Akcja toczy się w małej, nadmorskiej mieścinie. Bohaterki to grupa licealistek, którym przewodzi piękna i przebojowa Camille. Pewnego dnia okazuje się, że najpopularniejsza dziewczyna w szkole zachodzi w ciąże. Chwilę później, zdarza się to też małej, szarej myszce, która bardzo chce być, choć trochę taka jak jej idolka, Camille. Kwestią czasu jest by kolejne piętnaście dziewcząt weszło w stan „błogosławiony”. Pewnie pomyślicie, że to jakiś obłęd, że jak można być aż tak głupią by zachodzić w ciążę, bo stało się to modne. Ale to prawda. Wiem, że taka sytuacja miała miejsce w Ameryce. Myślano, że była to zmowa dziewcząt, które chciały zrobić na złość swoim rodzicom, jednak okazało się, że były to w większości przypadki, albo „modna ciąża”. Wygląda na to, że w roku 2008 podobna sytuacja miała miejsce we Francji.
Pozwolicie, że najpierw
powiem, co nieco o wizualnej i reżyserskiej warstwie filmu. Na
rozmyślania o tym, czemu stało się jak się stało będzie jeszcze
czas. Zacznę od tego, że uwielbiam słuchać języka francuskiego.
Słuchać, nie mówić, uczę się go od sześciu lat i jedyne, co
potrafię powiedzieć to „nazywam się Sonia, jestem polką,
pochodzę z Jeleniej Góry, lubię placki”. Ach, no i pamiętam
jeszcze jak jest „Jestem ziemniakiem”. Nie zmienia to jednak
faktu, że oglądanie francuskich filmów sprawia mi ogromną
przyjemność ze względu na język właśnie. Miękki i płynący,
subtelny i delikatny. Stanowi genialny kontrast do historii, którą
oglądamy. Nastoletni bunt jest tu pokazany we wszystkich jego
odsłonach. Papierosy, narkotyki, alkohol, ogniska na plaży i
rockowa muzyka. Warto zauważyć, że w ciąże zachodzą tam nie
tylko dziewczęta modne i popularne. Wśród tej grupy widzimy też
przedstawicielki subkultur gotyckiej i hip hopowej. Nie są to tylko
dziewczęta z rozbitych rodzin, biedne i wychowywane wśród
patologicznych wzorców, ale też dziewczynki ze wzorowych,
katolickich środowisk. Oczywiście większość rodziców była
wściekła na córki do tego stopnia, że dochodziło do rękoczynów.
Inni jednak zaakceptowali stan rzeczy takim, jaki był i wspierali
swoje dzieci. Na to wszystko patrzymy bardzo obiektywnym okiem
kamery. Reżyserki bardzo mocno starały się by nikogo nie oceniać,
nie mówić, co jest dobre a co złe, a jedynie przedstawić
prawdziwą historię. Ta obiektywność właśnie, sprawia, że film
staje się bardzo realistyczny. Oczywiście są sceny łez i kłótni,
ale widzimy też wzajemną przyjaźń a nawet miłość i nastoletnią
radość i szczęście.
Jeszcze do niedawna
zastanawiałam się jak można być tak głupią by zajść w ciążę.
Jak można być tak leniwą by nie zadbać o prezerwatywę, albo tak
niesystematyczną by zapomnieć o tabletce. Nie wspominając nawet o
tym jak można się przespać z kimś przypadkiem poznanym w klubie.
Do niedawna, bo do niedawna miałam jeszcze swój wianek. Zmieniło
się to parę miesięcy temu, i teraz rozumiem jak to jest możliwe.
Na szczęście, pewne moje choróbsko wymaga zażywania tabletek,
które mają działanie antykoncepcyjne, ale i tak od mojego
pierwszego razu żyję w ciągłym strachu, że jednak one nie
zadziałają. Jednak te dziewczyny się nie bały. Robiły to
specjalnie, nawet płaciły chłopcom by się z nimi przespali.
Czemu? Można powiedzieć, że był to specyficzny rodzaj buntu.
Kiedyś zakładało się zespoły punkowe, dziś zachodzi się w
ciąże. Teraz dochodzę w swoich rozmyślaniach do kwestii, której
nie mogę rozstrzygnąć. Do roli rodziców. Przychodzą mi na myśl
słowa, że w dzisiejszych czasach rodzice są niezwykle surowi dla
swoich dzieci, bo tak jest w mojej rodzinie. Najprawdopodobniej od marca do maja nie przeczytacie nic mojego autorstwa, bo rodzice
postanowili zabrać mi komputer. Od, tak na wszelki wypadek żeby nie
mieli wyrzutów sumienia, że nie pomogli mi w dostaniu się na
studia. Ale po chwili przypominam sobie swoje rówieśniczki. Piją,
palą, ćpają, jedzą śniadania i obiady w restauracjach i
kawiarniach, bo wystarczy, że powiedzą słowo a rodzice dadzą im
to, co zechcą. Tatuują sobie bardzo głębokie sentencje takie jak
„You only live once”, czy „Never Forget”, ewentualnie jakieś
ptaszki, piórka lub imiona obecnego chłopaka. I gdzie tu surowość?
Gdzie w ogóle są rodzice, kiedy ich córka gzi się z jakimś
palantem w toalecie w klubie. I nie, nie są to dziewczęta z
biednych, patologicznych rodzin. Są to córki lekarzy, prawników,
architektów. Chciałabym powiedzieć, że dziewczęta zachodząc w
ciążę chcą powiedzieć „to moje ciało, moje życie, mogę
zrobić z nim, co chcę”, ale to przecież bez sensu. I tak robią
wszystko, co chcą nie będąc przez nikogo ograniczane. Więc
jedynym racjonalnym wytłumaczeniem na ta sytuacje, jest jedno proste
słowo: moda. /Freyja
Co do samej recenzji nie mam większych zastrzeżeń, ale muszę zwrócić uwagę na ostatnie zdanie. Naprawdę jedynym wytłumaczeniem jest moda? No błagam. Zachodzenie w ciąże nastolatek, i w ogóle demoralizacja młodzieży, to znacznie bardziej skomplikowane zjawisko, opisywane zresztą często przez psychologów i socjologów. Czy autorka nie pomyślała np. o tym, że młode dziewczyny 'spuszczone ze smyczy", nienauczone wartości, często ignorowane przez rodziców szukają sobie po prostu, w bardzo niedojrzały sposób, sensu w życiu? Podobnie destrukcyjna metoda radzenia sobie z problemami jak picie czy ćpanie innych nastolatków. Bo czasami w poczuciu pustki młode dziewczyny, nie mające świadomości czym naprawdę jest macierzyństwo decydują się na nie, by ktoś je pokochał, by miały kim się opiekować, kim zająć. Kompensują sobie tak swoje problemy lub samotność. Wydaję im się, że to nada ich życiu wartości. Przynajmniej ja słyszałam takie tłumaczenia. A czasami w ten sposób chcą zatrzymać przy sobie chłopaka, zdenerwować i zwrócić na siebie uwagę otoczenia... powodów może być mnóstwo. Upraszczanie w ten sposób złożonego zjawiska świadczy niestety o niewiedzy autorki, albo o tym, że nie chciało jej się głębiej nad tym zastanowić. Pochopna, nieprzemyślana, krzywdząca ocena. Przykre.
OdpowiedzUsuńObejrzyj film i z ręką na sercu powiedz mi, że większość z tej siedemnastki nie zrobiła tego, ponieważ stało się to modne. Nie mówię o sytuacji ogólnoświatowej i społecznej, a jedynie oceniam historię opowiedzianą w filmie. Owszem, ze trzy, cztery z nich mówiły że "będą miały kogoś kto zawsze będzie je kochać", ale do pozostałych taka opcja dotarła dopiero po fakcie. Bo jakoś nieracjonalna wydaje mi się sytuacja w której nagle siedemnaście dziewcząt zdaje sobie sprawę z tego że ich życie zmierza donikąd, i postanawiają to rozwiązać w ten sam sposób. /Sonia
Usuń