SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE

środa, 28 stycznia 2015

SOUNDTRACKOWO #01

Jakim filmem inspirowała się grupa Cult Of Luna tworząc swój ostatni album? Dowiecie się poniżej!

Nowy dział moi drodzy, którego mam nadzieję nie zaniedbam! Będę w nim podrzucać Wam utwory, które pojawiały się na ścieżkach dźwiękowych do znanych lub mniej znanych produkcji lub były inspirowane filmowymi i serialowymi klasykami. W każdym odcinku będziecie otrzymywać pięć piosenek wybranych przeze mnie wykonawców z różnych muzycznych bajek. Miłego czytania i słuchania życzę! 

#01. P.O.D. - Sleeping Awake. Kawałek pochodzi z soundtracku do filmu Matrix: Reaktywacja (2003). Grupa Sonny'ego postarała się o teledysk nawiązujący do fabuły kontynuacji dzieła rodzeństwa Wachowskich. Najlepszy moment klipu? Kiedy wokalista przestawia klocki ("ONE" = "NEO"). Utwór pochodzi z albumu Payable on Death z 2003 roku. 

wtorek, 27 stycznia 2015

Kto stworzył to gówno?! Czyli o najgorszych reżyserach słów kilka.

Ktoś kiedyś mi wróżył, że na takiej (filmowej konkretnie) tematyce bloga długo nie pociągnę, tymczasem mam coraz więcej pomysłów na wpisy, coraz więcej zapoczątkowanych i odstawionych na bok postów, działów, które aż krzyczą o kontynuację, a i recenzji by się więcej przydało, bo jak mówią statystyki całkiem chętnie je czytacie. Na blogu od czasu do czasu poświęcam miejsce znanym bądź mniej znanym reżyserom i dziś do tego typu wpisu chciałbym powrócić. Nie znalazłem bowiem zbyt wielu publikacji o twórcach, którzy bezwstydnie czynią z filmowej materii kupę uwiecznioną na taśmie. A trochę uwagi im się należy, nie tyle w ramach przestrogi by zaprzestali, bo raczej sobie tego do serca nie wezmą, co raczej byście wiedzieli jakich filmów, sygnowanych konkretnymi nazwiskami unikać, lub też oglądać tylko pod wpływem dużych ilości substancji odurzających bądź rozweselających. Zapraszam do czytania!

EDWARD D. WOOD JR

Najbardziej znany z: Plan dziewięć z kosmosu, Narzeczona potwora, Noc upiorów, Glen czy Glenda. Guru filmowych psujoków. W sumie jego drewniane nazwisko zobowiązywało do tworzenia tego typu złego kina. Ale żeby aż tak? Co ten Bela Lugosi ćpał, że występował w jego produkcjach? Bozia raczy wiedzieć. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o tym osobniku to odpalcie dzieło Ed Wood" Tima Burtona, w którym w rolę tytułową wciela się Johnny Depp.

niedziela, 25 stycznia 2015

Każdemu to na co zasłużył, czyli o trzynastym, finałowym odcinku American Horror Story: Freak Show słów kilka.

Niektórzy bardzo narzekali na ten sezon. Że nudny, że mało straszny, że się twórcy powtarzają i formuła wypalona do cna. Mnie znacznie bardziej uwierał sezon trzeci. Co chwilę ktoś zmartwychwstawał, mścił się na kimś, podkładał mu świnię i tak dalej. Błędne, choć całkiem sympatyczne koło się z tego zrobiło. "Freak Show" dział się natomiast w czasach poprzedzających "Asylum" i w kilku miejscach z nim korespondował. A jeśli ktoś nie przepadał za deformacjami, psychopatycznymi mordercami i brzuchomówcami to mógł uznać ten sezon na momentami nawiedzony i przerażający. Finał opowieści o cyrku dziwów Elzy Mars na moje oko otrzymał sensowne zakończenie z domkniętymi prawie wszystkimi najważniejszymi wątkami (nie wiadomo cóż stało się z Chesterem i Stanleyem, widocznie twórcy uznali to za sprawę drugorzędną). Pozostali bohaterowie otrzymali właściwie taki los na jaki zasłużyli, choć w kontekście pierwszych scen może to brzmieć kontrowersyjnie. Zresztą przeczytajcie sami i skonfrontujcie się z moim punktem widzenia. 

Kibicowałem by przeżyły do samego końca. Uffff, udało się.

sobota, 24 stycznia 2015

ZRYTE RECENZJE VOL.11: Popularność to tylko marna kuzynka prestiżu, czyli o filmie "Birdman" słów kilka.

Alejandro González Iñárritu przyzwyczaił nas do nieco innej narracji swoich filmów i ciężkiej, dusznej tematyki pielęgnowanej w "Amores Perros", "21 gramach" czy "Babel". Wszystkie te filmy były cegiełkami budującymi karierę tego meksykańskiego twórcy, w sierpniu zeszłego roku zdolniacha dołożył kolejną uderzając z zupełnie innej,  nieco bardziej komediowej flanki. Nie jest to jednak film, na którym można się brechtać non stop, Keaton nie gra postaci w jakikolwiek sposób podobnej do Żukosoczka czy Batmana, a cały humor wynika z sytuacji piętrzących się między bohaterami i stopnia ich zażyłości. No i od aktywności Birdmana, tkwiącego w głowie Riggana Thomsona, agresywnego alter ego bohatera odzianego w kostium jego roli życia. Trailer może zwodzić i sugerować film o czymś zupełnie innym niż jest, i bardzo dobrze, jeśli część widzów da się nabrać to pójdzie na najlepszą, moim zdaniem rzecz jasna, ucztę ostatnich miesięcy. Dlaczego? Odpowiedź macie poniżej. 

"Birdman" udowadnia starą życiową prawdę, że sukces jest ulotny, popularność z dnia na dzień może przeminąć, a odbudowywanie nadszarpniętej reputacji może stać się niezdrową obsesją.

czwartek, 22 stycznia 2015

ZRYTE RECENZJE VOL.10: Konstrukcja mikrokosmosu, czyli o filmie "Wyspa kukurydzy" słów kilka.

Przeciętny zjadacz chleba raczej nie przepada za tego typu kinem. Traktując filmy jako źródło rozrywki może uznać "Wyspę kukurydzy" za zwyczajnie nudną i o niczym. W gruzińskim kandydacie do Oscara (jak już wiadomo nie zdobył nominacji w oczekiwanej kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego) dzieje się bowiem niewiele, słychać zresztą też nie za dużo, bohaterowie bowiem prawie zupełnie ze sobą nie rozmawiają. Nie jest to dzieło dla każdego, ale uważny, wprawiony kinoman, szczególnie zakochany w kinie niezależnym znajdzie w nim całkiem sporo dla siebie. Także jeśli liczycie na górnolotne dialogi, wartką akcję, seks wielką przemoc i grubsze filozoficzne rozkminy to sobie darujcie. Jeśli natomiast lubicie dzieła oferujące piękne widoki, techniczne dopracowanie i przede wszystkim metafory odnoszące się do życia każdego bez wyjątku człowieka to śmiało kontynuujcie czytanie tego tekstu. 

Film oferuje naprawdę piękne zdjęcia i bardzo dobry montaż. Sama historia jest tu pretekstem do wyłapywania prostych acz skutecznych metafor na temat naszego życia.

środa, 21 stycznia 2015

ZRYTE RECENZJE VOL.9: Beztalencia grają w zespołach rockowych, czyli o filmie "Whiplash" słów kilka.

Nad fenomenem tego dzieła będą się ludziska głowić jeszcze długie, długie miesiące. Oto bowiem rozgłos nielichy, bo aż pięcioma nominacjami do Oscara uzyskała historia dziejąca się w świecie właściwie dwóch ludzi. Utalentowanego perkusisty Andrewa (Miles Teller) i jego niezrównoważonego nauczyciela Fletchera (J. K. Simmons). Między uczniem a mistrzem sypią się przez cały seans iskry, uderzają wzajemnie w swoje najczulsze punkty, prowokują się i drą ze sobą przysłowiowe koty. A świadkiem tego pojedynku jest widz, który w zależności od przyjętej perspektywy odnajdzie w tym dziele pożywkę dla ciała i duszy lub zupełnie nie pojmie fenomenu produkcji. Pozwólcie, że bliżej przyjrzę się małemu wielkiemu filmowi, który narozrabiał i namącił w głowach niejednemu kinomaniakowi. 

Niby nie jest to thriller, a iskry się sypią, krew bryzga, pot cieknie a łza poleci.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

ZRYTE RECENZJE VOL.8: Wirtualna zabawa w kotka i myszkę, czyli o filmie "Who Am I" słów kilka.

Zacznę od tego, że nie zamierzam się zastanawiać nad wiarygodnością przedstawionych w filmie sytuacji. Nie znam się na hakerstwie, nie będę poddawać autentyczności sposobów jakie stosowali bohaterowie "Who Am I" do włamywania się do sieci i odwalania tych wszystkich zabawnych akcji. Od tego są specjaliści, którzy znają się na tym lepiej i za pewne w zależności od ich punktu widzenia będą obniżać lub podwyższać ocenę dzieła producentów "Życia na podsłuchu". Opowiem Wam za to jak się bawiłem obserwując nawiązania do klasycznych już filmów i  podpowiem czy cała historia ma ręce i nogi i czy warto się udać do kina. W końcu o "Whiplashu", "Birdmanie" czy "Grze tajemnic" wszyscy już wiedzą bo to wielkie produkcje, a o "Who Am I" mało kto jeszcze słyszał, mimo, że polska premiera była 9 stycznia. Biorąc pod uwagę, że to film, który z miejsca trafił do kin studyjnych tym bardziej warto bym o nim napisał, także zapraszam do czytania! 

Benjamin jest symbolem człowieka - ducha, tak w realu jak i w sieci. Film "podpowiada" nam odwieczną prawdę, że w sieci nikt nie jest anonimowy, w pełni bezpieczny i co najbardziej przerażające przez nikogo niepożądanego nieobserwowany.

sobota, 17 stycznia 2015

Tu nie będzie happy endu, czyli o dwunastym odcinku American Horror Story: Freak Show słów kilka.

Twórcy zaserwowali nam wyjątkowo syty, wręcz przekarmiający treścią widza przedostatni odcinek. Biorąc pod uwagę co się wydarzyło i w jakim tempie mogę zawyrokować, że przynajmniej kilka poprzednich epizodów było rozlazłymi zapychaczami, które w nieznacznym stopniu przesuwały fabułę do przodu. Początek odcinka dość mocno nawiązywał do kultowych "Dziwolągów" z 1932 roku, został zresztą w otwierającej scenie wspomniany. W naszych milusińskich wstąpiły mordercze instynkty i nawet sama Elza musiała ratować się ucieczką. Śmiało mogę stwierdzić, że to najlepszy epizod od czasu "Edward Mordrake part 2", i wysnuć teorię, że kreatorzy zapięli sobie finał na ostatni guzik. 

Moi mili państwo, zbliżamy się nieuchronnie do końca.

piątek, 16 stycznia 2015

OSCARY 2015, czyli czego pragnie serducho, a podpowiada rozum.

Już 22 lutego odbędzie się 87 gala rozdania Oscarów. Na ponad miesiąc przed rozdaniem statuetek chciałbym się z Wami podzielić moimi osobistymi przewidywaniami co do zwycięzców, uwagami co do samych nominacji i uwzględnić czego mi ewidentnie zabrakło. Coby było ciekawiej postanowiłem na czerwono pozaznaczać nominacje, które są bliższe mojemu serduchu i osobistym sympatiom i na niebiesko co podpowiada mi chłodna, bezduszna logika. Na zielono natomiast będę zaznaczać propozycje za którymi opowiadają się obie strony. Miłej lektury!

Chociażby ze względu na osobę prowadzącego najbliższa gala oscarowa będzie legendarna.

środa, 14 stycznia 2015

10 najbardziej irytujących polskich aktorek według FKRBZM!

Jako, że tekst poświęcony najbardziej irytującym polskim aktorom spotkał się z Waszym dużym uznaniem postanowiłem szybko uwinąć się z listą pań, które swoją obecnością na dużym i małym ekranie doprowadzają do białej gorączki. Że niby nie wypada po paniach jechać? Cóż, talent to talent, trzeba go mieć i urodą i urokiem osobistym pewnych mankamentów się nie przykryje. Przed Wami panie, na które, za przeproszeniem, ani patrzeć nie mogę, a i słuchać je mi ich bardzo ciężko. A nie da się ukryć, że pojawiają się na ekranie bardzo często w różnych okolicznościach. Nic nie poradzę, że się męczę gdy je widzę, no ale niechęć się nigdy z niczego nie bierze. Także zapraszam do czytania i mam nadzieję, że przynajmniej część z Was podzieli ból serca mego. Liczę na Wasze propozycje i komentarze w świeżo dodanym Disqusie!

MIEJSCE 10: Anna Mucha. W przeciwieństwie do męskiej części zestawienia wymienione tu panie nie za bardzo mają się czym pochwalić, a że nie mam zamiaru się za bardzo rozwodzić i wciskać tytułów na siłę to i krócej będzie. Pani Mucha pojawiła się w małej rólce w dziele Lista Schindlera, Pannie Nikt, Młodych wilkach 1/2 i Chłopaki nie płaczą. I to w zasadzie tyle, resztę filmów i seriali z jej udziałem (w których nie miga tylko na ekranie) spokojnie można wsadzić do śmietnika. Mnie osobiście specjalnie nie irytuje, ale znam takich, którzy jej wyjątkowo nie trawią. A czemu mi nie wadzi? Może dlatego, że jest jej ostatnio mało w TV i internetach?

niedziela, 11 stycznia 2015

Od dziecka bałem się lalek, czyli o jedenastym odcinku American Horror Story: Freak Show słów kilka.

Jeśli czytaliście jeden z moich halloweenowych wpisów to zapewne wiecie, że nie przepadam, za lalami. Kiedyś bałem się, że mi takie stworzenie trzymane na dnie szafy ożyje i będzie chciało niczym Chucky wymordować rodzinę. Twórcy AHS: Freak Show zdają sobie sprawę, że lalki budzą podświadomie grozę i wprowadzili do fabuły pod jej koniec już w sumie bohatera brzuchomówce, który może mocno narozrabiać w finale. Muszę przyznać, że był to jeden z najciekawszych, bardzo dynamicznych odcinków w sezonie. Nieco chaotyczny i skrótowy, ale ze świetnymi motywami o których słów kilka poniżej. 

Wprowadzenie świetnej nowej postaci pod koniec sezonu to dobry ruch ze strony twórców. Szczególnie jeśli na ekranie straszy nas Barney Stinson. 

sobota, 10 stycznia 2015

10 najbardziej irytujących polskich aktorów według FKRBZM!

Tak sobie pomyślałem, że zanim zaproponuję Wam listę najgorszych polskich filmów warto byłoby się przyjrzeć co niektórym aktorom babrającym się w nich po uszy. Są praktycznie wszędzie, co jakiś czas o nich słyszycie, ich nazwiska padają w kontekście najgorszych, najbardziej oklepanych polskich filmów, chujowych reklam i tego typu szajsu. Są niczym świąteczna reklama z Eweliną Lisowską: za pierwszym razem gdy ich ujrzymy mamy na nich wywalone, za drugim staramy się ignorować, za trzecim obiecujemy sobie mieć ich w dupie, za piętnastym nasza irytacja zaczyna niebezpiecznie eskalować, za trzydziestym tak bardzo, bardzo pragniemy by ktoś zaczął w nich ciskać kamieniami.  Ciekaw jestem w jakim stopniu zgodzicie się z moim wyborem! Zapraszam do czytania! 

MIEJSCE 10: Tomasz Kot. Widać jak bardzo trwonią twórcy polskich filmów jego potencjał. Widać po fenomenalnej roli w Bogach, bardzo dobrym występie w Skazanym na bluesa czy ciekawym Erratum. Marnuje się i wpienia w przechujowych do bólu produkcjach pokroju Wyjazd integracyjny, Ciacho, To nie tak jak myślisz kotku czy Wojna żeńsko-męska. No ale cóż pewnie nieliche pieniążki proponują za występy w tych gniotach to i gra. Ale złym aktorem go nazwać nie można, irytującym, jak najbardziej. 

czwartek, 8 stycznia 2015

FILMY ZAKAZANE, czyli o dziełach zbanowanych w różnych miejscach na świecie (część 1).

A dziś słów kila o filmiszczach, które nie zostały dopuszczone do dystrybucji w wielu krajach. A to za bardzo obrażają uczucia religijne, a to przedstawiają fałszywy/zbyt prawdziwy* (*niepotrzebne skreślić) obraz danego kraju, a to przemocy i seksu za dużo. Wy jako moje ukochane zwyrole z pewnością widzieliście już wszystkie, bądź ich znaczną część, także dzisiejszy tekst jest czystą ciekawostką. W części pierwszej tego wpisu chciałbym Wam zaprezentować propozycje oczywiste do zarobienia, w drugiej zapodam Wam zestaw dzieł, które na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie niegroźne, a jednak dostał strzała między oczy. Zapraszam do czytania! 

SRPSKI FILM (2010, reż. Srdjan Spasojević)

Kraje banujące: Finlanda, Norwegia, Australia, Malezja, Brazylia, Nowa Zelandia, Hiszpania. 
Za co: Za promowanie pedofilii, ekstremalnej pornografii, wysokie stężenie przemocy i patologicznych zachowań. Szczególnie mnie to nie dziwi, co prawda z mojego punktu widzenia film tych zachowań nie pochwala, a jedynie pokazuje jednostki, którym odjebało i jak daleko można przesuwać granice biznesu. to zakazanie go w tylu krajach specjalnie nie zastanawia.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

To już 25 lat, czyli o najważniejszych filmach z 1990 roku, które uświadamiają nam, że niestety dorośliśmy.

To już ostatnia z czterech moich zaplanowanych wycieczek w czasie. Dziś zerknę na rocznik 1990, w którym ukazało się kilka bardzo ciekawych, wciągających i kruszących mózgi produkcji. Cieszę się, że na poprzednie wycieczki zareagowaliście tak bardzo entuzjastycznie, od początku roku sprawiacie mi wiele radochy, dziś liczba odsłon bloga przekroczyła 400 tysięcy co dobrze wróży na przyszłość! Nowe pomysły na teksty już gromadzą się w moim łbie. Tymczasem zapraszam na wspominki!










EDWARD NOŻYCORĘKI (Edward Scissorhands, reż. Tim Burton). Ach ten Tim, stary dobry Tim. Stworzył historię romantyczną z domieszką dramatu i komedii, w której jest tak uroczy i nieporadny bohater, że nie sposób go nie polubić. Aż trudno mi uwierzyć, że w tym roku minie 25 lat odkąd Johnny Depp wcielił się w tego kultowego bohatera. I Winona Ryder była jeszcze rozchwytywaną aktorką, o której ktokolwiek pamiętał. Jeden z moich ulubionych filmów Burtona ever, niedościgniony wzór jego wizjonerstwa.

niedziela, 4 stycznia 2015

To już 20 lat, czyli o najważniejszych filmach z 1995 roku, które uświadamiają nam, że niestety dorośliśmy.

Podobała Wam się wczorajsza wycieczka? Poczuliście się jakby 15 lat Waszego życia przepłynęło Wam między palcami? To jeszcze nic! Przedostatnia mordercza wizyta do przeszłości po raz kolejny wyciśnie z Was masę wspomnień i przebłysków. Tak wyglądał bowiem filmowy rok 1995, w którym działy się małe i duże rewolucje. Już jutro ostatnia wędrówka do 1990 roku, w którym to miałem skończyć ledwo dwa latka. A tymczasem zerknijcie na listę filmów, którym stuknie w tym roku lat 20. Zapraszam do czytania! 






SIEDEM (Se7en, reż. David Fincher). I pomyśleć, że trzy lata wcześniej David zadebiutował trzecią częścią "Obcego". Sprytnie uknuta intryga w tym dziele i nie ujawnianie personaliów mordercy w napisach początkowych zrobiło swoje. Był szok, był twist, był przewrotny finał, w którym zło zwyciężyło. Kolejną jeszcze lepszą produkcją miało okazać się "Podziemny krąg", później reżyser dryfował to tu to tam ("The Social Network", "Dziewczyna z tatuażem") by triumfalnie powrócić fenomenalną "Zaginioną dziewczyną" z zeszłego roku. Znakomity duet Pitt-Freeman, ciężka atmosfera i wiecznie padający deszcz (ukłon w stronę kina noir) zapewniły temu dziełu po dziś dzień bardzo wysokie notowania wśród widzów i krytyków. 

sobota, 3 stycznia 2015

To już 15 lat, czyli o najważniejszych filmach z 2000 roku, które uświadamiają nam, że niestety dorośliśmy.

Jak widzieliście w poprzednim zestawieniu rok 2005 był pełen potężnych, komercyjnych produkcji, boom na adaptacje komiksów trwał w najlepsze, tymczasowo domknięto gwiezdną sagę i obudzono Voldemorta. Człowiek-nietoperz wyfrunął z gniazda, a żywe ponuraki trafiały do rozbawionych zaświatów. Pięć lat wcześniej było dużo poważniej i mroczniej, reżyserzy, którzy obecnie są na piedestale szlifowali warsztaty i zapodawali żywiołowe, zmuszające do myślenia dzieła. Działo dużo i z klasą, zresztą zerknijcie sami! 







REQUIEM DLA SNU (Requiem for a Dream, reż. Darren Aronofsky). Jak na drugi pełnometrażowy obraz (pierwszym było znakomite Pi) Aronofsky za przeproszeniem, rozpierdolił kosmos swoją narkotyczną wizją. Znakiem rozpoznawczym jego filmów stały się mocne, wyciskające pot z aktorów i widzów sekwencje finałowe, bezkompromisowe i rzucające na glebę. Co prawda obecnie co niektórzy o wiele chłodniej oceniają Requiem (podejrzewam, że to przez podjarkę młodych i hajp na Leto i jego 30STM), ale ja jestem pod niesłabnącym wrażeniem. Był nokaut i po dziś dzień jest. Szkoda, że reżyser odpłynął wraz z Noem na niezbyt ciekawe wody, liczę na powrót do formy!

piątek, 2 stycznia 2015

To już 10 lat, czyli o najważniejszych filmach z 2005 roku, które uświadamiają nam, że niestety dorośliśmy.

Dziesięć lat to i dużo i mało. Zależy bowiem w jakim kontekście. W dzisiejszych czasach sztuka szybko traci na wartości, a kiedy przychodzi co do czego i wypada podsumować rok okazuje się, że pewne wartościowe rzeczy wyleciały z pamięci, albo okazały się młodsze/starsze* (*niepotrzebne skreślić) niż są. W 2005 roku byłem pacholęciem obchodzącym pierwszego grudnia 16 lat. O tym, że kiedyś będę prowadzić filmowego bloga nawet nie myślałem, ba, nie miałem nawet profilu na Facebooku, a wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Kiedy zrobiłem małe rozeznanie okazało się, że w kinie A.D. 2005 działo się całkiem dużo i ciekawie, zapraszam Was więc na przegląd tego co mogło być dla Was najistotniejsze. 






BATMAN - POCZĄTEK (Batman Begins, reż. Christopher Nolan). Pierwsza część trylogii Mrocznego Rycerza pokazała nam jego o wiele mroczniejszą stronę, na moje oko działa Nolana są bardziej ludzkie, choć naładowane dobijającym do granic możliwości patosem. Christian Bale przekonał do siebie zarówno fanów komiksu jak i krytyków i zwolenników wizji Burtona. Dopiero kilka lat później mieliśmy się przekonać, że Heath Ledger jest totalnie fantastycznym aktorem, który zapewnił sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu. Póki co cieszyliśmy się z nowej udanej wizji i zacieraliśmy rączki w oczekiwaniu na więcej. Wcześniejszym dokonaniem Nolana była Bezsenność z 2002 roku, natomiast już rok później ukazał się błyskotliwy i oszukujący widza Prestiż.