Dnia wczorajszego skończył się drugi sezon serialowego "Hannibala". Ciężko byłoby o nim pisać nie spojlerując więc specjalny fragment tego artykułu zawierający opis wydarzeń w nim zawartych zostanie specjalnie oznaczony. Zapraszam Was więc do czytania moich rozmyślań na temat tego co działo się przez ostatnie dwa sezony.
CZĘŚĆ PIERWSZA - RELACJE WILLA GRAHAMA I HANNIBALA LECTERA
Pierwotnie zamierzałem tu streścić fabułę, dla tych, którzy nie widzieli ani jednego odcinka, ale stwierdziłem, że sami sobie poukładacie to wszystko czytając. Zacznę więc od spotkań w pokoju zwierzeń, w którym Will i Hannibal odbywają swoje rozmowy, pełne górnolotnych metafor i momentami irytujących porównań. Można spokojnie stwierdzić, że tych dwoje łączy specyficzna przyjaźń sięgająca daleko poza schemat pacjent-psychiatra. Will zwierza się ze swoich koszmarów męczących go odkąd zastrzelił Garreta Jacoba Hobbsa, podejrzanego o morderstwa i kanibalizm. Doktor sprytnie wykorzystuje jego opowieści by ukształtować psychikę Grahama, tak by ten przestał go podejrzewać o bycie Rozpruwaczem z Chesapeake. Początkowo mu się to udaje, jednak im dalej w odcinki tym więcej kart się odkrywa, a bohaterowie raz się do siebie przybliżają, raz oddalają. W pewnym punkcie dochodzi nawet do tego, że Will siedząc za kratami w psychiatryku zleca morderstwo Hannibala. Rachunki zostają jednak wyrównane, Will w samoobronie zabija "człowieka-bestię", Randalla Tiera (tier - z niemieckiego zwierzę, ładna gra słów), a Hannibal przyznaje się do bycia tym kim jest. I wygląda na to, że Will, w którym dokonuje się przemiana wewnętrzna, jest pogodzony z tym, że jego jedyny przyjaciel jest najbardziej poszukiwanym psychopatą w dziejach kina i telewizji. Will sugeruje Lecterowi by przed swoją ucieczką przyznał się do bycia tym kim jest przed agentem specjalnym Jackiem Crawfordem, z którym także łączy ich dość szorstka męska przyjaźń.