, po którego obejrzeniu nie jestem m stanie po prostu wyłączyć odtwarzacza i przejść nad seansem do porządku dziennego." - tu warto wspomnieć o kruszących podwaliny ideały filmach takich jak religijne "Ostatnie kuszenie Chrystusa", "Dogma" czy "Tajemnica Brokeback Mountain" grająca na nosie naszej tolerancji, "Pułapka" albo "Happiness" poruszająca temat pedofilii.
DOGMA
Pozostałe wypowiedzi były w podobnym tonie, różniące się jedynie psychologicznymi niuansami. Nie pojawił się jeden ważny punkt, dla którego przewidziałem cały oddzielny rozdział. Wiele on tłumaczy, i obecnie jest dla mnie jednym z tych najważniejszych i bardzo eksploatowanych na stronie. Tym punktem jest nasze dzieciństwo i przeszłość moi drodzy.
ROZDZIAŁ 4
Odciski na mózgu, czyli kopanie w przeszłości
Niech no się zastanowię... Jak bardzo w okresie dzieciństwa/dorastania miała na nas wpływ telewizja i filmy zgrywane wtedy jeszcze na taśmy wideo. Każdy prędzej czy później zetknął się z filmami erotycznymi, soft porno czy nawet twardą pornografią nie wiedząc czym ona jest. Ale przecież podobny wpływ choć na nieco inne strefy naszego mózgu miały programy i filmy familijne. Jako osoba urodzona w roku 89 mnie dotknęła era starego, dobrego Cartoon Network, a więc "Krowy i kurczaka" "Chojraka" czy "Johnny'ego Bravo", które ryją dokładnie tak samo jak za dawnych lat. Była fala "Pokemonów", była podjarka "Dragon Ballem" i były też filmy- znaczniki lat 90-tych: "Jumanji", "Kosmiczny mecz" "Maska", "Flubber", "Hook" (czyżby nasze dzieciństwo napędzał głównie Robin Williams?). Pierwsze łzy przy "Wszystkie psy idą do nieba", strach przed sędzią Frollo z "Dzwonnika z Notre Dame". Podążając za teorią pozostawiania śladów w głowie te filmy ryją banię zbyt mocno, bo pamiętamy o nich przez lata i chcemy do nich wracać. Tak jest z masą seriali z przeszłości: ze "Światem według Budnych", ze "Światem według Malcolama", nawet z idiotycznymi i archaicznymi "Power Rangers".
JUMANJI
Nawet przeklęte "Teletubisie" wpisują się w ten nurt choć to bardzo zły przykład, jako, że są one pozbawione jakiejkolwiek wartości intelektualnej, są złą papką puszczaną przez nieświadomych niczego rodziców. Wszystkie filmy, i programy jakie oglądaliście za dzieciaka, jakoś odcisnęły na Was swój ślad, i to jest rycie bani. Te dzieła mają wpływ także na to jacy jesteście teraz. Dlatego nie zdziwię, jeśli część z Was nie będzie kojarzyć wymienionych przeze mnie tytułów, w końcu na stronie są odbiorcy w różnym wieku, a nawet tacy, którzy być może nigdy nie oglądali w dzieciństwie telewizji jako, że rodzice uważali za punkt honoru chronić Was przed tym. Dla mnie to bardzo ważny element rycia. Ale jeszcze nie ostatni. Pozostały do końca dwa. Mam nadzieję, że wytrwacie.
ROZDZIAŁ 5
Wiercenie przez zaprzeczenie
Yup. Bo co to za artykuł bez wspominki o hejterach. Kurczę, hejterom też należy się odrobinka miłości. Wiele osób polubiło stronę, rozczarowało się nią i dorzuciło od siebie parę gorzkich/cierpkich/obraźliwych w ich mniemaniu słów. Ludzie cofają subskrypcję (czy tam lajka), bo nie pasuje im albo forma opisywanych filmów, albo to, że kurczowo trzymam się swojego zdania albo bla. bla, bla... sam nie wiem co. Nie ważne. Ważne by dotarło do nich, że wykazując swoje niezadowolenie pokazują, że film zrył im banię. Bardzo negatywnie w dodatku. Bo kiedy oglądaniu filmów towarzyszą emocje takie jak złość ("Ten film to wielkie gówno!" Zmarnowany czas i pieniądze!") otwarta nienawiść (ta pojawiała się pod adresem nie tyle moim co filmów pokroju "Sala samobójców") i ogólnie wyrażanie się o rozmaitych filmach w tonie złośliwym świadczy, że film tak czy siak swoją ryjącą misję spełnił. Co innego jeśli uważa się go za po prostu nudny - wtedy nie ma żadnych emocji więc i nie ma rycia. Dlatego mnie na przykład nie rusza "Avatar" - to film, dobry, ale taki, który większych emocji we mnie nie wywarł, jednak sądzę, że na stronie może się dla niego pojawić miejsce jeśli ktoś uzasadni mi jak bardzo go poruszył. Rycie bani to emocje! Śmiech! Strach! Złość! Bezsilność! Szczęście! Cała paleta rozmaitych bodźców towarzyszących oglądaniu. No i odczucia końcowe. A hejterzy bardzo ładnie napędzają moje podwórko za co jestem wdzięczny. I wiem, że (na szczęście), ten artykuł tego nie zmieni.
SALA SAMOBÓJCÓW
ROZDZIAŁ 6
Rycie poza głównym nurtem
Czy filmy o "Harrym Potterze" ryją Wam mózg? Czy "Gwiezdne wojny" i "Star Trek" ryją łeb? A "Władca Pierścieni"? Nie? Mi też nie. Także spokojnie. Ale... mmmm... A co z tymi... no jak im tam? Cosplayowcy co nie? Co z ludźmi zarażonymi tymi seriami tak bardzo, że są w stenie przebrać się za ukochaną postać, jechać kilometry przez niezliczoną ilość miast po to by zobaczyć innych takich popaprańców? No właśnie! Rycie na światową skalę! Te wszystkie spotkania, wyznawanie dżedaizmu, próby latania na miotłach i rzucania czarów, kolekcjonowanie figurek bojowych, statków kosmicznych... Czym to jest spowodowane jak nie ryciem w głowie? Z mojego punktu widzenia to nawet bardziej ryjące niż wszystkie filmy przytoczone wcześniej ale to zupełnie inna skala.
Przy okazji rycia poza głównym nurtem chciałbym zostawić w spokoju filmy pełnometrażowe i zerknąć w stronę małego ekranu, który ostatnio ten duży bije na głowę. Dlatego dopuściłem do głosu seriale niemal od samego początku. Pierwszy pojawił się bodajże "Dexter" (fatalny finał) potem pojawiły się inne tytuły z "Herosami", "Zagubionymi", "Twin Peaks" czy "Breaking Bad" na czele. Do tego postanowiłem się nie skupiać tylko na serialach i filmach i tak pod strzechy trafiły pokręcone teledyski, bądź utwory ze ścieżek dźwiękowych lub też po prostu piosenki mające w sobie na tyle duży ładunek emocjonalny, że mogły by trafić na tak zwany nieistniejący film. Nie chcę się ograniczać i nie robię tego. Równie ważne są dla mnie na blogu artykuły o filmach co dział "TELEDYSKOWO" bądź "Strefa rozrywki" zahaczająca o kabaretowe występy lub tym podobne, w końcu wszystko uchwycone kamerą nabiera cech filmu, nawet tego najbardziej prymitywnego - czy to będzie nowy teledysk Cezika, czy jedzenie zupy w Mielnie czy próba pomalowania amylynium. I takie dziwaczne amatorskie cudeńka mają prawo pojawić się na moim blogu bez względu na hejt jaki będzie temu potem towarzyszyć.
BREAKING BAD
POST SCRIPTUM
Dla tych co nie mruknęli "Too long didn't read"
I to by było w sumie na tyle, dzięki, że dotrwaliście do końca. Mama nadzieję, że co niektórym rozjaśniło się w głowie, jeśli spodziewaliście się głębszego podejścia do tematu to trudno. Mam nadzieję, że niczego nie pominąłem - jeśli tak to piszcie w komentarzach na FB. Artykuł powstał dla Was więc czekam na opinię czy Wam się spodobał. /D. D. M.
P.S 2: Chciałbym bardzo mocno podziękować administratorce "Książek, które ryją banię" za to, że jest mi inspiracją :) Ponoć dzięki mojej stronie założyła swoją, a ostatnio to ona napędza mnie do działania. Dziękuję Soniu :) Jej stronę możecie znaleźć TU:
https://www.facebook.com/ksiazkiktoreryjabanie?fref=ts
Dziękuję Ci raz jeszcze!
P.S 2: Chciałbym bardzo mocno podziękować administratorce "Książek, które ryją banię" za to, że jest mi inspiracją :) Ponoć dzięki mojej stronie założyła swoją, a ostatnio to ona napędza mnie do działania. Dziękuję Soniu :) Jej stronę możecie znaleźć TU:
https://www.facebook.com/ksiazkiktoreryjabanie?fref=ts
Dziękuję Ci raz jeszcze!
robi wrażenie pozytywne
OdpowiedzUsuń