SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

czwartek, 16 stycznia 2014

KOBIECYM OKIEM VOL.3: Ludzka stonoga 2 (2011, reż. Tom Six) [SPOJLERY]


Uwaga, jest to póki co jedyny film podczas którego czułam się tyle o ile zmieszana i zniesmaczona.



Jakiś czas temu opisywałam swoje wrażenia z pierwszej części „Stonogi”. Jak pewnie pamiętacie byłam zachwycona jej reżyserskim i scenograficznym pięknem. Jednakże część druga jest filmem jeszcze bardziej zachwycającym! Tak, dobrze widzicie, „Ludzka Stonoga II” to w mojej opinii arcydzieło filmów grozy.

Martin Lomax to opóźniony w rozwoju mężczyzna, gwałcony przez ojca, znienawidzony przez matkę i społeczeństwo. Generalnie rzecz biorąc jego życie wygląda tak źle jak to tylko możliwe. Los pokrzywdził go również zboczonym psychoterapeutą oraz nudną pracą ochroniarza. A każdy z nas wie, że z nudy biorą się najdziwniejsze i najgorsze pomysły…


To co jest zachwycające w tym filmie to wstrząsający dramat Lomaxa. Dzięki jego historii, film ten staje się bardziej przejmujący niż niejedno łzawe filmidło o chłopczyku chorym na raka czy coś w tym stylu. Opuszczony przez wszystkich, egzystuje w swoim własnym, czarno białym świecie, zafascynowany wizją stworzenia gigantycznej ludzkiej stonogi. Przez cały film nie słyszymy ani jednego jego słowa. Jest bezbronny wobec oskarżeń matki, molestowania lekarza czy bezlitosnych pięści sąsiada. Jest szczęśliwy tylko gdy zajmuje go „Ludzka Stonoga”. Tak jak w poprzedniej części realistyczny był motyw szalonego doktora (jego operacja wyglądała na jak najbardziej prawdopodobną do wykonania), tak w drugiej realistyczne jest to że ktoś po obejrzeniu „Stonogi” postanowił przenieść ją do rzeczywistości. 

Film jest czarno biały. Wydaje mi się że tylko dzięki temu da się go obejrzeć. Gdybym widziała w nim brąz odchodów i zaschłej krwi, wszechobecną czerwień i brud… Ciężko byłoby mi go oglądać na spokojnie. Jednakże mam wrażenie że ten zabieg (poza oszczędzeniem na efektach) miał też na celu pokazanie nam w jak okropnie szarym i brzydkim świecie żyjemy.

W sumie nie wiem co mnie w tym filmie poruszyło, co sprawiło że faktycznie poczułam się nieswojo. Bardzo możliwe że to dlatego że czuję specyficzny niepokój gdy mam do czynienia z osobami opóźnionymi w rozwoju. Czuję się bardzo niekomfortowo gdy są w pobliżu lub na ekranie. Fakt że Martin ściągnął aktorkę która grała w pierwszej części „Stonogi” był świetnym zagraniem. Jeszcze bardziej uświadamia widzowi że to się dzieje naprawdę. W pewnym sensie, oczywiście.


Pewnie nie wiecie, bo jest to scena wycięta, ale na końcu, kobieta która rodzi dziecko w samochodzie, zgniata mu głowę pedałem gazu. Widziałam tą scenę, i powiem wam szczerze że śmiałam się jak głupia. Ja chyba naprawdę jestem jakimś zwyrolem, ale serio, dzieci mnie nie ruszają an trochę. Nie wiem jak można płakać na „Chłopcu w pasiastej piżamie” i nie wiem jak można uważać że te małe, tłuste, robakowate stworzenia przypominające wyglądem i zapachem larwy żuczków gnojaków są słodkie. Jednakże wracając do filmu, nie wiem jak Martin to robił że nie zabijał swoich ofiar uderzeniami łomu. Przecież ten chudy chłopak, jeden z pierwszych, był ukazany z drgawkami i rozbitą czaszką. Poza tym, wszyscy których tknąłby tymi kuchennymi utensyliami powinni byli wykrwawić się na śmierć. Scena w której ciężarna kobieta wstaje i leje się z niej krew jak z Niagary też była co najmniej irracjonalna. Krótko mówiąc, film jest przerysowany. Ale taki ma być. Ma nam w sposób przerysowany pokazać jak chorym gatunkiem jesteśmy, jakie chore rzeczy tworzymy i jak one na nas wpływają. Dla mnie jest to sztuka. Owszem, awangardowa i kontrowersyjna, ale sztuka. A ja uwielbiam sztukę. To konkretne dzieło porusza bardzo ważne kwestie o których na co dzień się nie mówi. O nieszczęśliwych rodzinach i o tym jak wygląda później życie dzieci molestowanych seksualnie. Tacy ludzie są wokół nas. Dlatego zawód psychologa, wzajemne wsparcie i serdeczność, są tak ważne dla naszego społeczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz