Pomimo półtorarocznego kursu filozofii zafundowanym mi przez moją pożałowania godną szkołę, nie jestem w stanie rozwinąć, w sposób przez was zapewne oczekiwany, kwestii poruszanych w tym genialnym filmie. Nie lubię zaprzątać sobie głowy jakimiś wyniosłymi interpretacjami. Jeśli film albo książka mi się podobają to cudnie, jeśli są absolutnie niezrozumiałe to jeszcze lepiej, ale nie chcę się z tego niezrozumienia wyciągać. Dlatego też nie oczekujcie po mnie że będę interpretować alegorię odcięcia od świata przedstawioną w „Kynodontas” albo będę dumać nad znaczeniem ostatnich sekund tego filmu. Chcę wam tylko powiedzieć czemu ten film oglądałam z zapartym tchem pełna podziwu dla Giorgosa Lanthimosa.
Przedstawiona tu historia jest na pewno niezwykła, a jednocześnie tak bardzo realna, że po seansie zaczynamy się zastanawiać nad tym czy coś takiego faktycznie może mieć miejsce w dzisiejszym świecie. Nie jest tajemnicą że to nasze otoczenie i wychowanie sprawiają że jesteśmy tacy jacy jesteśmy. Nie pamiętam już nazwy, ale wiem że istnieje film w którym dorosła kobieta jest utrzymywana przez długi czas w wierze że Hitler wygrał Drugą Wojnę Światową. Bardzo łatwo można człowiekowi coś wmówić. Na przykład że plecaki obijające się o tyłek lub uda świadczą o tym że posiadamy wysoki status materialny (definicja SWAG), albo że przyciasne rurki z krokiem w kolanach pasujące kolorem do naszej wystającej bielizny są synonimem męskości. Można też człowiekowi wmówić że cipa to taka duża lampa, zombie to małe żółte kwiatki, a koty to najstraszniejsi zabójcy chodzący po ziemi.
Film jest przede wszystkim przepięknym, teatralnym wręcz widowiskiem. Zapewne zauważyliście że nie ma w nim praktycznie żadnego tła muzycznego. Poza tym jest utrzymany w specyficznej kolorystyce. Miałam wrażenie że wszystko jest bardzo jasne, jakby pastelowe a jednocześnie nie do końca. Nie widzimy tu jaskrawych kolorów, wszystko jest spokojne i harmonijne. Ta wizualna prostota, zdaje się zmuszać widza do skupienia się na treści filmu. Na tym cudownie spokojnym szaleństwie które odgrywa się na naszych oczach.
Większość osób która mówiła mi o tym filmie, twierdziła że jest on bardzo ciężki w odbiorze. Że niezwykle się dłuży i trudno jest przez niego przebrnąć. Podejrzewam że jest tak dlatego że praktycznie przez cały film nie dzieje się nic szczególnie ekscytującego. A mimo to napięcie cały czas kawałek po kawałku, scena po scenie rośnie. Nie zwykłam się emocjonować przy horrorach. Nie usłyszycie mojego krzyku, nie powiem że mam dość, nie zapomnę o tym jak się oddycha. A jednak w kulminacyjnej, szalenie niespodziewanej scenie „Kła” krzyknęłam. Ze strachu, z zaskoczenia, z bólu. Skręcało mnie w żołądku tak jakbym to ja stałą przed lustrem z ciężarkiem w ręku. Pewnie część z Was którzy tu zaglądają filmu jeszcze nie widzieli, zatem pozwólcie że wyjaśnię. Poza najróżniejszymi zasadami panującymi w domu tej dziwnej rodzinki takimi jak zabawa chloroformem, cało rodzinne szczekanie mające na celu odstraszenie kotów, czy kategoryczny zakaz wychodzenia poza ogrodzenie, panowały tam też zasady z których wzięła się nazwa filmu. Jedynym sposobem na wyjście z domu była jazda samochodem. Ale by jeździć samochodem najpierw trzeba się tego nauczyć. Naukę podjąć można dopiero wtedy gdy wypadnie nam kieł. A opuścić dom, w momencie gdy kieł odrośnie. Nie wiem czy wiecie ale wśród zębów mlecznych nie posiadamy kłów. Wyrastają one jako zęby stałe. Reszty możecie się sami domyśleć, z tamtego domu nie da się wyjść.
„Kynodontas” obfituje w różne inne szokujące sceny o których nie wspomniałam. Jest to zerknięcie przez dziurkę od klucza do innej rzeczywistości. Każda rodzina ma swoje tradycje. U mnie na Yule je się szynkę z dzika, u innych na Boże Narodzenie szykuje się kutie. W codziennej szarości nie zdajemy sobie sprawy z tego że mogą istnieć rodziny o tak diametralnie różnych od naszych przyzwyczajeń. Pozostaje pytanie: czy skoro można wychowywać dziecko w swojej wierze i kulturze, to czy można je wychowywać według swojego własnego wyimaginowanego systemu? Przecież tak naprawdę niczym się jedno od drugiego nie różni. Chętnie zapoznam się z waszą opinią, bo ja uważam że to niemal jedno i to samo. /Sonia
film beznadziejny.. strasznie się na nim wymęczyłam, pomysł był bardzo dobry, ale wykonanie o wiele słabsze
OdpowiedzUsuńŚwietny film. Tu nie chodzi tylko o to że rodzinka jest popieprzona. Chodzi przede wszystkim o pokazanie, do czego doprowadza wychowanie pod kloszem. Owszem, ukazane jest to w groteskowy sposób, karykaturalny wręcz. Jednak przez wszystkie działania rodziców, wyziera chora miłość i strach przed wypuszczeniem dzieci na zewnątrz. Im później tym gorzej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń