1986,
Street of Crocodiles, reż.: Timothy Quay, Stephen Quay
Czy
można stworzyć surrealistyczną animację na podstawie twórczości
pisarza, którego znamy z liceum? Okazuje się, że tak. Bracia Quay,
zainspirowani opowiadaniem Brunona Schulza – „Ulica krokodyli”,
wyreżyserowali dzieło skrajnie niepokojące i oniryczne. Razem z
głównym bohaterem, przypominającym z wyglądu samego pisarza,
wkraczamy w przestrzeń, zdominowaną przez ożywione sprzęty i
maszyny. Obraz wydaje się zamglony, jakby „przykurzony”. Ten
zabieg pewnie niejednej osobie przywiedzie na myśl wyprawy do
babcinego strychu w poszukiwaniu zaginionego skarbu. Nie jest to
bynajmniej nostalgiczny powrót do dzieciństwa. Stajemy się
świadkami kultu, odprawianego przez demoniczne lalki, o pustych
oczodołach. Eksperymentują one na ludziach, których uważają za
niezwykle interesujące „maszyny”. Prowadzą też studia na temat
kuriozum, jakim jest dla nich seksualność człowieka. Ciężką
atmosferę kukiełkowej animacji podkreśla doskonała muzyka Lecha
Jankowskiego. Seans „Street of Crocodiles” trwa tylko dwadzieścia
minut, ale spędzimy ten czas w zupełnie innym wymiarze, ukrytym na
zapleczu przedwojennego sklepu /Majik Czar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz